Według agencji AFP, wydział finansowy policji przesłuchiwał ponad dwie godziny 87-letnią dziedziczkę koncernu L'Oreal w jej posiadłości w podparyskim mieście Neuilly-sur-Seine. Z racji podeszłego wieku miliarderka nie została wezwana na prokuraturę. Po przesłuchaniu funkcjonariusze dokonali - za pozwoleniem Bettencourt - rewizji w jednym z gabinetów, zabierając stamtąd dokumenty i twarde dyski komputerów. Bettencourt jest posądzana o ukrywanie przed francuskim fiskusem dużej części swoich dochodów i lokowanie ich na tajnych kontach za granicą. Z informacji otoczenia Bettencourt, podanych wcześniej w prasie, wynika, że ma ona co najmniej dwa nieznane francuskiemu fiskusowi konta w Szwajcarii na łączną kwotę 78 mln euro. Jak powiedział dziennikarzom adwokat miliarderki Georges Kiejman po zakończeniu przesłuchania, "przeprowadzono je w sposób bardzo kurtuazyjny", gdyż - jak wyjaśnił - dotyczy ono bardzo odległych wydarzeń, których szczegóły jego klientka "niekoniecznie wciąż pamięta". Według obrońcy, przesłuchanie utrudniło też to, że Bettencourt niemal nie słyszy mimo używania aparatu słuchowego. Kiejman poinformował, że policjanci pytali najbogatszą Francuzkę o status prawny wyspy Arros na Seszelach, którą przed laty nabyli państwo Andre i Liliane Bettencourt. Dziennik "Le Monde" twierdzi, że właścicielką owej wyspy, o wartości szacowanej na 500 mln euro, jest wciąż sama miliarderka i że zataiła ona ten fakt przed urzędem podatkowym. Z kolei według miliarderki, wyspa nie należy już do niej, gdyż jest zarządzana przez pewną fundację z siedzibą w Liechtensteinie. - Powiedzieliśmy policjantom, że przekażemy im dokumenty precyzujące lepiej status prawny wyspy (Arros) - dodał Kiejman w rozmowie z dziennikarzami po zakończeniu przesłuchania Bettencourt. Według adwokata, pytania śledczych dotyczyły też stosunków dziedziczki "L'Oreal" z ministrem Erikiem Woerthem i podejrzeń małżeństwa Bettencourt o nielegalne finansowanie działalności polityków prawicy, w tym prezydenta Sarkozy'ego. "Jeśli chodzi o finansowanie partii politycznych, potwierdziła ona, że nigdy jej to nie interesowało, to raczej należało do zainteresowań jej męża (Andre Bettencourt, zmarłego w listopadzie 2007 roku - PAP)" - dodał Kiejman. Media podejrzewają od wielu tygodni, że Woerth i jego żona Florence pomagali miliarderce w ukrywaniu dochodów przed fiskusem. Według dziennika "Le Figaro", Woerth ma być przesłuchany w tej samej sprawie - w roli świadka - już we wtorek. Opublikowany na początku lipca raport inspektorów finansowych oczyścił Woertha z zarzutu, że - jeszcze jako minister ds. budżetu - chronił Bettencourt przed kontrolami podatkowymi. Dokument nie rozwiał jednak wielu wątpliwości w tej kwestii. Prasa ujawniła bowiem wieloletnie bliskie powiązania otoczenia miliarderki z obecnym ministrem. Ponadto żona ministra, Florence, była w ostatnich latach pracowniczką firmy Bettencourt, zajmując się m.in. jej sprawami majątkowymi. Oprócz podejrzeń o oszustwa podatkowe Liliane Bettencourt posądzana jest o to, że w 2007 roku wsparła nielegalnie kampanię wyborczą Nicolasa Sarkozy'ego kwotą 150 tys. euro. Pieniądze te miał odebrać osobiście właśnie Woerth, wówczas skarbnik partii Sarkozy'ego - Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Oskarżenia te wysunęła na początku lipca była księgowa miliarderki Claire Thibout. Sprawa wywołała we Francji największą za obecnej prezydentury aferę polityczną, która od kilku tygodni nie schodzi z pierwszych stron gazet.