Bunt w Tatrzańskim Parku Narodowym. Jednoosobowy strajk w stanie wojennym
W stanie wojennym Tatry uchodziły za spokojne miejsce, w którym można było ukryć się przed presją komunistycznego reżimu. Jednak również tam dochodziło do aktów sprzeciwu "Solidarności". W tym w Tatrzańskim Parku Narodowym, gdzie za bunt dotyczący materiałów związkowych prokuratura chciała wsadzić miejscowego leśnika na trzy lata do więzienia.

W czasie stanu wojennego w Zakopanem nie doszło do starć z milicją. Władza zadbała, by główni działacze zakopiańskiej "Solidarności" zostali błyskawicznie internowani. Tak los spotkał chociażby Jerzego Zacharkę - przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego "Solidarności" w zakopiańskim PSS "Społem".
Jak opisuje w swoich publikacjach Muzeum Tatrzańskie, milicja weszła do jego domu, wyrąbując drzwi siekierą. Internowana była również Janina Gościej. Niepokorna nauczycielka nie poddawała się komunistycznej propagandzie. Należała do grupy belfrów, którzy uczyli prawdy na przykład o zbrodni katyńskiej.
To bardziej znane nazwiska "Solidarności" w Zakopanem. Zimowa stolica Polski miała też mniej znanych bohaterów, których losy opisał krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. W 44. rocznicę stanu wojennego wspominamy trzy strajki, do których w tamtym czasie doszło w Zakopanem.
Stan wojenny. Bunt leśnika w parku narodowym
Losy małopolskich strajków w stanie wojennym można poznawać dzięki interaktywnej mapie, którą krakowski IPN udostępnił w sieci. Pierwszy jest o tyle wyjątkowy, że Instytut odnotował wydarzenie, w którym wzięła udział jedna osoba.
Dzień po wprowadzeniu stanu wojennego dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego zażądał usunięcia z budynku dyrekcji materiałów związkowych "Solidarności". Polecenie wydał Rajmundowi Starzykowi - komendantowi Posterunku Straży Leśnej, który był jednocześnie przewodniczącym Komitetu Zakładowego "Solidarności".
Chodziło zaledwie o tablicę, przeszkloną gablotę i plakat informujący o gotowości strajkowej. Starzyk jednak nie posłuchał. Najpierw zwlekał z wykonaniem polecenia dyrektora. W połowie dnia zmienił taktykę i zaczął usuwać materiały. Dyrektor nie był zadowolony zbyt długo, bo leśnik jednocześnie wieszał nowe. W budynku dyrekcji umieścił manifest z żądaniem uwolnienia przywódców "Solidarności" oraz informację o mszy w intencji ofiar Grudnia 1970 roku.
Materiały zniknęły dopiero następnego dnia. Starzyk uparł się jednak, by pozostawić wiadomość o planowanej na 16 grudnia mszy. Dzień później leśnika aresztowała milicja. Trafił do Zakładu Karnego w Nowym Sączu. Prokuratura w Zakopanem uznała jego czyn za "zbrodnię podlegającą ściganiu w trybie doraźnym".
W styczniu sąd skazał Starzyka na sześć miesięcy więzienia lub 20 tysięcy złotych grzywny, co odpowiadało jego dochodom z trzech miesięcy. Rewizji wyroku chcieli zarówno obrońca, jak i prokuratura, która argumentowała, że Starzyk dostał karę niewspółmierną do "szczególnie wysokiego stopnia niebezpieczeństwa czynu przypisanego oskarżonemu". Śledczy chcieli go skazać na trzy lata więzienia.
Kolejny wyrok zapadł w marcu. Ostatecznie leśnik został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Rajmund Starzyk został uniewinniony w 1993 roku.
"Solidarność" w szpitalu. Więzienie za plakaty
Do kolejnego strajku doszło w obecnym Uniwersyteckim Szpitalu Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym w Zakopanem. W latach 80. placówka służyła przede wszystkim dzieciom. Nosiła nazwę Specjalistycznego Zespołu Rehabilitacyjno-Ortopedycznego dla Dzieci i Młodzieży, którą skracano jako "SZRODiM".
Nie jest do końca jasne, ile osób wzięło udział w strajku, ale wiadomo, że doszło do niego pierwszego dnia stanu wojennego. Akcja protestacyjna polegała na oflagowaniu budynku i noszeniu biało-czerwonych opasek. Zawieszono też plakaty z hasłami "NSZZ Solidarność działa nadal" i "Nie przyjmujemy do wiadomości oświadczenia władz o zawieszeniu działalności związków zawodowych".
Akcją kierował szef zakładowej "Solidarności" w SZRODiM-ie Jerzy Lewcun. 14 grudnia do budynku placówki weszli milicjanci. Aresztowali Lewcuna i podobnie jak Starzyka, osadzono go w Nowym Sączu. Początkowo usłyszał wyrok sześciu miesięcy więzienia. Po rewizji wyrok zmieniono na dwa lata. Lewcun został warunkowo zwolniony w marcu 1983 roku, cztery miesiące przed końcem stanu wojennego.
Protest w Cepelii
Do trzeciego strajku doszło 10 grudnia 1982 roku. Miał miejsce w lokalnej "Cepelii", czyli Zakopiańskich Warsztatach Wzorcowych Spółdzielni Rękodzieła Ludowego i Artystycznego. Był to jeden z największych zakładów na Podhalu, który produkował między innymi obrusy, ciupagi, zdobione talerze, kożuchy i torebki, sprzedawane w Polsce i za granicą.
W niemal rok po wprowadzeniu stanu wojennego stanęło dwie trzecie zakładu. Pracę przerwało 238 z 348 zatrudnionych. Kara nie ominęła 188 osób. 20 z nich zwolniono z pracy.
Jak podkreśla Muzeum Tatrzańskie, trzy strajki to nie koniec walki zakopiańczyków. Symbole sprzeciwu wobec komunistów pojawiały się w górskiej miejscowości do 1989. Na ulicach Zakopanego wywieszano kotwice Polski Walczącej, kolportowano tzw. "bibułę", czyli materiały zabronione przez państwową cenzurę. Mieszkańcy miasta wzięli również udział w pogrzebie księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 roku.











