Jeden naród i miłość bliźniego? Konstytucja 3 maja nie byłaby dla nas
Pierwszy wniosek po ponownej lekturze ustawy zasadniczej sprzed dwóch i pół wieku? Ta nasza obecna konstytucja to przy niej stylistyczna mizeria i średniej jakości plagiat rozwiązań z innych krajów. Drugi? Dziś by nie przeszła, bo wszystkich by rozwścieczyła.

Myślę, że trochę przestaliśmy ją doceniać, nawet jeśli nie była faktycznie drugą na świecie. Oprócz Stanów Zjednoczonych konstytucję wcześniej miała choćby Korsyka w 1755, parę innych aktów prawnych plus ustrój Wielkiej Brytanii może też startować w konkurencji. Ale ostatecznie tak lubimy by nas chwalono. No więc majową Ustawę Rządową wynosił pod niebiosa jeden z najważniejszych myślicieli politycznych Edmund Burke. Wzorowało się na niej wiele późniejszych aktów prawnych na całym świecie. Do marek i brandów specjalnej ręki nie mamy, ale dwa ważne modele do światowej polityki wprowadziliśmy - konstytucję i hymn (melodię i słowa Mazurka Dąbrowskiego). Niestety raczej na zasadzie bezpłatnego udostępnienia typu open source niż odpłatnej franczyzy z zachowaniem praw autorskich. Konstytucja jest ciekawa jednak jeszcze z innej przyczyny. Dzisiejsi Polacy nie byliby w stanie jej przyjąć. Nie przełknęłaby jej ani opozycja, ani władza.
Zapomnieli o LGBT
Dla przypomnienia Ustawa Rządowa z 1971 roku została wprowadzona ze złamaniem obowiązującego porządku prawnego, na chybcika, pod ochrona wojska, nie poprzedziły jej konsultacje społeczne, psuła relacje z sąsiadami. Była klerykalna, nacjonalistyczna - w żadnym innym akcie prawnym nie pada tyle razy słowo naród, a sformułowanie, że wiara rzymsko-katolicka jest "religią narodową panującą" mówi za siebie. Zresztą niektórzy współcześni reprezentanci tak zwanego nurtu "historiografii ludowej" już ogłosili, że nie ma czego świętować, bo Ignacy Potocki i Hugo Kołłątaj nie dość o chłopa zadbali, bo nie znieśli poddaństwa, a także zupełnie nie uwzględnili potrzeb osób rolniczych - lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i queerowych. Konstytucja, co było wówczas bardzo ważne, wszystkich obywateli Rzeczypospolitej uznaje za Polaków, co byłoby oczywistą obrazą dla profesora Gduli lub profesor Engelking, którzy za Polaków uważają tylko tych niedobrych, a tych dobrych za nie-Polaków.
Mówiąc krótko, dla opozycji Konstytucja by się nie nadawała, co już jej co bardziej radykalni reprezentanci ogłosili. Ale i rząd PiS miałby z nią problem. Co prawda wprowadzenie dziedziczności sprawowania władzy Kindze Dudzie mogłoby odpowiadać, ale uznanie własnych, (własnych, rozumiecie!) błędów i pomyłek, już chyba nie bardzo. "Długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady" - pisali w preambule twórcy Konstytucji. Przecież nasz rząd wad nie ma. W Konstytucji zawarto za to inny zapis. Dziedziczny tron miał objąć elektor saski. To trochę jakby proponować władzę w Polsce Michaelowi Kretschmerowi, premierowi Saksonii z CDU - tego nawet Tusk by nie wymyślił.
Konstytucja jak pała
Przede wszystkim jednak taka nowa Ustawa Rządowa lub zasadnicza nie mogłaby przejść dziś, bo zmiana konstytucji w dzisiejszych czasach wymagałaby nieosiągalnego porozumienia. Nawet, gdyby umowny Kaczyński przekonał umownego Tuska, to okoniem by mu stanął umowny Ziobro. Nawet gdyby mu jakiś umowny Bielan dosztukował kilku posłów, to gdzieś z boku jakiś umowny Gowin by mu się zbuntował. Zresztą po co pisać nowe, dobre prawa, kiedy jedni uważają, że zapewni nam je Bruksela i napisane w większości przez niemieckich urzędników umowy międzynarodowe, a drudzy przepisy stosują jako doraźne rozwiązania, by wprowadzać swoje pomysły. Konstytucja co najwyżej może pełnić już dziś rolę pały, którą okłada się przeciwników po głowach. A jeszcze a propos wiary katolickiej, to z nią też jest problem, bo w samej Konstytucji 3 maja zapisano, że "przykazuje nam ona kochać bliźnich". Dzisiaj wiara i miłość mogą kojarzyć się co najwyżej z pedofilią w Kościele, a bliźniemu, jeśli ma choć trochę inne poglądy, życzy się więzienia lub śmierci.
Ale można choć przez chwilę pomarzyć o czymś innym, w końcu i Konstytucja 3 maja skończyła jako polityczne marzenie. A więc miłego marzenia i świętowania.