Siły Obronne Izraela (IDF) zakładają, że spór może wywołać konflikt, który doprowadzi do "wielodniowych walk i reakcji militarnej". "Jesteśmy silni i przygotowani na taki scenariusz, ale nie chcemy tego" - powiedział Ganc w wywiadzie radiowym. Hasan Nasrallah, przywódca Hezbollahu, oznajmił 9 sierpnia, że "każda ręka" wyciągnięta po libańskie złoża "zostanie odcięta". Nasrallah nie ma oficjalnego stanowiska politycznego, ale jest właściwie jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Libanie. Kieruje przy tym organizacją polityczno-wojskową, która jest potężniejsza niż libańska armia i świetnie wyposażona w rakiety i drony, które dostarcza Hezbollahowi jego protektor, czyli Iran - wyjaśnia "Economist". Hezbollah walczy o wpływy W sporze o granicę morską między Libanem i Izraelem, które nie utrzymują relacji dyplomatycznych, mediatorem są USA. Wojna byłaby jednak na rękę Nasrallahowi; Hezbollah stracił w dużym stopniu popularność w Libanie i jego przywódca chce przywrócić mu status i wpływy, kładąc nacisk na to, że jest to tyleż partia, co organizacja zbrojna, mająca doświadczenie w walce z Izraelem - wyjaśnia "Economist". Tymczasowy rząd Libanu, na czele którego stoi Nadżib Mikati, zażądał od Hezbollahu, by "trzymał się z daleka" od sporu z Izraelem - pisze brytyjski tygodnik. Jednak w weekend Nasrallah ostrzegł, że jeśli państwo żydowskie nie pójdzie na ustępstwa w negocjacjach prowadzonych za pośrednictwem USA, to "dojdzie do eskalacji konfliktu" - pisze Times of Israel. Podwodne złoża gazu to nie jedyna przyczyna sporów państwa żydowskiego z Libanem; Mikati obiecał w ubiegłym roku, że odbierze Izraelowi terytorium, które kraj ten w 1967 roku zabrał Syrii - farmy Szeba, zwane po hebrajsku Har Dow - pas lądu między Wzgórzami Golan a granicą libańsko-syryjską.