Anna, nauczycielka chemii w szkole podstawowej z okolic Wrocławia, pracuje w zawodzie zaledwie cztery lata. - Spróbowałam, było to coś, co lubiłam. Dalej lubię uczyć. Jednak realia są jakie są. Tu nie ma miejsca i warunków do pracy dla młodych ludzi. Młodzi, którzy już pracują jako nauczyciele, będą szybko z zawodu uciekać. Tak, jak ja - mówi w rozmowie z Interią. - Jak tylko pojawił się plan zwiększenia pensum oraz dodatkowych godzin pracy w szkole, co nie miało się przekładać na wypłatę, zwątpiłam. Stwierdziłam, że przy takich zmianach nie będzie możliwe łączenie etatów. Ja pracuję na 1,5 etatu, jakbym miała mieć wypłatę tylko z jednej szkoły, mój standard życia uległby pogorszeniu i zarabiałabym najniższą krajową. Już wtedy zaczęłam szukać innych opcji - opowiada nauczycielka. Po rozmowach ze znajomymi ze studiów, których ścieżki poszły w inną, nie edukacyjną stronę, stwierdziła, że nie chce dalej pracować w takim trybie za taką pensję. - Jak posłuchałam, jakie oni mają wypłaty, zadałam sobie pytanie - czy ja jestem gorsza? Przecież też mam takie umiejętności. A ja tyle zarabiać jako nauczycielka nigdy nie będę. Ostatnie "podwyżki" dla nauczycieli były przecież nieodczuwalne - wskazuje Anna. Cztery osoby mniej Ostateczną decyzję podjęła na początku maja. - Nowa praca przyszła do mnie, więc nie bałam się, że odejdę i zostanę z niczym. Już w lipcu zaczynam działać w nowym miejscu, w nowej branży. Będzie to praca w korporacji, z benefitami, ze sprzętem, niemal całkowicie zdalna, osiem godzin, bez "nadrabiania" po godzinach. To zupełne przeciwieństwo tego, co robię teraz. Warunki są lepsze, płaca również - wskazuje nauczycielka. Wypowiedzenie złożyła pod koniec maja. - Dla dyrekcji było to dość dużym zaskoczeniem, chociaż temat odejść wśród kadry nauczycielskiej pojawiał się bardzo często. Wiem też, że jeszcze jedna osoba złożyła w naszej szkole wypowiedzenie, a dwie kolejne odchodzą na wcześniejszą emeryturę. Są też osoby, które chcą, ale boją się, nie mają "planu B" - wymienia. - Bałam się złożyć wypowiedzenie i czuję żal, że muszę odejść z pracy, którą lubię. Jednocześnie mam w końcu poczucie wolności i cieszę się, że nie będę psychicznie tak obciążona. Czekałam na ten moment - podsumowuje nauczycielka. "Stać mnie na więcej" Nauczyciele odchodzą nie tylko ze szkół, ale i z przedszkoli. Tak jak Ewa Jankowska z Piekar Śląskich. Pracowała w zawodzie sześć lat. - O tym, ze kończę przygodę z pełnieniem roli nauczyciela, zadecydowałam mniej więcej w styczniu tego roku. Głównym powodem mojego odejścia jest wynagrodzenie zupełnie nieadekwatne do stawianych wymagań, z zaznaczeniem tego, że całą bazę dydaktyczną należy zapewnić sobie samemu. Praca nauczyciela bardzo obciąża człowieka psychicznie - zabieramy pracę do domu, nieraz oczekuje się od nas tego, że będziemy zawsze pod telefonem i do usług rodziców. Dodatkowo bardzo często bierzemy na siebie i zbyt do siebie problemy dzieci i ich rodzin - wymienia nauczycielka. Ostateczną decyzję o odejściu podjęła w marcu. W dniu składania wypowiedzenia czuła ogromny stres, jednak teraz, kiedy odważyła się na ten krok, czuje się wspaniale. - W końcu mam poczucie tego, że nadaję się do czegoś więcej i stać mnie na zdecydowanie więcej. Oczywiście za większe wynagrodzenie - podkreśla nauczycielka. Nauczyciele częściej rezygnują To nie pierwsza fala odejść nauczycieli ze szkół. Jednak, jak wskazuje Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP, w tym roku jest inaczej. - Obserwujemy, że w tym roku nauczyciele składali wypowiedzenia częściej, niż w latach ubiegłych. Są szkoły w dużych miastach, w których na 100-osobowe grono od września będzie 25 wakatów. W Warszawie są nawet placówki, gdzie jest aż 40 wakatów - mówi Interii Kaszulanis. I ocenia: - Niestety możemy mieć ogromny kryzys kadrowy we wrześniu, jeśli nie znajdą się nowi chętni do pracy. Zarobki po majowej podwyżce nie zachęcają. Początkujący nauczyciel dostaje pensję w wysokości 3079 zł brutto, to jest poziom płacy minimalnej. Młode osoby nie chcą nawet przychodzić na rozmowy kwalifikacyjne. Jeśli dyrektorom udaje się kogoś znaleźć, to są to najczęściej emerytowani nauczyciele, którzy zgadzają się przyjść na rok lub dwa lata pracy. Kaszulanis pytana, jakie powody odejść podają nauczyciele poza tymi płacowymi, odpowiada: - Nie są zadowoleni z polityki prowadzonej przez ministerstwo edukacji. Nauczyciele nie chcą pracować w szkołach Czarnka. Prawie 13 tys. wakatów Fala odejść to masa wakatów do zapełnienia. Dyrektorzy poszukiwania nauczycieli rozpoczynają od zamieszczenia ogłoszeń na stronach kuratoriów oświaty. Sprawdziliśmy, ilu nauczycieli brakuje w poszczególnych województwach. To stan na 10 czerwca: Woj. mazowieckie: 3383 ofert pracy dla nauczycieli Woj. małopolskie: 1589 Woj. śląskie: 1389 Woj. dolnośląskie: 1324 Woj. wielkopolskie: 858 Woj. zachodniopomorskie: 752 Woj. pomorskie: 734 Woj. łódzkie: 584 Woj. warmińsko-mazurskie: 488 Woj. lubuskie: 406 Woj. podlaskie: 316 Woj. opolskie: 293 Woj. kujawsko-pomorskie: 273 Woj. podkarpackie: 270 Woj. lubelskie: 213 Woj. świętokrzyskie: 114 W skali kraju jest więc obecnie 12 986 nauczycielskich wakatów. Dla porównania, kiedy o odejściach pisaliśmy w czerwcu ubiegłego roku, na Mazowszu poszukiwanych było 2562 nauczycieli. Na Śląsku - 1078, w Małopolsce - 1092, na Pomorzu - 457, w Łódzkiem - 369, na Podlasiu - 177. Problem dyrektorów Nauczyciele złożyli wypowiedzenia i często nie ma możliwości, aby ich godziny przydzielić innym, którzy w danej placówce pracują. Artur Dzierkowski, dyrektor I LO Dwujęzycznego im. Mikołaja Kopernika w Kołobrzegu: - Od kwietnia szukamy nauczycieli matematyki, fizyki, historii i WOS, filozofii i etyki oraz bibliotekarza. Lawiny odejść u nas nie ma, ale godziny niektórych przedmiotów się kumulują (np. historii - od września dochodzi HiT) i nie jestem w stanie ich rozdzielić pomiędzy moich nauczycieli. Większość z nich pracuje już na 1,5 etatu. - Od lat posiłkujemy się emerytami, ale oni już też zapowiadają, że będą odchodzić. Chętnych kandydatów jest bardzo mało. Jestem dyrektorem rok, wcześniej przez osiem lat pełniłem funkcję wicedyrektora. Przez cały ten czas nie było u nas żadnych młodych osób chętnych do pracy zaraz po studiach. Zatrudnialiśmy nauczycieli będących w zawodzie od lat, przechodzących z jednej placówki do drugiej - wskazuje dyrektor. I ma nadzieję, że do nowego roku szkolnego uda się wakaty zapełnić. Strajk? Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP przyznaje, że związek bada nastroje strajkowe wśród nauczycieli. - Pytamy na razie osoby zasiadające w naszych strukturach. Chcemy sprawdzić, czy nauczyciele są gotowi strajkować, protestować, czy może chcą sprzeciwić się sytuacji w oświacie w jakiejś innej formie. Do połowy czerwca będziemy zbierać takie dane - mówi Kaszulanis.