Trzy tygodnie temu Jeff Bova zagonił swojego psa do wytworzonego przez opady deszczu stawu. Jak się okazało, miało to tragiczny skutek - mężczyzna zakaził się mięsożerną bakterią. Susan McIntyre, matka zmarłego przekazała, że na otwartą ranę, jaką miał jej syn, dostało się trochę wody i przez to wdała się infekcja. Jak dodała, na początku była to mała, czerwona plamka na ramieniu, jednak z czasem przerodziła się ona w "spuchniętą, pęcherzykowatą masę". - To było paskudne - podkreśla McIntyre w rozmowie z News 11 Yuma. San Diego: Woda dostała się do rany. Zakaził się mięsożerną bakterią Mężczyzna nie lubił chodzić do lekarzy i zawsze próbował leczyć się sam. Jednak kiedy nie był już w stanie poradzić sobie z ogromnym bólem, zdecydował, że uda się do szpitala. Niestety, na pomoc Jeffowi było już za późno. Po dwóch dniach pobytu w placówce mężczyzna zmarł. - Jest ciężko. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko - nadmieniła matka zmarłego. Zakażenie bakterią wywołało martwicze zapalenie powięzi. Lekarz chorób zakaźnych Shweta Warner zaznaczyła, że nie jest to zaraźliwe i rzadkie, ale poważne. Ta bakteria zabija 20 proc. ludzi, których infekuje. - Wchodzi do ciała przez przerwaną barierę skórną i szybko rozmnaża się w tkankach, przemieszczając się przez nie bardzo szybko i wydzielając toksyny - podkreśliła doktor oraz dodaje, że taka bakteria występuje często w ciepłej, słonawej wodzie i jest "szczególnie niebezpieczna dla osób o słabszym układzie odpornościowym". Zarówno matka, jak i doktor mają wspólne przesłanie. Jeśli zauważymy, że rana zaczyna puchnąć lub staje się czerwona, natychmiast należy to sprawdzić, bo infekcja rozprzestrzenia się w ciągu kilku godzin. Co więcej, bakteria może powodować infekcje skóry u zwierząt domowych.