Łukaszenka zaskoczył ekspertów. Wypowiedział się o śmierci Prigożyna
Wciąż nie ma oficjalnego potwierdzenia śmierci Jewgienija Prigożyna, jednak doniesienia z Rosji chętnie skomentował Alaksandr Łukaszenka. Białoruski przywódca zapewnił, że Władimir Putin nie ma z tym nic wspólnego. "Wystąpienie miało na celu zrównoważenie relacji z Kremlem i utrzymanie kontroli wewnątrz państwa" - ocenia amerykański think-tank ISW. Eksperci przewidywali wcześniej, że samozwańczy prezydent będzie chciał unikać tematu szefa Grupy Wagnera w swoich wystąpieniach.

- Władimir Putin nie miał nic wspólnego z katastrofą samolotu w obwodzie twerskim. Znam go, on jest wyrachowany, bardzo spokojny, opieszały. Nie mogę sobie tego wyobrazić, że on miałby cokolwiek do czynienia z tą sprawą i rzekomo jest winny. To po prostu byłoby nieprofesjonalne - powiedział w rozmowie z reżimową agencją prasową Alaksandr Łukaszenka.
Białorusin zapewnił, że mimo ewentualnej śmierci Jewgienija Prigożyna, w jego kraju najemnicza Grupa Wagnera wciąż będzie obecna. - Najemnicy na nic się nie skarżą. Szef KGB skontaktował się z nimi na moje polecenie i przekazał im tylko jedną wiadomość: dotrzymamy wszystkiego, co ustaliliśmy z Prigożynem - dodał wschodni dyktator.
Amerykański Instytut Badań nad Wojną ocenia, że niespodziewane wystąpienie Łukaszenki miało na celu zrównoważenie relacji z Kremlem i utrzymanie kontroli wewnątrz państwa.
ISW: Łukaszenka chce pozować na suwerennego przywódcę
"Wywiad stał jednak w kontrze do jego wcześniejszych wypowiedzi o wynegocjowanym przez niego porozumieniu między Kremlem a Prigożynem. ISW błędnie przewidywał, że Łukaszenka powstrzyma się od publicznych oświadczeń w sprawie śmierci Prigożyna, aby nie pogorszyć jego niepewnej pozycji w stosunkach z Kremlem" - oceniają waszyngtońscy analitycy.
Badacze zwracają uwagę na kurczący się kontyngent rosyjskich najemników na Białorusi. Świadczyć mają o tym zdjęcia satelitarne, które niedawno pojawiły się w mediach i to właśnie w tym celu Łukaszenka udzielił wywiadu Belcie.
"Polityk rutynowo chciał pozować na suwerennego przywódcę, pomimo de facto okupacji jego kraju przez Rosję. Nie chciał też, aby w oczach opinii publicznej uchodzić za osobę, która wynegocjowała porozumienie jednostronnie zerwane przez Kreml" - dodają Amerykanie.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!