Według sondażowych wyników w wyborach do Parlamentu Europejskiego wygrało Prawo i Sprawiedliwość (43,1 proc), przed Koalicją Europejską (38,4 proc.) i Wiosną Roberta Biedronia (6,7 proc.). - Jestem rozczarowany, bo liczyłem, że będzie to przekonujące zwycięstwo. PiS nie ma nic do zaoferowania w sprawach europejskich. PiS zrujnował pozycję Polski na arenie europejskiej. Myślałem, że to będzie sprawiedliwie, czyli krytycznie, ocenione - powiedział podczas wieczoru wyborczego Radosław Sikorski. - W odróżnieniu od Węgier mamy koalicję, z którą PiS może przegrać, a to już daje nadzieje na jesień - dodał były minister spraw zagranicznych, który teraz, najprawdopodobniej obejmie mandat europosła. Wielu komentatorów wskazuje, że po przegranej Koalicji Europejskiej poważny test czeka liderów poszczególnych formacji, którzy będą musieli odpowiedzieć na pytanie, co dalej. - Gdybyśmy wygrali przekonująco, to liderom byłoby łatwiej. Formuła koalicji zdała egzamin, a koalicja nie skleciła się sama. Liderzy musieli podjąć bardzo trudne dla nich decyzje rezygnacji z samodzielnej kontroli nad listami wyborczymi na rzecz większego dobra. Dzięki temu mamy dziś sytuację, w której PiS ma z kim przegrać - dodał Sikorski. Tymczasem według wstępnych wyliczeń wynika, że Koalicja Europejska w Parlamencie Europejskim obejmie 22 mandaty. W poprzednich wyborach sumaryczny wynik wszystkich partii, które dziś tworzą KE, wyniósł natomiast 28 mandatów. - To nie jest to, o czym marzyłem, ale trend jest dobry. PiS ma z kim przegrać - dodał Sikorski. - Jako były minister spraw zagranicznych cieszę się, że mamy podwojoną frekwencję. To pokazuje, że Polacy sprawy europejskie wzięli sobie do serca, że zrozumieli, jak ważne sprawy podejmuje się w PE. Może następnym etapem będzie zrozumienie tego, że lepiej być w grupach politycznych, które podejmują decyzje, a nie w marginalnych partyjkach - powiedział były szef MSZ. Łukasz Szpyrka