Nowelizacja prawa oświatowego zwiększająca uprawnienia kuratorów, powszechnie nazywana "lex Czarnek", została przyjęta przez Sejm w czwartek, 13 stycznia. Choć to nie koniec procesu legislacyjnego, wielu nauczycieli już teraz zapowiada odejście ze szkół. Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP, przyznaje w rozmowie z Interią: - Znów docierają do nas głosy od nauczycieli, którzy chcą zrezygnować, odejść z zawodu, jeśli zmiany w prawie oświatowym zostaną wprowadzone. Taka decyzja jest wyrazem braku nadziei na to, że jakieś dobre decyzje, korzystne dla nauczycieli, ale także uczniów, mogą w najbliższym czasie zapaść. - Nauczyciele w takich warunkach, w takiej szkole, po prostu nie chcą pracować. Te zmiany, które pod hasłem "lex Czarnek" mają wejść, są dla nauczycieli na tyle kluczowe, że są oni w stanie poświęcić swoje życie zawodowe i odejść ze szkoły. Oni traktują "lex Czarnek" jako taki walec jadący w kierunku szkół - dodaje rzeczniczka ZNP. "Przelała się czara goryczy" O pierwszej fali odejść nauczycieli ze szkół pisaliśmy w czerwcu. Zmęczeni nauką zdalną i zniesmaczeni zapowiedzią podniesienia pensum składali wypowiedzenia. Teraz kolejna grupa nauczycieli decyduje się zrezygnować z pracy w szkole. W rozmowie z Interią przyznają, że moment przyjęcia przez Sejm "lex Czarnek" był dla nich przełomowy. - Przelała się czara goryczy. Te przegłosowane i zapowiadane zmiany mnie przygniatają - mówi Interii Anna, nauczycielka języka angielskiego i geografii z 18-letnim stażem. Anna w trakcie ferii będzie szukać nowej ścieżki zawodowej. W trakcie poszukiwań jest już Bartosz, nauczyciel z 14-letnim stażem. - Zaczynałem w przedszkolu, obecnie uczę informatyki. Zawód wybrałem świadomie. Edukacja to moja pasja, ale w tym roku, patrząc na kolejne zmiany, coś we mnie pękło i szukam obecnie alternatywy do odejścia z zawodu - przyznaje w rozmowie z Interią. - Od samego początku swojej kariery uważam, że podstawą edukacji są dialog i relacje. Myślę, że "lex Czarnek" te dwa fundamenty rujnuje. Wskazuje się, że zmian chcieli nauczyciele, rodzice, co jest nieprawdą. Konsultacje społeczne są obecnie fikcją. Po drugie, kuratoria to obecnie organy mocno polityczne i uważam, że to my, nauczyciele, dyrektorzy i rodzice powinniśmy decydować, co jest dobre dla uczniów. Chcemy uczyć tolerancji, szacunku, otwartości na świat, a nie narzucania politycznego "widzimisię" - argumentuje nauczyciel. - Mam super placówkę, w której pracuję, ale myślę, że czasy siłaczy i siłaczek w oświacie się skończyły. Chcemy, jak każdy, godnie zarabiać, być docenianym. Chcemy szkoły porozumienia i możliwości decydowania o kierunku rozwoju naszych szkół. Myślę, że podobnie jak ja, wiele osób wcześniej czy później podejmie decyzję o odejściu - podsumowuje Bartosz. Kryzys, który jest potrzebny, by doszło do zmian Swoje wypowiedzenie złożył już Leszek Olpiński. W sierpniu zakończy pracę w szkole. W jego przypadku również "lex Czarnek" zaważył na decyzji. - Najważniejsza dla mnie była zmiana atmosfery w szkole. Ustawa jeszcze nie trafiła do Sejmu, a już wpływała na nasze funkcjonowanie. Podejmowanie współpracy z organizacjami pozarządowymi nie było oczywiste, choć nie miałem żadnych ograniczeń w podjęciu takich działań. Pojawiły się jednak wątpliwości - wyjaśnia nauczyciel. Przyznaje, że duże znaczenie miała też dla niego propozycja zwiększenia czasu pracy przy tym samym poziomie wynagrodzenia za godzinę przy tablicy. - Zdecydowały również moje odczucia dotyczące możliwości zmian w edukacji. Chciałbym w Polsce szkoły nowoczesnej, budującej kompetencje, opartej o dobre relacje, uczącej tolerancji. Tymczasem w szkole mamy narastająca kontrolę, przeładowane treściami podstawy programowe, które nie są wzajemnie skorelowane. Jestem tym zmęczony. I myślę, że podobnie zmęczeni mogą być inni nauczyciele - przyznaje Leszek Olpiński. Podkreśla, że negatywnie na nauczycieli wpływa również sytuacja pandemii, najpierw edukacja zdalna, później stacjonarna, która w każdej chwili może przerodzić się w hybrydę. - Dlatego myśli o odejściu dotyczą większej liczby osób. Nauczycielki i nauczyciele odchodzą. Także w czasie roku szkolnego - mówi nauczyciel. W jego ocenie jakość edukacji będzie się pogarszać. - Odchodzą z pracy dobrzy i doświadczeni nauczyciele, a nowych jest mało. Myślę jednak, że bez takiego osłabienia nie dojdzie do pozytywnych zmian. Jeśli szkoły będą działały tak jak do tej pory, to nikt nie zauważy ich złego stanu i nie podejmie działania. Będziemy trwać w starych problemach, a politycy będą co kadencję coś zmieniać. Tylko przez kryzys jest możliwe doprowadzenie do zawarcia takiego kompromisu dotyczącego oświaty, którego żaden rząd nie będzie chciał naruszyć - podsumowuje. "Nie potrafiłam wyobrazić sobie pracy w takiej szkole" Kasia Baczyk po 32 latach zrezygnowała z pracy w szkole. Od września nie jest nauczycielką. - Moja decyzja w dużej mierze spowodowana była właśnie "lex Czarnek". Nie potrafiłam sobie wyobrazić pracy w szkole po wejściu w życie tych przepisów. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej mnie to przerażało - przyznaje była nauczycielka. W czasie wakacji pracowała za granicą i, jak mówi, pomimo prób nieangażowania się w sytuację w kraju, docierały do niej niepokojące sygnały, związane z "lex Czarnek". - Im bardziej zbliżał się termin powrotu, tym bardziej byłam przerażona. I pewnego dnia po prostu zaczęłam się zastanawiać , czy mogę podjąć decyzję o pozostaniu w Holandii. Okazało się, że wbrew pozorom nie jest to takie skomplikowane. Zrobiłam to i uważam, że to była bardzo dobra decyzja. Odzyskałam spokój, świetnie się czuję, tylko wieści z kraju przyprawiają mnie o ból głowy - komentuje Kasia Baczyk. - Wielu moich znajomych nosi się z zamiarem odejścia z pracy i myślę, że ta fala odejść będzie bardzo duża. Szczególnie wśród dobrych nauczycieli. Nie da się po prostu pracować w szkole wykreowanej przez "lex Czarnek" zachowując do siebie szacunek . Znam osoby, które zostaną i będą dalej próbowały robić dobre rzeczy i walczyć z tą dewastacją edukacji, ale jest ich niewiele. Szkoda zdrowia. Wiem po sobie jak odżyłam. Nie wyobrażam sobie powrotu ani do polskiej szkoły ani do kraju - dodaje. Warszawa: połowa nauczycieli chce odejść Skala zjawiska, które opisujemy, nie jest znana. ZNP nie ma ogólnopolskich danych. Lokalnie temat postanowili zbadać samorządowcy z Warszawy. "Z przeprowadzonego warszawskiego badania w projekcie TEACHER DROP OUT (WYPADANIE NAUCZYCIELI Z ZAWODU) wynika, że 49 proc. nauczycieli myśli o zmianie zawodu. Badanie zostało zrealizowane przy współpracy z Uniwersytetem Warszawskim oraz uniwersytetów i instytucji badawczych w Turcji i Walii. To tylko zwiastun informacji, pełny raport badawczy opublikujemy w pierwszym półroczu 2022 roku. Jest źle" - napisała na Facebooku wiceprezydent Warszawy, Renata Kaznowska. W badaniu ankietowym uczestniczyło 828 nauczycieli ze wszystkich dzielnic Warszawy, niemal 100 proc. z placówek publicznych. Ponad 70 proc. z nich miało staż pracy powyżej 4 lat. Pytani o powody podjęcia pracy w szkole zaznaczali: zainteresowania i predyspozycje, praca z dziećmi, stabilność pracy, liczba godzin dydaktycznych, praca na rzecz społeczeństwa. Na pytanie o to, czy odczuwają satysfakcję z pracy w szkole, 22 proc. odpowiedziało "tak", 49 proc. "raczej tak", "nie" - 9 proc. i "raczej nie" - 29 proc. Jako motywatory w codziennej pracy wskazali kontakt z dziećmi, efekty pracy i godziny pracy. Demotywatorami według nich są: wynagrodzenie, trudności we współpracy z rodzicami i warunki wykonywania pracy. Wskazali również, że praca w szkole negatywnie wpływa na ich zdrowie, kondycję psychiczną i relacje w rodzinie. "W Miasto Stołeczne Warszawa brakuje około 2 tysięcy nauczycieli, wielu nauczycieli pracuje w kilku szkołach, bądź są w wieku emerytalnym. Młodych nauczycieli jest coraz mniej, nic nie zachęca ich do pracy w zawodzie. Od lat podnosimy ten problem. Potrzeba zmian systemowych i dialogu. W to miejsce dostajemy ustawę "lex Czarnek", która nie tylko nie pomaga, a wręcz pogłębi lawinowo narastający kryzys. Niedługo nie będzie komu uczyć naszych dzieci i młodzieży" - podsumowała wiceprezydent Kaznowska.