O tym, że posłowie przyjadą na Sejm, bo tak zdecydowało prezydium, jako pierwszy poinformował Patryk Michalski z RMF FM. Ryszard Terlecki potwierdza te wiadomości. Jak mówi, marszałkowie i wicemarszałkowie zdecydowali się na taki krok ze względu na presję polityków opozycji. - Niestety, dla interesu politycznego jednej partii, właściwie jednej i pół, bo mówię o Platformie oraz Konfederacji, musieliśmy przyjąć taki tryb. Nie można było inaczej. Zmiana regulaminu, która umożliwi zdalne funkcjonowanie Sejmu, byłaby możliwa tylko gdyby wszyscy się zgodzili - przekazał Interii Terlecki. Polityk uważa, że parlamentarzyści mogą narazić nie tylko pracowników Sejmu, ale także najbliższych w swoich regionach. Jak mówi, "Borys Budka wysadził wszystko w powietrze". W dobie szalejącej epidemii koronawirusa, politycy będą się starali zachować środki bezpieczeństwa. - Posłowie zostaną podzieleni na kilka sal, żeby nie musieli blisko siebie siedzieć. Ale ryzyko i tak jest duże - uważa wicemarszałek Sejmu z ramienia PiS. Jak mówi nam polityk, posłowie partii rządzącej nie będą karani za nieobecność. - Ci, którzy są chorzy nie będą głosować. Pozostali, jeśli będą mogli, stawią się - odpowiada Terlecki, kiedy pytamy go o parlamentarzystów Solidarnej Polski, którzy zmagają się z koronawirusem. - Pani marszałek zapowiedziała, że w tym wyjątkowym wypadku nie będziemy stosować normalnej procedury. Jeśli więc poseł PiS nie będzie uczestniczył w głosowaniu, jego wynagrodzenie nie będzie zmniejszane - poinformował nas Ryszard Terlecki. Jak usłyszeliśmy, parlament zbierze się tylko po to, żeby przegłosować zmianę regulaminu, która umożliwi parlamentarzystom pracę zdalną. Centrum Informacyjne Sejmu podało, że posłowie zbiorą się w czwartek o godz. 14. Jakub Szczepański