Handlowcy żalą się, że złodzieje biorą praktycznie wszystko m.in. ubrania czy jedzenie. Są sytuacje, gdy kradną nawet już nie po jednej rzeczy, a przychodzą z torbami po wiele artykułów wartych setki funtów. Wiedzą, że z powodu wielu podobnych incydentów policja nie jest w stanie szybko zareagować. Czym grożą napastnicy? Noże, śrubokręty, igły, młotki - takimi przyrządami grożą drobni przestępcy pracownikom sklepów. Złodzieje stają się coraz bardziej agresywni. Liczba kradzieży w sklepach w ciągu ostatniego roku wzrosła o jedną czwartą. Gdyby porównać statystyki z ostatnich trzech lat, to liczba kradzieży zdążyła się podwoić. The Metropolitan Police chce wprowadzenia technologii rozpoznawania twarzy, by w taki sposób walczyć z przestępczością. W ciągu ostatnich 12 miesięcy na wyspach odnotowano 6,7 miliona przypadków przestępstw - najwięcej od lat. Według Brytyjskiego Stowarzyszenia Handlu kradzieże w sklepach oznaczają dla handlowców niemal 100 milionów funtów strat rocznie. Przestępcy czują się bezkarni, bo aż 71 proc. sprawców kradzieży nie jest wykrywanych, mimo że Wielka Brytania ma najwięcej, obok Chin, kamer przemysłowych na świecie, które obserwują każdy ruch na ulicach. Powodem wzrostu przestępczości jest kryzys, inflacja, a więc wzrost kosztów życia, a jak twierdzą psychologowie społeczni, również desperacja. Szok na wyspach wywołała szefowa organizacji Childhood Trust Laurence Guinness: zapytała dzieci, dlaczego kradną (niektóre miały zaledwie siedem lat). Odparły, że po prostu są głodne. Właściciele sklepów zgłaszają się po rządową pomoc Na łamach "The Daily Telegraph" szefowa firmy JLP, która jest właścicielem sklepów John Lewis i Waitrose - Sharon White, opisała kradzieże w Wielkiej Brytanii jako epidemię, a ulice High Street (tak nazywa się główne ulice handlowe miast) opisała jako "cień dawnej świetności". Sieć sklepów odzieżowych Primark z kolei zwiększa liczbę kamer w placówkach, ochronę, a nawet wyposaża pracowników w kamerki, żeby mogli nagrywać napastników. Sklepy zatrudniają już nie tylko ochronę, która stoi przed wejściem, ale i tajniaków, którzy monitorują to, co się dzieje w sklepach. Na 10 zgłaszanych przypadków kradzieży policja zjawia się raz. Handlowcy proszą o pomoc rządową, a dokładnie o fundusze na zwiększenie liczby pracowników ochrony sklepów. W sumie szefowie 90 firm, miedzy innymi Tesco, napisali list do ministerstwa spraw wewnętrznych z prośbą o pomoc. Zwracali uwagę, że nie tylko notują potężne straty finansowe, ale również obawiają się o swoich pracowników, bo napastnicy napadają na ekspedientów. Część supermarketów próbuje "kusić" policjantów do pomocy... oferując im darmową kawę. Już te propozycje pokazują, że sytuacja dawno wymknęła się spod kontroli. Z Londynu dla Interii Joanna Dressler