Uchodźcy są z nami na co dzień. Na ulicach mijają nas głównie kobiety z dziećmi. Każda osoba ma skromny dobytek w plecaku lub niedużej walizce na kółkach. Jedni są pogrążeni w głębokim smutku, straumatyzowani, inni rozglądają się dokoła z zaciekawieniem. Wiele dworców jest zapełnionych zdezorientowanymi ludźmi, którzy, szczęśliwie, na ogół odbierają od otoczenia przyjazne sygnały. Ukraińskie flagi powiewają na ulicach, błyszczą w wirtualu. Wielu Polaków naprawdę okazuje serce przybyszom. Niemało napisano o oddolnym organizowaniu pomocy, przyjmowaniu gości do skromnych domów, dzieleniu się pieniędzmi i jedzeniem. Podziały polityczne, choć w demokracji nie mogą zniknąć, zostały chwilowo przygłuszone. Bywają też momenty tragikomiczne. Na świetlnej planszy w Warszawie co jakiś czas nawet wyświetla się przesławna odpowiedź żołnierzy z Wyspy Węży skierowana do rosyjskiego okrętu. Świat się zawalił Co oznacza, że drugiemu człowiekowi "świat się zawalił". Zawsze to samo. Życiowe plany na lata runęły w jednej chwili. Nagle trzeba wszystko zaczynać od nowa: szukać pracy, kontaktów, uczyć się języka obcego. Rodziny są podzielone wojną, której końca nie widać. Czy ktoś ma lat 20 czy 60 w sytuacji tak radykalnego zwrotu ma ogromne znaczenie. Poczucie zawieszenia i trauma podcinają podejmowanie ważkich decyzji. Jak długo tutaj będę? Wrócę do kraju czy nie? Nie wiadomo. Z licznych rozmów wynikało jasno, że SAMI jesteśmy zdziwieni skalą własnej solidarności. Oczywiście, że zdarzają się niechlubne wyjątki, trudno by było inaczej w blisko 40 milionowym społeczeństwie, niemniej skala solidarności - zaskakuje - i nas, i zagranicę. Jeszcze do wczoraj uchodziliśmy za jeden z najmniej gościnnych dla uchodźców krajów. Nie bez powodu. Rozmaici politycy byli gotowi wygrywać niewiedzę czy uprzedzenia rodaków do podbijania strachu przed innymi - oczywiście, na swoją wyborczą korzyść. To wszystko jednak zostało raptownie przesłonięte realiami 2022 roku. Spójrzmy na dane. W całym roku 2015 roku wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej otrzymały ponad 1,2 mln wniosków o azyl. Dokładnie tylu uchodźców, wedle Straży Granicznej, przybyło do Polski. Przypomnijmy sobie, że w owym 2015 roku wielka polityczna debata dotyczyła relokacji 160 tysięcy uchodźców, z czego - wedle planów Komisji Europejskiej - Polska była zobowiązana do przyjęcia zaledwie około 12 tysięcy. Przyjazny klimat dla gości Nasza solidarność z uchodźcami jest zmieszana z prawdziwym strachem. W rozmowach słychać niemal powszechnie słowa: "Trzeba pomagać, bo my będziemy następni". Moskiewska agresja militarna na Ukrainę sprawiła, że mieszkańcom krajów sąsiadujących z Rosją po plecach przeszły ciarki, skądinąd znane poprzednim pokoleniom Polek i Polaków. Niejednej osobie fotografie z podziurawionymi przez pociski ukraińskimi domami skojarzyły się z scenami z powstania warszawskiego. Część uchodźców rozjedzie się zapewne do innych krajów Unii Europejskiej. Będą szukać poprawy losu gdzie indziej. Jednak wielu gości zostanie z nami. Biorąc pod uwagę skalę migracji, dziś chyba trzeba założyć, że przybędzie nam np. milion nowych obywateli. To nie wydaje się przesadą. Ale to także na dłuższą metę ogromna zmiana demograficzna i kulturowa, a w pewnym sensie powrót do polskiej normalności, bo I Rzeczpospolita oraz II Rzeczpospolita były przecież państwami wielokulturowymi. I ogromne wyzwanie dla naszych instytucji, dla naszej mentalności. Polska solidarność 2022 roku, paradoksalnie, pokazała, jak ważne jest społeczeństwo obywatelskie i jak istotne jest sprawne państwo. Oto zwykli obywatele ruszyli z pomocą, oddolnie, nie oglądając się na nic. Stworzyli, co niebagatelne, przyjazny klimat dla uchodźców. Jednocześnie - przy tej skali migracji - na średnią i dłuższą metę potrzebne są realnie działające instytucje, państwo, które się zaopiekuje potrzebującymi. Codzienną solidarność, rozpisaną na tygodnie i miesiące, po prostu buduje się na innym gruncie. Przed nami życie w niestabilnym geopolitycznie układzie, wielkie wyzwania społeczne, nowe obciążenia budżetowe. Proza życia. Jednak to, co stało się aktualnie w związku z agresywną polityką prezydenta Władimira Putina, domagało się od nas odruchów serca oraz trzeźwej oceny sytuacji - tu i teraz. Ten egzamin z solidarności i zmysłu realizmu w przytłaczającej większości, póki co, zdaliśmy. To naprawdę niemało.