31 stycznia prezydent Korei Płd. Jun Suk-jeol potępił rozwój północnokoreańskiego programu broni nuklearnej w celu utrzymania obecnego reżimu. W reakcji Marija Zacharowa powiedziała, że napięcie między obiema Koreami wynika "głównie z bezczelnej polityki Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, w tym Republiki Korei i Japonii". - Seul wydaje się nie zdawać sobie sprawy, że dominująca pozycja Stanów Zjednoczonych bezpowrotnie odchodzi w przeszłość, a Południe może okazać się niczym więcej niż małą kartą przetargową w geopolitycznych grach Waszyngtonu - stwierdziła rzeczniczka rosyjskiego MSZ. Słowa Zacharowej odbiły się echem. Zareagowało MSZ Korei Południowej Ministerstwo spraw zagranicznych w Seulu nazwało te uwagi "niegrzecznymi, ignoranckimi i stronniczymi, poniżej poziomu rzecznika ministerstwa spraw zagranicznych kraju". "Komentarze te ignorują oczywistą i obiektywną rzeczywistość groźnej retoryki Korei Północnej i ciągłych prowokacji, które eskalują napięcie na Półwyspie Koreańskim i w regionie" - podkreślił południowokoreański resort. Seul podkreśla, że reakcja Moskwy na wypowiedź prezydenta Korei Płd. będzie miała jedynie negatywny wpływ na stosunki między obydwoma krajami. Korea Południowa a USA. Wspólne ćwiczenia? W opublikowanym na początku stycznia wywiadzie prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeol stwierdził, że "w obliczu zagrożenia ze strony Korei Północnej Seul i Waszyngton dyskutują o możliwości przeprowadzenia wspólnych ćwiczeń z udziałem elementów amerykańskich sił nuklearnych". Słowom południowokoreańskiego przywódcy zaprzeczył jednak Joe Biden. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!