Rząd w wydanym komunikacie oświadczył, że premier Mario Draghi potępia akty przemocy, do których doszło też w innych miastach. Rząd kontynuuje swe zobowiązanie, by dokończyć kampanię szczepień przeciw Covid-19 - podkreśliła Rada Ministrów. To najbardziej gwałtowna manifestacja przeciwników tzw. Green Pass, który od 15 października na mocy decyzji rządu będzie obowiązkowy we wszystkich miejscach pracy w całym kraju. W wiecu uczestniczyło około 10 tys. osób. Wiele z nich wznosiło okrzyki "Wolność, wolność" i "Odzyskamy stolicę". Starcia z policją rozpoczęły się w tradycyjnym miejscu protestów antyszczepionkowców, czyli na Piazza del Popolo, skąd manifestanci rozpierzchli się po okolicznych ulicach w centrum Wiecznego Miasta. Ludzie chowali się ze strachu W odpowiedzi na akty przemocy i ataki policja użyła gazów łzawiących i armatek wodnych, m.in. w pobliżu Kancelarii Premiera - Palazzo Chigi. Zatrzymano kilku najbardziej agresywnych uczestników zajść. Media informują o scenach "ulicznych walk". W wielu sklepach ludzie schronili się ze strachu. Telewizja RAI podała, że ranny jest co najmniej jeden policjant. Grupa manifestantów wtargnęła do siedziby największej włoskiej centrali związkowej - lewicowej Cgil, zapowiadając jej "okupację". Byli wśród nich, jak ogłosili związkowcy, neofaszyści z ugrupowania Forza Nuova i antyszczepionkowcy. Starcia potępił minister zdrowia Roberto Speranza; porównał je do faszystowskiej demonstracji. Niektórzy jej uczestnicy wykonywali gest salutu rzymskiego. "To nie są manifestanci, to przestępcy" - oświadczył szef dyplomacji Luigi Di Maio.