Brytyjczycy mają problem. W niektórych miastach sklepy świecą pustkami, wprowadzane są też limity na warzywa, owoce i jajka. Z czym jest to związane? O tej porze roku Wielka Brytania importuje produkty głównie z Hiszpanii i Afryki Północnej. Niestety, obecne dostawy z Hiszpanii są znacznie mniejsze, gorsza pogoda wpłynęła na uprawy. Sztormy natomiast utrudniają transporty z Maroka. Co więcej, w Wielkiej Brytanii i Holandii rolnicy ograniczyli wykorzystanie szklarni do uprawy warzyw. Wszystko przez wysokie ceny energii. Ich również dotknęły warunki pogodowe - fale upałów w czerwcu, a następnie ostre, długotrwałe mrozy w grudniu. Tim O'Malley, dyrektor zarządzający Nationwide Produce, jednej z największych brytyjskich firm zajmujących się świeżymi produktami, ostrzegł w BBC swoich klientów, że może to oznaczać "poważne niedobory" również w uprawach krajowych. Zła pogoda wpłynęła szczególnie na brytyjskie uprawy marchwi, pasternaku, kapusty i kalafiora. O'Malley dodał: - Największym problemem, jaki mamy teraz jako branża, nie jest inflacja, ale matka natura. Najpierw zabrakło jajek. "Bywały dni, że nigdzie nie były dostępne" Braki szczególnie odczuła Monika Misiak, która od siedmiu lat mieszka w Aylesbury w hrabstwie Buckinghamshire. Jest szefową kuchni w lokalu, w którym stołują się pracownicy okolicznych firm i fabryk - od pracowników najniższego szczebla po dyrektorów. Organizuje też posiłki na różne spotkania biznesowe, które odbywają się w pobliskich budynkach. - W związku z tym używam w pracy bardzo różnych produktów, aby każdy gość mógł znaleźć coś dla siebie. Co więcej, nasze menu zmienia się niemal codziennie, a układane jest z miesięcznym wyprzedzeniem - mówi w rozmowie z Interią. Już dwa miesiące temu zauważyła pierwszy problem - brak jajek. - Bywały dni, że u nikogo w hurcie nie były dostępne. Jeździłam rano po mieście i szukałam ich w marketach i lokalnych sklepach, dosłownie wszędzie się zatrzymywałam i o te jajka pytałam - opowiada Monika. W marketach są jednak limity - dwa opakowania na osobę. - To mnie nie urządzało. Lokalne sklepy też nie miały ich tyle, ile potrzebowałam. Większą liczbę można było dostać tylko u rolników, a i tam zaczęło jajek brakować. To była pogoń. Jajka to podstawa naszych angielskich śniadań, ale nie tylko. To produkt, którego w kuchni nie może zabraknąć - wskazuje szefowa kuchni. W ciągu tygodnia zużywa około tysiąca jajek. Brak warzyw i owoców. Problem gastronomii Później pojawił się problem z innymi produktami. - Od kilku tygodni pieczarki nie przychodzą mi w ogóle. W sklepach są, ale też nie zawsze. Pomidory, ogórki, tych produktów w ogóle nigdzie nie ma. Ostatnio zauważyłam też braki cytrusów - wymienia Monika. - Ja nie jestem w stanie codziennie objeżdżać sklepów w poszukiwaniu produktów, których nie mogę dostać w hurtowniach - wskazuje kobieta. Problem z jajkami rozwiązała tak: umówiła się z lokalnymi sklepami zamawiającymi je od rolników - kupują ich więcej, a ona odkupuje je od nich. Z warzywami i owocami rozwiązania nie ma. - Jeśli te produkty nie są sprowadzane do Wielkiej Brytanii, to po prostu ich brakuje i nic na to nie poradzę - podkreśla. W związku z tym musi modyfikować menu. - Takie nagłe zmiany to koszmar. - Na początku była jedna wielka improwizacja. Wyciągałam to, co mam, i zastanawiałam się, co z tego mogę zrobić. Teraz już po prostu w ogóle nie uwzględniam pomidorów, ogórków czy pieczarek, planując posiłki. Ale zdarza się, że czegoś jeszcze nagle nie ma i rano trzeba kombinować - opowiada. Nie wszędzie są braki Nie wszędzie ten problem występuje. W Londynie, a dokładnie w dzielnicy Feltham, mieszka Paulina. Wysyła nam zdjęcia sklepowych półek pełnych warzyw i owoców. I mówi: - Chodzę na zakupy codziennie i nie zauważyłam żadnych braków w owocach i warzywach. Owszem, jest limit na trzy sztuki ogórków i duże opakowania malin. Ale półki są pełne tych produktów i nikt ich nie wykupuje. Magdalena, mieszkanka Gloucester, również w swoim mieście braków nie zauważyła. - Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym czegoś nie kupiła. U mnie, póki co, wszystko jest - mówi Interii. Przyznaje jednocześnie, że limity w sklepach są. Może kupić maksymalnie trzy opakowania jajek. Widziała też ograniczenia na jogurt naturalny. Na północy jest nieco gorzej. W Harrogate mieszka siostra Magdaleny. Ma problem z kupieniem niektórych warzyw, papryki nie znalazła od dwóch tygodni. Kiedy sytuacja się ustabilizuje? Monika Misiak na koniec zaznacza: - Najgorsze jest to, że nikt nie wie, kiedy sytuacja się ustabilizuje. - Wiele razy dzwoniłam do hurtowni gastronomicznych, chcąc się czegoś dowiedzieć. Każda próbowała załagodzić sprawę i zapewniano mnie, że już niedługo wszystkie produkty będą dostępne. Ale to są odpowiedzi wymijające - ocenia. - Słyszałam też o pomyśle sprowadzania warzyw z Australii i USA. Gdyby tak miało być, to byłyby jeszcze droższe, choć i tak już teraz nie są tanie. Mam nadzieję, że szybko ten problem minie - podsumowuje.