Wybory we wschodnich Niemczech oraz ostatnie wydarzenia, takie jak atak nożownika w Solingen czy próba zamachu w Monachium, gdy znany policji islamista strzelał do policjantów w okolicach izraelskiego konsulatu, mocno potrząsnęły niemieckimi politykami. To jeden z głównych, jeśli nie najważniejszy temat w ostatnich dniach w Niemczech. Wszyscy są teraz zgodni co do jednego - nielegalną imigrację trzeba ograniczyć. Tyle że wciąż brakuje jednomyślności, jak to zrobić. Niemcy. Migracja spędza sen z powiek Berlina Niemiecka chadecja z jej liderem Friedrichem Merzem zaproponowała nawet, by wprowadzić na jakiś czas zasadę ultra vires, czyli działania poza kompetencjami. Oznaczałoby to zawieszenie zasady, że prawo unijne jest nadrzędne wobec prawa niemieckiego. To pozwoliłoby, zdaniem Merza, na "załatwienie problemu migracyjnego" bez konieczności oglądania się na Brukselę. Ten pomysł, jak dowiedziała się Interia, wywołał w urzędzie kanclerskim konsternację, bo takie działanie byłoby otwarciem w Unii Europejskiej puszki Pandory i stałoby się narzędziem, z którego mogliby w przyszłości korzystać tacy politycy jak Wiktor Orban, który już niejednokrotnie próbował omijać lub wymijać unijne przepisy. Migracja w Niemczech. Ultimatum dla Scholza Jutro niemiecki rząd ma ponownie zaprosić opozycję i przedstawicieli niemieckich krajów związkowych na rozmowy w sprawie rozwiązania problemu migracyjnego. Czy do nich dojdzie, trudno powiedzieć. Bo szef CDU Friedrich Merz postawił Scholzowi jasne ultimatum. Albo będzie jasna deklaracja w sprawie deportacji tych, którzy w Niemczech być nie powinni, albo nie będzie kolejnych rozmów. Do dyskusji włączył się również lider bawarskich chadeków. Szef CSU Markus Söder proponuje również długoterminową zmianę prawa azylowego. - Musimy przekształcić prawo azylowe z prawa podmiotowego w prawo instytucjonalne - stwierdził Söder. - Oznaczałoby to, że Niemcy same decydują, kto wjeżdża do kraju i ile osób w nim przebywa. Dawałoby to nam faktyczną możliwość podejmowania decyzji o tym, z jakich powodów - czy to z powodów zawodowych, migracja jest konieczna, czy jakie świadczenia humanitarne możemy oferować w ramach określonych kontyngentów - tłumaczył. Również w samej koalicji rządzącej nie ma jedności co do tego, jak rozwiązać problem. Szef FDP, Christian Lindner, w programie "Raport z Berlina": - Jestem przekonany, że musi istnieć forma odesłań. Poza tym jest to tylko jedno z narzędzi, których powinniśmy używać - powiedział Lindner. - Powinniśmy także rozważyć zwiększenie liczby bezpiecznych krajów pochodzenia. Powinniśmy dalej redukować bodźce do nielegalnej migracji do naszego niemieckiego systemu opieki społecznej. Kanclerz Scholz jest naciskany właściwie z każdej strony, sam jednak niewiele mówi o sprawie publicznie, deklarując jedynie, że problem trzeba rozwiązać - dodał polityk. Niemieckie miasta chcą specjalnej grupy zadaniowej Kanclerz Scholz naciskany jest też przez kraje związkowe, które wraz z powiatami i gminami realnie stają codziennie przed problemem migracji, bo są odpowiedzialne za przyjmowanie i zapewnienie warunków imigrantom i uchodźcom. Już od kilku miesięcy premierzy kilku landów jasno zażądali od rządu w Berlinie powiększenia liczby krajów tzw. bezpiecznych, czyli krajów, z których wnioski azylowe byłyby z automatu odrzucane. Coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu systemu rozpatrywania wniosków azylowych w krajach trzecich, np. w Rwandzie, jak chciała to zrobić Wielka Brytania. Jednak 21 z 28 ekspertów z MSW uznało, że pomysł jest nierealny i zbyt drogi do zrealizowania. W debacie, dotyczącej migracji, Niemiecki Związek Miast i Gmin wzywał do podjęcia dodatkowych działań, mających na celu ograniczenie nielegalnej migracji oraz utworzenie "Grupy Zadaniowej" - tzw. task force ds. deportacji. "Należy zintensyfikować wysiłki, aby osoby bez prawa pobytu wracały do swoich krajów" - stwierdził przewodniczący Związku, André Berghegger, w rozmowie z gazetą "Rheinische Post". "Powinna zostać powołana federalna 'Grupa Zadaniowa ds. Deportacji', aby przyspieszyć i usprawnić te procesy." Na razie jednak prócz dyskusji i politycznej kłótni przed kolejnymi wyborami lokalnymi, tym razem w Brandenburgii, nie ma żadnych konkretnych pomysłów, jak rozwiązać problem nielegalnej migracji. Doraźnie niemiecka minister spraw zagranicznych dziś popołudniu zdecydowała jedynie o wprowadzeniu od 16 września na sześć miesięcy kontroli granicznych z Danią, Belgią, Holandią, Francją i Luksemburgiem. To oznacza, że kontrole te odbywać się będą na granicach ze wszystkimi sąsiadami. I już dziś padały sugestie, że kolejne terminy, w tym z Polską (kontrole obowiązują do 15 grudnia), będę wydłużone. Tomasz Lejman ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!