Resort Sprawiedliwości przedstawia kolejny projekt zmian. Ministrowie Zbigniew Ziobro i Michał Woś prezentują na konferencji prasowej program reform "Nowoczesne Więziennictwo". - To wielkie przedsięwzięcie legislacyjne. Dwie gigantyczne ustawy. Nie kilkadziesiąt, a kilkaset zmian. W naszym przekonaniu daleko poprawiające funkcjonowanie państwa w obszarze zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom w segmencie wykonania kary - mówi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. A Interia pyta tych, którzy na co dzień pracują z osadzonymi, czym dla nich są proponowane zmiany. - Na górze chodzi o to, żeby była fajna reforma i dobrze się to w telewizji sprzedało, a nie o naszą codzienność. Ja już widzę te "paski": "nowa reforma, sukces, rozbicie grupy przestępczej funkcjonariuszy", ale obawiamy się, że nie taki będzie efekt tych zmian - mówią w rozmowie z Interią funkcjonariusze z największych polskich zakładów karnych. Łapówki i narkotyki. "500 zł za przesyłkę, 100 zł za dostęp do telefonu" - Umówmy się, nie wszyscy z nas są nieskazitelni, a łatwy pieniądz kusi. W każdym zawodzie zdarzają się ludzie, którzy mają jakieś problemy albo są podatni i dają się wciągnąć w taką relację - przyznają nasi rozmówcy. Potwierdzenie ich słów łatwo znaleźć w doniesieniach medialnych. Grudzień 2017 - policjanci Centralnego Biura Śledczego Policji rozbijają zorganizowaną grupę przestępczą, która na terenie jednego z zakładów karnych miała wprowadzać do obrotu narkotyki. Zatrzymano wówczas 17 podejrzanych, w tym 2 funkcjonariuszy Służby Więziennej. Trzy miesiące później służby przeprowadzają kolejną akcję. Tym razem zatrzymują 9 osób. Wrzesień 2020 - media donoszą o zatrzymaniu 20 funkcjonariuszy SW, kilku adwokatów i gangsterów, w tym Andrzeja Z., pseudonim Słowik, jednego z byłych liderów mafii pruszkowskiej. Cała grupa miała według prokuratury prowadzić przestępczą działalność w Areszcie Śledczym na warszawskiej Białołęce. Zdaniem śledczych strażnicy pomagali w przemycie za mury aresztu narkotyków, alkoholu, pornografii, a nawet... robota kuchennego. Funkcjonariusze znają te głośne sprawy. Tłumaczą jednak, że to margines więziennego życia. - My nie udajemy, że takie sytuacje nie mają miejsca, bo w każdym zawodzie znajdzie się jakaś czarna owca. Ale wiemy, że nie to jest największą bolączką polskiego więziennictwa - mówi oddziałowy z jednego z ZK. - Radzimy sobie sami z kwestiami przestępczości. Żaden funkcjonariusz nie przejdzie obojętnie obok poszlak wskazujących na jakiś układ, bo takie coś godzi w nasze bezpieczeństwo i jest natychmiast zgłaszane. Nie ważne czy w małym czy w dużym kryminale. Największym problemem jest to, że "wałki" na górze nie są przez nas badane, bo nie dotyczą bezpośrednio funkcjonariuszy z pierwszej linii - dodaje autor facebookowego profilu "Służba Więzienna Okiem Klawisza". Resort mówi jednak głośno: "koniec z patologią" i ogłasza powołanie nowej więziennej komórki. Idzie nowe: Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej Projekt nowej ustawy przewiduje powołanie Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej, komórki odpowiedzialnej za zwalczanie przestępczości korupcyjnej w więzieniach. Na czele IWSW stanie Szef Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej powoływany przez ministra sprawiedliwości. - Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej zajmie się zwalczaniem przestępstw, np. narkotykowych, popełnianych przez więźniów, a także wzmocnioną kontrolą działań funkcjonariuszy, bo niestety odnotowujemy coraz większą liczbę różnych przestępstw, które są organizowane za murami zakładów karnych - mówi minister Zbigniew Ziobro. Funkcjonariusze podkreślają, że w Służbie Więziennej istnieje już Biuro Spraw Wewnętrznych, będące komórką organizacyjną Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Resort odpowiada, że BSW jest, ale nie ma uprawnień do rozpoznawania, wykrywania i zapobiegania przestępstwom popełnionym przez funkcjonariuszy SW. W projekcie nowej ustawy czytamy, że dotychczas obowiązujące przepisy prawne są niewystarczające, a projektowane rozwiązania przyczynią się do szybszego wykrywania przestępstw i skuteczniejszego ścigania ich sprawców. - Szczerze? Te nowe podmioty do zwalczania przestępczości to kolejne miejsca dla narybku oficerskiego wyprodukowanego w Wyższej Szkole Wymiaru Sprawiedliwości. Ministerstwo nie zauważa problemu tam gdzie on jest, czyli, że w dziale ochrony powoli brakuje doświadczonych rąk do pracy, a tworzą takie kwiatki - mówi autor facebookowego profilu "Służba Więzienna Okiem Klawisza". - Kolejny aparat, gdzie zasiądą kolesie tych, którzy są teraz u władzy. Jak to będzie rozwiązane? Oficerami będą funkcjonariusze bez więziennego doświadczenia i pojęcia o tym co się dzieje za murami zakładów. Niech Ministerstwo Sprawiedliwości i Centralny Zarząd zajmą się dbaniem o funkcjonariuszy. Bo teraz lepiej mają się u prywaciarza niż w służbie - grzmi jeden z naszych rozmówców. "Boimy się, że tu chodzi o bat na funkcjonariuszy" - Czytając w ustawie o uprawnieniach tej nowej instytucji to mam wrażenie, że ona posłuży głównie jako straszak albo narzędzie do mobbingu nad funkcjonariuszami. Instytucja wewnętrzna, która będzie mogła prowadzić czynności operacyjne bez zgody i bez wiedzy funkcjonariuszy przez przynajmniej 3 miesiące, a ten czas będzie można wydłużać jeszcze trzykrotnie. Mi wystarczy, że 300 kamer patrzy na mnie codziennie, a w tej chwili czego mam się jeszcze spodziewać? Będą podsłuchy montowane, ukryte kamery? Obawiam się, że będą jakieś dziwne naloty w imię potrzeby sukcesu, a potem się będzie okazywało, że to jednak wcale tak nie było - mówi jeden z funkcjonariuszy. Funkcjonariusze opowiadają o wielu przypadkach, gdzie po głośnych zatrzymaniach dochodziło do cichych uniewinnień. - Ludziom się w ten sposób rujnuje życie. Efektowane zatrzymanie, potem 6-7 lat procesu, a na koniec okazywali się niewinni. Ale o tym nikt już nie mówił - dodaje funkcjonariusz. Z projektu ustawy wynika, że Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej z uwagi na specyfikę realizacji czynności w jednostkach typu zamkniętego oraz poza jednostkami penitencjarnymi, wymaga posiadania szacunkowo 220 etatów umiejscowionych w centrali w Warszawie oraz w wydziałach zamiejscowych. - 220 nowych etatów? Skąd ich zrekrutują? Spośród nas? Bo przecież komórka będzie całkiem nowa. Jeśli będą to także całkiem nowi, świeży ludzie bez żadnego doświadczenia w codziennej pracy z osadzonymi, to życzę powodzenia. Pewne jest jedno: na pewno będą to intratne stanowiska, więc tam chętnych w przeciwieństwie do pracy u nas nie braknie - dodaje jeden z oddziałowych. "Na dole nie ma rąk do pracy, a resort tworzy na górze nowe etaty" Każdy etat w więziennictwie jest dla funkcjonariuszy gorącym tematem. Podkreślają, że w wielu więzieniach i aresztach największym problemem są właśnie braki kadrowe. - W mojej jednostce brakuje ponad 30 osób i to jest stan trwały od dawna. Na dziennej zmianie powinno być trzech, czterech funkcjonariuszy więcej. Ci co są, pracują więc dodatkowo za czterech. I mówię tutaj o sytuacji gdzie wszystko jest ok. A jak przyjdzie pojechać w konwój do szpitala bo któryś z osadzonych poczuje się źle? Lub co gorsza jeśli ma zespół odstawienny, bo przywieźli go pijanego do odbycia kary? Wtedy zaczynają się telefony po wszystkich funkcjonariuszach - dodaje strażnik. Funkcjonariusze podkreślają, że z roku na rok nie dość, że chętnych do służby jest coraz mniej, to czas rekrutacji znacząco się wydłużył i dziś trwa nawet do 9 miesięcy. A i sama formacja przestała być atrakcyjna. - Kiedyś po 15 latach można było iść na emeryturę, a z tych 15 kilka lat stało się na tzw. "kogutach", czyli wieżach ochronnych. To nie dawało tak po psychice. Teraz "kogutów" jest mniej albo w ogóle, a młodych od razu rzuca się na bezpośredni kontakt z osadzonymi. 25 lat w takich warunkach to jakaś farsa - mówi Interii autor facebookowego profilu "Służba Więzienna Okiem Klawisza". Nasi rozmówcy podkreślają, że więźniowie na brakach kadrowych funkcjonariuszy tylko korzystają. - Osadzeni mogą codziennie korzystać z telefonu. Mam 120 osadzonych na oddziale, każdego dnia przynajmniej 80 z nich chce zadzwonić i każdy ma 7 minut na rozmowę. To jest cały dzień słuchania telefonów. A przy tym trzeba zrobić masę innych rzeczy - dokonać kontroli, puścić do wychowawcy, do psychologa. To jak słyszeć czy osadzony nie kieruje grupą przestępczą przez telefon? Czy nowa ustawa to zmieni? No nie. Bo rąk do pracy tam na dole nie przybędzie - tłumaczy funkcjonariusz z jednego z największych zakładów karnych. - To co jest solą w oku tej służby to są właśnie braki kadrowe. Dlatego jak słyszę o 220 etatach w IWSW, gdzie na pewno jest to bardziej atrakcyjna praca niż praca w zakładzie karnym, na oddziale będąc samemu ewentualnie z kolegą przy 130 osadzonych, to mnie szlag trafia - przyznaje jeden z naszych rozmówców. Funkcjonariusze: Wzmocnienie bezpieczeństwa to mit W komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości czytamy: "Zmiany w pragmatyce służbowej i strukturze Służby Więziennej wprowadzą szereg rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo w zakładach karnych. Zgodnie z nowymi rozwiązaniami funkcjonariusze Służby Więziennej wykonując czynności służbowe będą mieli prawo podjąć pościg, np. jeżeli zbieg znajduje się w polu widzenia lub jest znany kierunek jego ucieczki". - Przecież my takie pościgi prowadzimy od dawna. Więc co to za nowość? Sam brałem kiedyś udział w pościgu za zbiegiem i nie przypominam sobie żebyśmy mieli problem z brakiem kompetencji w tym zakresie. Jeśli jest ucieczka to są wyznaczane przez dowódcę czy oficera dyżurnego grupy pościgowe, jest rozplanowane gdzie kto się udaje. Policję powiadamiamy, ale nie stoimy i nie patrzymy jak nam uciekają - dodaje kolejny strażnik. Projekt ustawy przewiduje także przejęcie od policji przez Służbę Więzienną czynności konwojowania osób pozbawionych wolności do udziału w czynnościach procesowych. - To jest fakt, wszystko to ogarnia policja. Jeśli wejdzie to w nasze obowiązki, to kto ich zawiezie? Przecież już teraz ledwie się wyrabiamy z tym co mamy robić. Myślę, że to będzie trochę gwóźdź do trumny dla tej formacji. Bo ta służba już nie jest atrakcyjna dla pracownika - mówi jeden z funkcjonariuszy. Nasi rozmówcy podkreślają, że w każdej służbie jest potrzebna instytucja nadrzędna, która będzie sprawowała kontrolę, ale ważne, by nie była ona oderwana od codzienności. - My wiemy ze nikt nie będzie rozmawiał z szeregowym funkcjonariuszem, który codziennie obsługuje osadzonych w oddziale mieszkalnym. Jeśli twórcy reform kogoś słuchają to głosu dyrektorów. A problem jest taki, że jeśli zdarza się bardziej ludzki dyrektor, który chciałby coś dobrego dla swoich ludzi, to od razu dostaje pytanie czy nadal chce być dyrektorem i go gaszą. Dlatego zgłaszania faktycznych problemów nie ma. Ja wiem, że mój dyrektor jak jedzie na taką odprawę to mówi, że jest wszystko super i za to go chwalą i cenią - dodaje funkcjonariusz.