Rozpoczął się drugi dzień negocjacji nad budżetem UE w Brukseli. Różnice w poglądach nad przyszłą perspektywą finansową zdają się pogłębiać. Niewykluczone, że przywódcy 27 krajów Wspólnoty jeszcze dzisiaj wrócą do siebie. Bez przełomu i bez większych sukcesów. - Nie da się zrobić więcej za mniej pieniędzy, a tak postulują niektórzy. Będąc wśród najbogatszych krajów UE, chcą zmniejszać dostęp do środków krajom, które doganiają, które się szybko rozwijają, ale ze względu na wcześniejszą sytuację historyczną mają bardzo dużo jeszcze do nadrabiania - kontynuował szef polskiego rządu. "Oszczędna czwórka" nie ustępuje W Brukseli trwa nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej. Pomimo rozmów bilateralnych, które trwały do wczesnych godzin porannych, nie udało się znaleźć punktów stycznych. Oszczędne państwa, nazywane "oszczędną czwórką", nie zgadzają się na wzrost wydatków i nalegają, by wysokości budżetu unijnego oscylowała wokół 1 proc. To głównie: Holandia, Austria, Dania i Szwecja. Ostatnia propozycja Charlesa Michela, szefa RE, zakładała budżet w wysokości 1,074 proc. dochodu narodowego brutto wszystkich 27 państw. Niemcy, a także inne kraje, korzystające z rabatów od wpłat do wspólnej kasy, domagają się ich utrzymania. Ich likwidacji chcą z kolei ci, którzy nie mają żadnych upustów, czyli ponad 20 krajów członkowskich. Podobna grupa jest przeciwna cięciom w polityce spójności i wspólnej polityce rolnej. Klincz w negocjacjach - Nastąpił w nocy pewien klincz. My zaprezentowaliśmy nasze postulaty, warunki, podobne zresztą, jak Grupa Wyszehradzka. Zasadniczo dążymy do tego, żeby nasi partnerzy z Europy Zachodniej, kilka mniejszych państw UE, zrozumiało, że jednolity rynek europejski, wielki, wspólny rynek, to jest prawdziwa korzyść. Sam budżet UE jest tylko pewną częścią, wycinkiem wielkiej przygody pod tytułem Unia Europejska, przygody, która jest dobra dla wszystkich. Musi być ona jednocześnie ambitna. W ślad za ambicją muszą iść pewne środki. Tutaj co do tego próbujemy przekonać kilka państw UE. Nie wiem, czy to się uda podczas tego szczytu Rady Europejskiej. Jeżeli nie, to czekają nas kolejne posiedzenia - tłumaczył Morawiecki. Szef polskiego rządu przypomniał, że Polska będzie bronić twardo własnych interesów. - Jesteśmy w gronie państw, które mają podobne spojrzenie zarówno na politykę spójności, wspólną politykę rolną, na inwestycje w naukę, w innowacyjność. Udało nam się zbliżyć stanowiska w wielu sprawach. Nasze rozmowy bilateralne były niezłe. Przewodniczący RE stara się doprowadzić do kompromisu i bardzo to doceniamy. Jednak, jaki będzie finalny efekt, zobaczymy. Będziemy dłużej negocjować, jeśli będzie podstawa, a jeżeli nie, to będziemy się spotykać na kolejnych posiedzeniach - dodał. Z Brukseli Bartosz Bednarz