Sojusznik odwraca się od Rosji. Weźmie udział w szczycie NATO
Armeńskie MSZ potwierdziło obecność swoich przedstawicieli na szczycie NATO w Waszyngtonie. To kolejny ruch władz w Erywaniu wskazujący na chęć zacieśnienia współpracy z krajami Sojuszu i odejścia od dotychczasowej, bliskiej współpracy gospodarczej i wojskowej z Rosją.

Decyzja o udziale w szczycie NATO, do tej pory przedstawiana przez armeńskie media jako nieoficjalna, potwierdzona została przez rzecznika resortu spraw zagranicznych w mediach społecznościowych.
"Minister Ararat Mirzoyan weźmie udział w wydarzeniu z partnerami z NATO w ramach szczytu Sojuszu, a także w innych wydarzeniach poświęconych 75. rocznicy powstania organizacji. Planowane są także spotkania dwustronne" - czytamy.
Kilka dni wcześniej na temat ewentualnego udziału Armenii w szczycie organizowanym w Waszyngtonie wypowiadał się przedstawiciel tamtejszego MSZ Ani Badalyan, który stwierdził, że zaproszenie zostało wystosowane przez zastępcę sekretarza stanu ds. europejskich i euroazjatyckich Jamesa O'Briena. - Armenia potwierdziła udział w tym wydarzeniu. W tej chwili nie ma innych ustaleń - podkreślił.
Armenia będzie na szczycie NATO. Moskwa oburzała się już wcześniej
Udział przedstawicieli władz w Erywaniu to pierwszy tego typu przypadek w historii. Kraj należy do sojuszu Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, który kierowany jest przez Federację Rosyjską.
W maju premier Nikol Paszinian krytycznie odnosił się do działań OUBZ, grożąc, że kraj może opuścić sojusz. Polityk zarzucił krajom członkowskim udział w konflikcie zbrojnym przeciwko Armenii w Górnym Karabachu. - W przygotowaniach do wojny brali udział nasi sojusznicy, a nie byli po naszej stronie. Znam dwa kraje OUBZ, które uczestniczyły w działaniach przeciwko nam - zaznaczył.
Krytyka organizacji ze strony premiera Armenii spotkała się reakcją władz w Moskwie. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa w rozmowie z telewizją Zvezda stwierdziła, że jej kraj wielokrotnie angażował się w pokojowe rozwiązanie konfliktów na Kaukazie.
Marija Zacharowa uderza w Zachód. "Destrukcyjny wpływ"
Kremlowska propagandystka zarzuciła władzom w Erywaniu prowadzenie antyrosyjskiego kursu, który "jest działaniem przeciwko armeńskiemu narodowi". - Erywański urzędnik powiedział, że to wszystko z powodu Rosji i OBUBZ. Oskarżam wszystkich, którzy wyznają i szerzę tę ideę o kłamstwo. To nieprawda, to kłamstwo. Erywań podjął tę decyzję po konsultacjach z Zachodem - stwierdziła.
Jak dodawała, twierdzenia, że Moskwa i Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym nie pomagały Armenii w okresach zaostrzenia konfliktu w Górskim Karabachu są kłamstwem. Według Zacharowej ewentualny konflikt militarny pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem jest obecnie zależny "bezpośrednio od tego, w jakim stopniu Erywań pozwoli UE, USA i Wielkiej Brytanii na destrukcyjny wpływ na sytuację w regionie".
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!