Wypowiedź generała o naruszeniu granicy Litwy wywołuje coraz większe poruszenie w Rosji. Tym razem do sprawy postanowił się odnieść wiceszef Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Dmitrij Miedwiediew w niedzielę opublikował obszerny wpis, w którym podzielił się swoimi przemyśleniami na temat ostatnich wydarzeń na świecie. Pisał między innymi o polityce rosyjsko-fińskiej, planie zwycięstwa Wołodymyra Zełenskiego, dostawach broni dla Ukrainy. Na czwartym miejscu jego "przeglądu międzynarodowego" znalazło się wystąpienie generała Rajmunda Andrzejczaka. Miedwiediew obraża polskiego generała "Pojawił się jeszcze jeden odważny pszek" - zaczyna Miedwiediew. "Pszek" to obraźliwe określenie Polaka na wschodzie. Wyrażenie odnosi się do dźwięków w języku polskim. "Były szef Sztabu Generalnego zaplutej Polski Andrzejczak, grozi Rosji atakiem bezpośrednio na Sankt-Petersburg. Niech on, emerytowany głupiec, pamięta o licznych rozbiorach Polski i nie budzi bestii. To Warszawa była częścią Imperium Rosyjskiego" - napisał były prezydent i były premier Rosji. W jakim stopniu ta historyczna perspektywa przekłada się na współczesną rzeczywistość, Miedwiediew już nie wyjaśnia. Według tej logiki można cofnąć się w przeszłość jeszcze bardziej, niecałe 200 lat od ostatniego rozbioru i wspomnieć chociażby rok 1610, po którym Rzeczpospolita Obojga Narodów przez dwa lata kontrolowała Moskwę. Złośliwości historyczne to specjalność Miedwiediewa i niejednokrotnie były przyczyną żartów. Były wiceminister MSW Ukrainy Anton Heraszczenko napisał w mediach społecznościowych, że niedzielna twórczość Miedwiediewa to nie przegląd międzynarodowy, tylko "alko-recenzje". Rajmund Andrzejczak i Petersburg. Co powiedział generał? Miedwiediew odnosił się do wystąpienia generała Andrzejczaka podczas konferencji Defending Baltics, która dotyczyła między innymi zagrożeń ze strony Rosji i bezpieczeństwa wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego. Niemiecki "Bild" zacytował fragment wystąpienia generała, kiedy ten odnosił się do perspektywy naruszenia granicy państwowej Litwy przez Rosję. - Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie cele strategiczne w promieniu 300 kilometrów. Uderzymy bezpośrednio w Petersburg - podkreślił Andrzejczak. Dodał, że Rosja musi zdawać sobie sprawę, iż "atak na Polskę lub kraje bałtyckie oznaczałby również jej koniec, nawet bez użycia bomb atomowych". Rajmund Andrzejczak wskazał też na systemy rakietowe kupowane przez Polskę, które przy wykorzystaniu odpowiedniej amunicji mogą dysponować zasięgiem 900 kilometrów. W linii prostej od naszej granicy do Petersburga jest niecałe 800 kilometrów. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!