Dziecko zmarło w wyniku ciężkiej choroby układu oddechowego. Była ona spowodowana "długotrwałym narażeniem na pleśń w jego środowisku domowym". Koronenr stwierdził także, że "nie podjęto działań mających na celu zapobieganie pleśni". Nieruchomość, w której mieszkał chłopiec, nie była - zdaniem śledczych - przystosowana do codziennych czynności życiowych, co doprowadziło do nadmiernej wilgoci i kondensacji. - Nie ma wątpliwości, że tragiczna śmierć Awaaba Ishaka będzie i powinna być decydującym momentem dla sektora mieszkaniowego - oceniła koroner Joanne Kearsley. Pleśń w mieszkaniu. Spuchnięte gardło i tchawica Rodzina chłopca powiedziała, że napady kaszlu u malucha trwały czasami do trzech dni. Jego bliscy czuli się "uwięzieni, niespokojni i przerażeni tym, co robi mu pleśń". - Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ilu pracowników służby zdrowia błagaliśmy. Oraz ilu błagaliśmy urzędników, wyrażając zaniepokojenie warunkami, w jakich żyjemy - przekazali. Awaab został przewieziony do szpitala 19 grudnia, ale został wypisany następnego ranka. Kolejnego dnia powrócił do placówki i zmarł w wyniku zatrzymaniu akcji serca wywołanym niewydolnością oddechową. - Jego gardło, tchawica i inne drogi oddechowe były tak spuchnięte, że oddychanie było praktycznie niemożliwe - powiedział dr Phillip Lumb, który przeprowadził sekcję zwłok Awaaba. Jak dodał, w krwi i płucach chłopca wykryto grzyba. Śmierć dwulatka na Wyspach. Jego rodzice pochodzą z Sudanu Ojciec Awaaba, Faisal Abdullah, przybył do Wielkiej Brytanii jako osoba ubiegająca się o azyl z Sudanu w lipcu 2015 roku. W 2018 roku dołączyła do niego jego żona, Aisha Amin. W oświadczeniu rodziny stwierdzono, że nie mają oni żadnych wątpliwości, że zostali potraktowani w ten sposób, ponieważ nie są Brytyjczykami i mają mniejszą świadomość tego, jak działa system mieszkalnictwa w Wielkiej Brytanii. Abdullah przeprowadził się do mieszkania na osiedlu Freehold w Rochdale w sierpniu 2016 r. Już wtedy zauważył czarne kropki pleśni w kuchni. Zarządcy nieruchomości kazali mu je zamalować. Od października 2018 r. a do maja 2019 r. Sudańczyk parokrotnie składał skargi i prosił o zmianę lokalu. W czerwcu 2020 r. podjął kroki prawne. Spółdzielnia mieszkaniowa stwierdziła, że jej polityką jest niewykonywanie prac w swojej nieruchomości na czas, kiedy jest ona przedmiotem skargi prawnej. Pół roku później chłopiec zmarł. Policja przekazała również, że kilka innych nieruchomości na tym samym osiedlu było skrajnie zawilgoconych. Problemy z pleśnią dotyczyły z kolei 50 proc. lokali.