Chodzi o implanty wyprodukowane przez francuską firmę Poly Implant Prothese (PIP) z Marsylii z niskiej jakości silikonu stosowanego do produkcji materaców, co pozwalało tej nieistniejącej już firmie obniżyć koszty produkcji o 1 mln euro rocznie. Implanty te znikły z rynku w zeszłym roku, kiedy francuskie władze odkryły, że PIP używała do produkcji niewłaściwego silikonu. Te niebezpieczne dla zdrowia implanty mogło mieć wszczepione 30 tys. Francuzek i 40 tys. Brytyjek. Kobietom polecono, by skontaktowały się z klinikami, w których dokonały zabiegu. Same implanty kosztują kilkaset funtów, ale koszt ich wymiany może sięgnąć 5 tys. funtów. Część kobiet z implantami PIP cierpiało na przykre dolegliwości, kiedy implanty rozdarły się i zaczęły wyciekać. Brytyjski regulator rynku medycznego MGRA (Medical and Healthcare Products Regulatory Authority) ocenia, że tylko 5 proc. implantacji przeprowadziły szpitale publicznej służby zdrowia (głównie u kobiet po operacji usunięcia nowotworu), a reszta - na ogół ze względów kosmetycznych - kliniki prywatne. - Zamierzaliśmy dochodzić roszczeń wobec PIP lub jego ubezpieczyciela, ale okazało się to niemożliwe. Dlatego wytoczyliśmy sprawę klinikom. Ich lista może się powiększyć - powiedział Mark Harvey z firmy adwokackiej James Solicitors reprezentującej kobiety. Prawnicy zamierzają w pierwszej kolejności wnioskować o zgodę sądu na wystąpienie z pozwem zbiorowym (tzw. class action). - Nie szczędziliśmy zabiegów, by przekonać kliniki do polubownego rozwiązania sprawy, ale jak dotąd się nie udało - dodał. Niektóre kobiety, które wystąpiły z pozwem, skarżyły się na stany zapalne, przemęczenie, fibromialgię (schorzenie tkanek podporowych i aparatu ruchowego, idące w parze z bólami i objawami zmęczenia mięśni, wiązadeł i ścięgien) oraz zaburzenia mięśniowo-szkieletowe. Brytyjskie Stowarzyszenie Chirurgów Estetycznych uważa, że są podstawy do zwrócenia się do chirurgów plastycznych o usunięcie implantów firmy PIP, "ponieważ duża ich liczba okazała się zawodna, a kontrola jakości była niewystarczająca". Brytyjskie władze medyczne podały w środę, że na razie nie dysponują dostatecznymi dowodami, by uznać, że istnieje związek między silikonowymi implantami a zachorowalnością na raka. Związek taki uzasadniałby masowe usuwanie tych implantów przez kobiety. Jednak, jak podał w zeszłym tygodniu przedstawiciel francuskiego ministerstwa zdrowia profesor Jean-Yves Grall, wśród pacjentek z uszkodzonymi protezami marki PIP zasygnalizowano osiem przypadków raka. We Francji, gdzie według tamtejszej agencji bezpieczeństwa zdrowia doszło do ponad 1000 przypadków pęknięcia protez PIP, eksperci ministerstwa zdrowia mają w piątek zadecydować o zaleceniach dla kobiet z tymi implantami. Na silikonowe implanty piersi marki PIP według francuskiego dziennika "Liberation" do sądów wpłynęło ponad 2000 skarg i w związku z tym otwarto dochodzenie z podejrzenia o "nieumyślne zabójstwo i urazy". Francuska firma niebezpieczne silikonowe implanty eksportowała również do Włoch, Hiszpanii, Portugalii i na Ukrainę oraz do Ameryki Południowej. We Włoszech tamtejsze ministerstwo zdrowia poinformowało, że monitoruje "ewentualne ryzyko związane z implantami firmy PIP zasygnalizowane przez francuskie władze" i na czwartek zwołało spotkanie z ekspertami w tej sprawie. Według agencji AP, w Danii takich implantów wszczepiono mniej niż 100.