Jak powiedział Borrell, UE nie decyduje się na taki krok, bo "nie zna konkretnych powodów". Polityk wskazał, że sytuacja może się zmienić, jeśli sekretarz stanu USA Anthony Blinken przekaże informacje uzasadniające ewakuację unijnych pracowników z Ukrainy. Ministrowie spraw zagranicznych krajów UE w poniedziałek rozmawiają o sytuacji na Ukrainie. Połączą się zdalnie także z szefem amerykańskiej dyplomacji Antonym Blinkenem. Tymczasem BBC donosi, że brytyjskie władze rozpoczęły ewakuację mniej więcej połowy personelu ambasady w Kijowie. W wydanym oświadczeniu brytyjskie MSZ podkreśliło, że ambasada w Kijowie "pozostaje otwarta i będzie kontynuować wykonywanie niezbędnych zadań". Zaznaczono też, że nie było żadnych konkretnych zagrożeń dla dyplomatów. Według stacji BBC News do kraju wróci około połowa personelu.Z kolei rząd w Waszyngtonie nakazał wyjechać z Ukrainy rodzinom swoich dyplomatów i zalecił to samo "mniej istotnym" pracownikom ambasady. Przestrzegł przy tym, że rosyjska inwazja może nastąpić "w każdej chwili". 100 tys. żołnierzy przy ukraińskiej granicy Ukraina i państwa zachodnie uważają, że skoncentrowanie przy ukraińskiej granicy przez Rosję około 100 tys. żołnierzy ma służyć wywarciu presji na Kijów i wspierające go stolice. Eksperci wojskowi oraz zachodnie rządy mówią o realnej groźbie rosyjskiej agresji. Pod koniec ubiegłego roku Rosja sformułowała szereg żądań wobec USA i NATO, nazywając je propozycjami w sprawie gwarancji bezpieczeństwa. Rosja domaga się prawnych gwarancji nierozszerzenia NATO m.in. o Ukrainę, kraje Sojuszu wykluczyły już spełnienie tego postulatu. W przypadku niezrealizowania żądań Moskwa zapowiada kroki, w tym militarne, chociaż nie precyzuje, jakie mogłyby to być działania.