- Poziom ryzyka się zmienił - ocenił wiceadmirał Nils Andreas Stensoenses w rozmowie z agencją Reutera. Jak wyjaśnił, Kreml może jeszcze częściej podejmować próby atakowania infrastruktury energetycznej, takiej jak ropociągi i gazociągi, próbując uniemożliwiać dostarczanie pomocy walczącej Ukrainie. Rosja, jak zawsze, odrzuca takie oskarżenia i twierdzi, że Zachód próbuje wywoływać sztuczną panikę wśród społeczeństwa. Faktem jest jednak, że w ubiegłym roku Norwegowie uznawali rosyjskie działania sabotażowe za mało prawdopodobne, a ich podejście zmieniło się dopiero wraz wraz z początkiem 2024 r., kiedy to oceniono, że są one "prawdopodobne". Rosja. Norweski wywiad ostrzega przed rosyjskimi działaniami sabotażowymi Stensoenses, którego agencja odpowiedzialna jest za zbieranie danych wywiadowczych poza granicami Norwegii i wspieranie norweskiej armii, nie podał szczegółów na temat rosnących rosyjskich zagrożeń. Stwierdził jednak stanowczo, że naród prezydenta Putina stał się "mniej więcej pariasem" dla Zachodu, co może oznaczać, że ma już niewiele do stracenia w przypadku podjęcia jeszcze bardziej ryzykownych kroków. W opinii szefa norweskiego wywiadu, Kreml będzie jedynie uważał na to, aby nie sprowokować NATO do uruchomienia art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego, mówiącego o wsparciu militarnym sojuszników dla kraju, który zostanie zaatakowany. Atak na Nord Stream. Trwa intensywne śledztwo Po sabotażu gazociągów Nord Stream we wrześniu 2022 r. Norwegia rozmieściła swoją marynarkę wojenną, aby ta chroniła platformy naftowe i gazowe na Morzu Północnym, w czym wsparli ją sojusznicy z NATO.Mimo tego, norweska infrastruktura energetyczna jest tak rozległa (gazociągi rozciągają się na ok. 9 tys. km), że trudno całkowicie ją ochronić. Poza tym, kraj posiada ponad 90 morskich pól naftowych i gazowych. Moskwa wielokrotnie skarżyła się, że Niemcy, które są odpowiedzialne za śledztwo ws. wydarzeń na Nord Stream, nie robią wystarczająco dużo, aby zbadać tajemnicze eksplozje, które skutkowały uszkodzeniem dwóch rurociągów transportujących rosyjski gaz do Europy po dnie Morza Bałtyckiego. Do dziś nikt nie przyznał się do spowodowania wybuchów, które nastąpiły siedem miesięcy po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę. Zachód dostrzega rosnące zagrożenie ze strony Rosji. Kreml odpiera zarzuty Pod koniec sierpnia służby bezpieczeństwa z siedmiu europejskich krajów poinformowały norweskich dyrektorów i urzędników ds. energii o prawdopodobnym rosnącym zagrożeniu dla infrastruktury krytycznej ze strony Rosji. W spotkaniu udział brały Norwegia, Niemcy, Belgia, Niderlandy, Finlandia, Szwecja i Islandia, podkreślające kluczowe znaczenie Norwegii jako dostawcy gazu i ropy naftowej do Europy. Jak wówczas wspomniano, zagrożenie związane może być nie tylko z operacjami szpiegowskimi, ale także właśnie aktami sabotażu. Przypomniano również, że w kwietniu dwóch obywateli niemiecko-rosyjskich zostało aresztowanych w Niemczech pod zarzutem planowania ataków sabotażowych m.in. na amerykańskie obiekty wojskowe. Rosyjska ambasada w Berlinie odrzuciła wówczas wszelkie zarzuty, nazywając je "absurdalnymi i kuriozalnymi". Źródło: Reuters --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!