Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z rosyjską inwazją. Do projektu dorzucono przepis, który ma gwarantować bezkarność urzędników. Teraz ustawą zajmuje się Sejm. W art. 71 projektu specustawy czytamy, że "nie popełnia przestępstwa sprawca, w szczególności pracownik samorządowy zatrudniony na podstawie wyboru, czynu zabronionego (...) oraz nie stanowi naruszenia dyscypliny finansów publicznych czyn", jeżeli wystąpił on w czasie trwania wojny, obowiązywania stanu klęski żywiołowej, stanu wyjątkowego lub wojennego, a także w czasie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii. Dodatkowo, jeśli:- czyn to działanie w celu ochrony życia lub zdrowia wielu osób;- korzyść uzyskana lub w sposób uzasadniony oczekiwana przewyższa negatywne skutki wynikające z naruszenia prawa przez sprawcę;- zyskanie korzyści lub jej uzasadnione oczekiwanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione, jeżeli czyn nie zostałby popełniony, to także urzędnik nie popełnia przestępstwa. Prawnik: To próba zalegalizowania nadużyć władzy O wyjaśnienie tej "wrzutki" poprosiliśmy dra hab. Mikołaja Małeckiego, karnistę z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, autora strony Dogmaty Karnisty. - Mamy próbę zalegalizowania wszystkich nadużyć władzy, do których doszło w czasie pandemii - ocenia prawnik. I wyjaśnia: - Mowa nie tylko o działaniach funkcjonariuszy publicznych (art. 231 KK), a także osób odpowiedzialnych za majątek jakiejś spółki (art. 296 KK), wydających środki tej firmy w sposób powodujący znaczną szkodę majątkową. Zauważa, że te przepisy legalizujące "są zapisane w sprytny sposób". - Wychodzą od tego, co dzieje się aktualne, czyli od wojny w Ukrainie i sytuacji uchodźczej - legalizujemy czyny popełnione w czasie wojny, ale również w stanie nadzwyczajnym na przykład stanie wojennym, a później płynnie do specustawy dodaje się również działania w stanie epidemii albo w czasie stanu zagrożenia epidemicznego. Ale co ma wspólnego jedno z drugim? - pyta dr Małecki. Działanie wstecz - Przepis ma być nowy, ale będzie mógł być stosowany wstecz - podkreśla dr Mikołaj Małecki. Wyjaśnia, że wynika to z art. 4 paragraf 1 Kodeksu Karnego: stosujemy prawo, które jest dla sprawcy korzystniejsze w momencie, w którym ma on być skazany. I podaje przykład: - Jeżeli coś w czasie wykonania czynu było przestępstwem, ale mamy nowe przepisy, zgodnie z którymi już nim nie jest, to nie można takiej osoby skazać. - Można wymienić kilka przykładów takich działań z przeszłości, które będą tu mieć zastosowanie. "Wybory kopertowe", drukowanie kart wyborczych, wszelkie czynności "kosztochłonne" związane z tymi wyborami. To również zakupy dokonywane w czasie epidemii, które okazały się nietrafione, produkty nie docierały albo były wadliwe. Wiemy o opisywanych przykładach respiratorów czy maseczek, a ile było zakupów, o których nie wiemy? - zastanawia się karnista. Oczywiście nowe przepisy, jeśli zostaną uchwalone, będą mieć też zastosowanie w przyszłości. - Władza chce sobie też na przyszłość dać przyzwolenie na naruszanie prawa. To szerokie otwarcie pola do nadużyć związanych z sytuacją wojenną i w Ukrainie, i w Polsce, gdy trzeba będzie podejmować różne działania pomocowe. Nadużyciem, które ma być legalne, będzie na przykład wybranie "kolegi" do wykonania konkretnych usług finansowanych przez państwo. To zarabianie na wojnie - ocenia prawnik. "Za pomocą ustawy chcą zmienić konstytucję" - Warto pamiętać o konstytucji - zauważa jeszcze dr Mikołaj Małecki. - Art. 7 mówi: "Organy władzy mają działać na podstawie i w granicach prawa". Rządzący nie mogą sami sobie uchwalić przepisu, który wyłączyłby obowiązywanie tego artykułu. Tymczasem to właśnie chcą zrobić - za pomocą ustawy chcą zmienić konstytucję - stwierdza prawnik. I dodaje: - Nowy przepis będzie niekonstytucyjny.Bliski współpracownik premiera Mateusza Morawieckiego powiedział Interii, że "ten przepis ma rozwiązywać ręce wojewodom i samorządowcom, żeby działać niestandardowo w przypadku dyscypliny finansów publicznych, gdy chodzi o pomoc uchodźcom, choćby przy pomijaniu przetargów". - Gdy ktoś złamie prawo i dokona przestępstwa, np. zarobi na jakimś zakupie, zostanie w normalnym trybie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Chodzi o charakter działania, omijanie procedur, żeby działać szybciej - dodał. Strażak i ogień, który "jest w odwrocie" Premier Mateusz Morawiecki pytany we wtorek o "wrzutkę" dotyczącą bezkarności urzędniczek w ustawie o pomocy Ukraińcom, powiedział: - Proszę się zastanowić nad tym, jak wygląda działanie w sytuacji kryzysowej. Otóż bardzo wielu samorządowców, także samorządowców z Platformy Obywatelskiej, prosiło nas o włączenie następującego przepisu. Przepisu, który można porównać do działania na przykład strażaka. Strażak, żeby ratować życie dziecka, musi wyłamać drzwi, wybić szybę, czy ma się zastanawiać, czy warto wybić szybę i wyłamać drzwi, żeby ratować życie ludzkie? No chyba nie. Jest dobro wyższe i dobro niższe. I tutaj, w takiej sytuacji, jak sytuacja wojenna, nie ma się nad czym zastanawiać. - Strażak oczywiście nie musi się zastanawiać i może te drzwi wyważyć, wybić szybę, by ratować ludzkie życie. A porównanie nadużyć władzy przez polityków do strażaka jest bezczelne. To manipulacja. To jest uwłaczające dla służb chroniących nasze bezpieczeństwo, które narażają przy tym własne życie - ocenia dr Małecki. Ziobryści zmiażdżyli "bezkarność plus" - Nie ma to nic wspólnego - i adresuję to zdanie przede wszystkim do opozycji, która próbuje w bardzo nieładny, nieuczciwy sposób narzucać inną narrację - nie ma to nic wspólnego z jakimkolwiek działaniem o charakterze korupcyjnym - dodał jeszcze na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. - Takie działanie będzie ścigane dokładnie tak samo, jak do tej pory - zapewnił. Stwierdził również, że przepisy o tzw. bezkarności urzędniczej powstały "na wniosek samorządowców, na wniosek urzędników, po to, żeby mogli podejmować decyzje ratujące życie". - Zastanówcie się, co robicie, ci wszyscy, którzy próbujecie zupełnie postawić na głowie te przepisy - dodał premier. Do kontrowersyjnego przepisu odniosła się też marszałek Sejmu Elżbieta Witek. - Pamiętajmy o tym, że dzisiaj samorządy, wojewodowie i wiele instytucji wydatkuje środki, bo pomagają od pierwszego dnia, mimo że tych pieniędzy celowanych w swoich budżetach nie mają, a ustawa, przecież nie została jeszcze nawet podpisana przez pana prezydenta. Stąd m.in. ten przepis, który wzbudza tak wiele kontrowersji - tłumaczyła.Zanim rządowa ustawa trafiła do parlamentu, politycy ze Stałego Komitetu Rady Ministrów poprosili o uwagi różne instytucje oraz poszczególne resorty. Jak się okazuje, jedną z najbardziej miażdżących opinii przygotowali działacze Solidarnej Polski. Za szczególnie dotkliwe uwagi można uznać te, pod którymi podpisał się wiceminister sprawiedliwości, Michał Woś, o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ.