We wtorek w Chartum, stolicy Sudanu, słychać było odgłosy eksplozji i samolotów myśliwskich. Szturmowano m.in. domy osób pracujących dla ONZ i innych organizacji międzynarodowych. W ten sposób naruszono zawarte zaledwie kilka godzin wcześniej zawieszenie broni. Walki pomiędzy siłami zbrojnymi kraju a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) toczą się w stolicy od kilku dni. Do starć dochodzi w pobliżu dowództwa armii i pałacu prezydenckiego oraz w pobliżu dwóch baz RSF na północ i zachód od Chartum. Sudan: W walkach zginęło co najmniej 270 osób, wiele jest rannych Zawieszenie broni obowiązywało od godziny 18 czasu lokalnego, jednak próby zawarcia rozejmu nie zakończyły się sukcesem i ponownie rozpoczęły się walki. Pojawia się problem w kwestii ratowania życia rannych. Najgorsza sytuacja panuje w Północnym Darfurze, gdzie działa jeden szpital. Międzynarodowa charytatywna organizacja medyczna Médecins Sans Frontières (MSF) podała, że brakuje krwi, środków medycznych i elektryczności, co zagraża przeprowadzanym zabiegom. CNN, powołując się na Światową Organizację Zdrowia (WHO) podaje, że w wyniku zamieszek zginęło co najmniej 270 osób, a ponad 2600 zostało rannych. Według raportów ONZ, do których dotarł portal stacji, napastnicy mieli dopuszczać się napaści seksualnych na kobiety oraz kradzieży, w tym samochodów. Zgłoszono również przypadek gwałtu. Siły Wysokiego Wsparcia zaprzeczyły tym doniesieniom i podały, że "nigdy nie będą atakować żadnego personelu ani pracowników ONZ. RSF bardzo dba o przestrzeganie prawa międzynarodowego". W oświadczeniu przesłanym do redakcji obwinia się stronę przeciwną. Stolica Sudanu została zniszczona w zaciętych walkach o władzę pomiędzy "Burhanem, dowódcą wojskowym Sudanu, a Mohamedem Hamdanem Dagalo, znanym również jako Hemedti, który jest szefem RSF". Walki w Sudanie. Ostrzelany szpital, uwięzieni studenci Od kilku dni studenci z uniwersytetu w Chartum są uwięzieni w budynkach na terenie kampusu. - To przerażające, że nasz kraj z dnia na dzień zamienia się w pole bitwy - powiedział 23-letni Al-Muzaffar Farouk. Dodał, że kończy się im żywność i woda, a jeden ze studentów zginął podczas próby ucieczki z pobliskiego budynku do biblioteki. Pracownik Czerwonego Krzyża Germain Mwehu ze stolicy kraju relacjonował, że widzi dym unoszący się z budynków i słyszy eksplozje, a ulice miasta są opustoszałe. - W budynku, w którym mieszkam, widziałem rodziny z dziećmi, dzieci płaczące i przerażone podczas nalotów - dodał. W poniedziałek RSF ostrzelało szpital, w którym zginęło sześcioletnie dziecko, uszkodzono również oddział położniczy. Medycy musieli się ewakuować, pozostawiając za sobą pacjentów - w tym noworodki w inkubatorach. Również w poniedziałek sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych Antony Blinken przekazał, że doszło do ataku na amerykański konwój dyplomatyczny. Dodał, że wszyscy ludzie są bezpieczni. Zagraniczni przywódcy wzywali do zawarcia pokoju w Sudanie, a Blinken rozmawiał we wtorek osobno zarówno z Burhanem i Dagalo.