Apele do prezydenta o twarde weto od pierwszego dnia były manifestacją naiwności liberalnych komentatorów, których koronnym argumentem było to, że Andrzej Duda myśli o karierze międzynarodowej po zakończeniu drugiej kadencji. Według tej logiki powinien więc raczej wojować z szefem PiS, niż z cywilizowanymi standardami państwa prawnego. Tymczasem, o czym gustujący w politycznym pięknoduchostwie opiniodawcy zapominają, rząd złożony z przedstawicieli dzisiejszej opozycji z pewnością o żadną posadę dla prezydenta by nie zabiegał, a wręcz przeciwnie. W interesie Andrzeja Dudy jest więc trzecia kadencja PiS, ponieważ tylko na tę partię może realnie liczyć w przyszłości, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że obowiązuje system parlamentarno-gabinetowy. Ustawa o komisji ds. wpływów rosyjskich z podpisem prezydenta Według wielu marzycieli Andrzej Duda, który był i jest człowiekiem PiS i który ma na swoim koncie łamanie konstytucji, instalowanie dublerów i powoływanie neosędziów, mógłby realnie wybić się na niezależność, choć ciąży na nim ewentualność Trybunału Stanu w przyszłości. Nic takiego jednak się nie stało, a już z pewnością podpisanie ustawy i wysłanie dla zachowania pozorów do upolitycznionego przy swoim udziale Trybunału Przyłębskiej nie jest symptomem nieskrępowania głowy państwa. Komisja zacznie działać, a Zjednoczona Prawica wkrótce zakończy wewnętrzne wojny, czego jednym z efektów będzie odzyskanie przez upartyjniony sąd konstytucyjny sterowności, a wtedy podejmie on każdą decyzję zgodna z wolą Jarosława Kaczyńskiego. Czy to w konfiguracji z siłowym przejęciem ludzi Zbigniewa Ziobry, czy też koalicyjnego porozumienia z nim. Jarosław Kaczyński chce w Polsce zmienić ustrój polityczny, z czym zresztą wcale się nie kryje. Jako "zbawca narodu" z wywiadu Teresy Torańskiej konsekwentnie realizuje plan przeobrażenia demokracji w autokrację. Przez ostatnie lata udało mu się przejąć kontrolę nad najważniejszymi instytucjami, upolitycznił system powoływania sędziów, ma wpływ na wszystkie mechanizmy funkcjonowania państwa. Aby ostatecznie domknąć historię III RP, prowadzona przez niego formacja potrzebuje jeszcze jednej kadencji, o którą stoczy bezwzględny bój przy użyciu chwytów poniżej pasa, w co opozycja lekkomyślnie powątpiewa. Jednym z nich jest możliwość eliminowania przeciwników politycznych przy użyciu partyjnego sądu ludowego, a nawet jeśli ten cel nie zostałby osiągnięty, to z pewnością rządowa propaganda już wie, jak wykorzystać każdy rozwój sytuacji wokół tej sprawy. Chodzi o utrzymanie władzy za wszelką cenę Oczywiście forsowanie antykonstytucyjnego pseudosądu, który nie ma nic wspólnego z umocowaną prawnie komisją śledczą - czemu takiej nie powołać? - może ostatecznie władzy zaszkodzić i zmobilizować opozycję nie tylko na marsz 4 czerwca. Byłby to jednak precedens. Dotychczas bowiem nawet obsceniczne przekroczenia przepisów uchodziły jej na sucho, a Jarosławowi Kaczyńskiemu nigdy specjalnie nie zależało na estetyce prowadzonej polityki, gdyż szuka w niej tylko skuteczności i zwycięstwa. Zresztą nie chodzi tu o żadne tropienie wpływów rosyjskich w Polsce, co dość groteskowo wyglądałoby w wykonaniu formacji, która jeszcze niedawno chciała budować w Europie koalicję z Le Pen czy Salvinim. Chodzi o to, by mieć kolejny instrument, który może być użyty do utrzymania władzy. Za wszelką cenę. Przemysław Szubartowicz