We wtorek, w dniu inauguracji prac parlamentu XVI kadencji lider ugrupowania, które wejdzie w skład centroprawicowej koalicji, zagroził, że jeżeli nie zostaną zrealizowane jego postulaty, wyprowadzi na ulice ludzi ze "strzelbami". Wychodząc z pierwszego posiedzenia Izby Deputowanych Bossi powtórzył swe żądania przeprowadzenia gruntowanych reform, przede wszystkim decentralizacji oraz zaostrzenia polityki imigracyjnej i rewizji układu z Schengen. - To jest ostatnia okazja; albo będą reformy, albo wybuchnie wielkie zamieszanie. Jeśli lewica chce wyjść na ulice, my mamy 300 tysięcy ludzi, 300 tysięcy męczenników gotowych do walki - oświadczył Umberto Bossi. Dodał następnie: "Nie żartujemy. Nie jest nas mało. Ludzie zeszliby także z gór, ze strzelbami zawsze gorącymi". Dziennik "Corriere della Sera" podkreśla, że Umberto Bossi "nie zmienił się". Gazeta przytacza również słowa prezydenta Giorgio Napolitano, który z jednej strony stwierdził, że wierzy przyszłemu premierowi Silvio Berlusconiemu, iż strzelby Bossiego "są z papieru", ale z drugiej strony przyznał, iż dyskusja ta mu się nie podoba. "La Repubblica" pisze wręcz o irytacji prezydenta i podkreśla, że Bossiego musiał powstrzymać sam Berlusconi. Prasa przypomina, że początkowo przyszły premier zamierzał powierzyć Umberto Bossiemu stanowisko wicepremiera, ale ostatecznie postanowił, że jako szef rządu nie będzie miał zastępców. Obecnie niemal pewne jest, że lider separatystycznej Ligi Północnej zostanie ministrem do spraw reform. Swych zastrzeżeń nie kryje w środę katolicki dziennik "Avvenire", który wyraził przekonanie, że język Bossiego nie przystoi ministrowi i dlatego powinien się "uspokoić".