- To nie czas na samozadowolenie - mówi Joe Biden w trzyminutowym klipie zapowiadającym jego walkę o reelekcję. Materiał na Twitterze w tydzień obejrzało ponad 8,6 mln ludzi. Samego tweeta zobaczyły ponad 43 mln. - Dokończmy tę robotę. Wiem, że możemy. To są Stany Zjednoczone Ameryki i nie ma takiej rzeczy - powtarzam: nie ma takiej rzeczy - której nie jesteśmy w stanie dokonać wspólnie - podkreśla urzędujący prezydent na koniec nagrania. Podczas 184 sekund nagrania Biden opowiada historię ostatnich trzech lat, ale najwięcej miejsca poświęca temu, co przed Ameryką i jej obywatelami. Podkreśla, jaka będzie stawka zaplanowanych na 2024 rok wyborów prezydenckich: prawa mniejszości seksualnych, prawa kobiet, wolność osobista, stabilność instytucji demokratycznych. Wszystko przyprawione wymowną przestrogą o "ekstremistach MAGA" (od hasła Donalda Trumpa "Make America Great Again" - przyp. red.) i ujęciami ze szturmu trumpistów na Kapitol w 2021 roku. Czy to wszystko wystarczy, żeby rozgościć się w Białym Domu na kolejne cztery lata i pokonać rywala z Partii Republikańskiej, niezależnie czy będzie to Trump, czy ktokolwiek inny? W polityce trudno przesądzać cokolwiek ze 100 proc. pewnością, ale dzisiaj Biden ma w ręku poważne argumenty, których nie miał w 2020 roku. Biden, czyli faworyt Przede wszystkim, jako urzędujący prezydent przystąpi do boju o reelekcję w roli faworyta. Nieznacznego, ale jednak. Przez prawie dwa i pół roku na stanowisku dał się poznać jako polityk przewidywalny i racjonalny. Czyli kompletne przeciwieństwo swojego poprzednika. A wszystko to w arcytrudnych czasach - globalnej pandemii koronawirusa, kryzysu gospodarczego oraz wojny w Ukrainie. - Amerykańska polityka polega dziś bardziej na mobilizowaniu własnych wyborców niż na przekonywaniu wyborców konkurencji - zwraca uwagę w rozmowie z Interią dr Marcin Fatalski, amerykanista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bidena jako faworyta starcia z Trumpem widzi również dr Łukasz Pawłowski, politolog, ekspert od polityki amerykańskiej i współprowadzący "Podkastu amerykańskiego". Dr Pawłowski zwraca uwagę na jeszcze jeden czynnik, a mianowicie odstraszanie dużej części umiarkowanych wyborców przez Trumpa i ruch MAGA. - Biden będzie faworytem nie dlatego, że budzi niesamowicie pozytywne emocje wśród swoich zwolenników, bo to nieprawda, ale dlatego, że Trump i republikanie budzą dzisiaj duże obawy wśród wyborców demokratycznych oraz sporej części wyborców niezdecydowanych, a przez to działają na nich mobilizująco - zauważa rozmówca Interii. Biden, czyli przywódca na czas wojny Długo nie było wiadomo, czy Biden zdecyduje się na walkę o reelekcję. Już obejmując urząd, był przecież politykiem mocno zaawansowanym wiekowo (78 lat), a wielu amerykańskich komentatorów podawało w wątpliwość jego stan zdrowia. Gdyby wywalczył drugą kadencję, zostałby najstarszym prezydentem Stanów Zjednoczonych w historii. Miałby wówczas 82 lata. Właśnie z powodu wieku i zdrowia w amerykańskiej polityce przyjęła się wersja, że Biden będzie prezydentem "przejściowym". Miał posprzątać po Trumpie i "zrobić grunt" młodszemu pokoleniu demokratów, spośród których ktoś zastąpiłby go po jednej kadencji. Tym kimś miała być Kamala Harris, wiceprezydentka w administracji Bidena, jednak minionych dwóch i pół roku nie zaliczy do politycznie udanych. Często była oddelegowywana do spraw z góry skazanych na porażkę - jak choćby kwestia nielegalnej imigracji. Nie wyrobiła sobie pozycji dającej realne prawo myśleć o przejęciu fotela prezydenta. Na swoje pięć minut musi jeszcze poczekać. Historia i polityka lubią jednak zaskakiwać. Zaskoczyły też demokratów. Barbarzyńska agresja Rosji na Ukrainę okazała się dla Bidena i jego administracji - jakkolwiek źle to brzmi - złotym strzałem. Ku zdziwieniu wszystkich, leciwy polityk demokratów odnalazł się w geopolitycznym chaosie jak ryba w wodzie. Mówi dr Marcin Fatalski: - Krytycy Bidena podnoszą przeciwko niemu zarzut sędziwego wieku, ale ten medal ma też swoją drugą stronę. Biden to polityk, który dojrzewał w innej epoce. Próba odbudowy imperialnej Rosji czy globalna konfrontacja Ameryki z Chinami to realia zimnowojenne z ostatnich dekad XX wieku. Biden te realia doskonale rozumie, nawet jeśli ulegają one przeobrażeniu. Zdaniem amerykanisty z UJ "sukces wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę odegrał istotną rolę w podjęciu przez Bidena decyzji o walce o drugą kadencję". Biden, czyli opoka demokratów W jaki sposób Biden chce przedłużyć swój pobyt w Białym Domu? Demokraci mają już plan. Jego zarys mogliśmy zresztą zobaczyć we wspomnianym na początku artykułu klipie promującym start urzędującego prezydenta w najbliższych wyborach. Fundamentem przekazu kampanijnego obozu Bidena będzie straszenie powrotem do władzy Trumpa i radykalnego skrzydła Partii Republikańskiej. Nie bez powodu w klipie zapowiadającym walkę o reelekcję widzieliśmy ujęcia z ataku fanatyków ruchu MAGA na Kapitol. W tym kontekście Biden jest kreowany jako rozsądny i odpowiedzialny lider, człowiek środka, który dobrze sprawdził się w arcytrudnych czasach. Demokraci chcą też podkreślać konieczność obrony praw dużych grup społecznych jak osoby LGBT czy kobiety. Obecnie w Ameryce trwa polityczna awantura właśnie o te kwestie i administracja Bidena będzie chciała wskoczyć na falę antyrepublikańskiego społecznego gniewu. - Wojny kulturowe, które toczą się obecnie w Stanach Zjednoczonych, będą niezwykle istotne. Radykalizm Partii Republikańskiej w tej kwestii odpycha od niej nawet sporą część wyborców republikańskich, zdaniem których partia posunęła się w tej materii za daleko - podkreśla dr Łukasz Pawłowski, wskazując, że poza wspomnianymi prawami mniejszości seksualnych i aborcją dojdzie jeszcze m.in. debata o kształcie amerykańskiej szkoły i tym, jak mają być wychowywane amerykańskie dzieci. Na tym jednak nie koniec. Jako że w wyborach niemal zawsze kluczową rolę odgrywa gospodarka i portfel wyborców, Biden musi przekonać Amerykanów, że potrafi pokonać kryzys i przywrócić blask amerykańskiej gospodarce. - Udało mu się przegłosować ogromne pakiety inwestycyjne i teraz on oraz jego sztab muszą zrobić wszystko, żeby Amerykanie zaczęli dostrzegać wokół siebie efekty tych inwestycji - przypomina w rozmowie z Interią dr Łukasz Pawłowski. - Biden pokazuje dzisiaj Amerykanom, że plan odbudowy Ameryki jest rozpisany na dłuższy czas. Pokazuje im, co już osiągnął, ale zaznacza, że zasadnicze cele wymagają drugiej kadencji. Teraz on i jego sztab muszą przekonać Amerykanów, że skala problemów międzynarodowych, gospodarczych i społecznych wymaga kontynuacji, a Biden jest najlepszą gwarancją sukcesu - dodaje dr Marcin Fatalski. Ogłoszenie kandydatury Bidena sprawia, że demokraci odłożą planowaną zmianę pokoleniową - w przypadku porażki urzędującego prezydenta do 2024 roku, a w razie zwycięstwa do roku 2028. Partyjne prawybory będą w takiej sytuacji formalnością, a także okazją do zademonstrowania Amerykanom jedności i siły Partii Demokratycznej. Wyborcy demokratów nie powinni się jednak martwić, że ich formacja zmarnuje ten czas. Za plecami Bidena czeka już pokaźne grono przyszłych liderów - wśród nich m.in. sekretarz transportu Pete Buttigieg, gubernator Kalifornii Gavin Newsom, gubernatorka Wisconsin Gretchen Whitmer czy senator z Georgii Raphael Warnock. Biden, czyli nadzieja dla Polski Walka Bidena o reelekcję to także idealny moment dla Polski, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, który kandydat jest dla naszego kraju lepszym wyborem. Rozmówcy Interii mówią wprost: optymalnym rozwiązaniem z punktu widzenia polskiej racji stanu jest reelekcja Bidena. Dr Marcin Fatalski podkreśla, że urzędujący amerykański prezydent zainwestował bardzo wiele w Europę Środkowo-Wschodnią - politycznie, gospodarczo i wojskowo. Zbyt wiele, żeby w przypadku reelekcji nagle to porzucić. Zwłaszcza, że końca wojny w Ukrainie nie widać, a nawet gdyby do niego doszło, sytuacja geopolityczna w naszym regionie jeszcze długo nie wróci do przedwojennej normy. - Dzisiaj w polskich elitach władzy mamy do czynienia z przyjęciem do wiadomości, że to Biden jest najlepszym gwarantem zaangażowania Stanów Zjednoczonych w naszej części świata. Ta świadomość jest już i w kręgach rządowych, i w otoczeniu prezydenta - zauważa amerykanista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według dr. Łukasza Pawłowskiego Trump nigdy nie był dla Polski dobrym wyborem, ale obecnie rządzący musieli przekonać się o tym na własnej skórze. Stricte transakcyjne podejście ekscentrycznego miliardera do polityki to kij, który ma dwa końca - polskie władze cieszyły się, kiedy Trump upokarzał Francję czy Niemcy, ale do Polski również podchodził z pozycji siły i realizacji amerykańskich interesów. - Jeśli mamy polityka, który wprost mówi, że kieruje się wyłącznie amerykańskim interesem, często w sposób bardzo nieprzemyślany i krótkowzroczny, to jest fatalny partner do budowania trwałego sojuszu i powierzania w jego rękach tak istotnej kwestii jak polskie bezpieczeństwo - podkreśla rozmówca Interii. I dodaje: - Polski rząd, niezależnie od swoich sympatii i orientacji politycznej, powinien sprzyjać dzisiaj demokratom i Joe Bidenowi, bo oni gwarantują większą stabilność i przewidywalność relacji także dla Polski.