Łukaszenka kontynuuje w czwartek swoje wystąpienie przed Ogólnobiałoruskim Zgromadzeniem Ludowym. W trakcie przemówienia białoruski satrapa ponownie poruszył temat wojny w Ukrainie. Jak stwierdził, na froncie panuje impas, co tworzy warunki do rozmów pokojowych. Jednocześnie ostrzegał, że jeśli Rosja - w odwecie za zachodnie sankcje - użyje broni nuklearnej, dojdzie do "apokalipsy". Samozwańczy prezydent Białorusi oskarżył też Zachód o prowadzenie nad jego krajem stałego rozpoznania powietrznego, jak i za pomocą technologii kosmicznej. Jak przekazał, tygodniowo Białoruś w pobliżu swoich granic wykrywa "do 50 zachodnich samolotów szpiegowskich". Łukaszenka mówi o pokoju. I rozmieszcza przy granicy dodatkowe bataliony W swoim wystąpieniu Alaksandr Łukaszenka czas poświęcił także Polsce. Jak poinformowała agencja Reutera, powołując się na depeszę rosyjskiej agencji propagandowej Ria Nowosti, satrapa powiadomił, że Warszawa nie powinna obawiać się agresywnych działań ze strony Białorusi. Mimo to Łukaszenka potwierdził, że z obwodu witebskiego na zachodnie krańce kraju przeniesiono kilka batalionów - w pełnej gotowości operacyjnej. Dodatkowo Łukaszenka oskarżył Zachód i Polskę, że oddały swoje terytoria pod budowę "umocnień do ataku na wschód". Mówił też o rosyjskiej broni nuklearnej rozmieszczonej na Białorusi i analizował, że gdyby doszło do starcia, Białoruś będzie narażona na "pierwszy cios". - W przypadku ataku na Białoruś Mińsk i Moskwa odpowiedzą błyskawicznie wszystkimi rodzajami broni - groził satrapa. Samozwańczy prezydent ocenił także prawdopodobieństwo wystąpienia incydentów na białorusko-ukraińskiej granicy. Stwierdził, że jest ono "dość wysokie". Co więcej, przekazał, że w pobliżu granicy z Białorusią, stacjonuje około 120 tysięcy ukraińskich żołnierzy. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!