Do katastrofy lotniczej, w której życie straciły dwie osoby, doszło w niedzielę wieczorem. Służby ratunkowe otrzymały wezwanie chwilę po godzinie 20 i wyruszyły na miejsce wypadku w pobliżu wioski Arkösund. W akcję zaangażowanych było wiele sił. Mowa o straży przybrzeżnej i pracownikach Towarzystwa Ratownictwa Morskiego. W poszukiwaniach pasażerów rozbitego samolotu sportowego udział brał też helikopter ratunkowy z Visby. Późnym wieczorem nurkowie odnaleźli pierwsze ciało, około godziny 22 z morza wyciągnięto także drugą ofiarę. Czytaj także: Kilka tygodni w środku amazońskiej dżungli. "Cudowne odnalezienie" dzieci Christer Ekeroth, kierownik zespołu ratownictwa lotniczego, przekazał SVT Nyheter, że przy pomocy sonarów odszukano też wrak maszyny. Samolot leży na dnie i jest zniszczony. Rzecznik prasowa Szwedzkiej Administracji Morskiej Sara Erkisson powiadomiła, że wyciekało z niego paliwo. Katastrofa samolotu sportowego na Bałtyku. Wyleciał z Polski Na pokładzie maszyny, która wystartowała z Polski, znajdowało się dwóch obywateli Węgier. Policja przekazała, że ofiary miały około 40 lat. Z ustaleń służb wynika, że pasażerowie zmierzali w stronę miejscowości Järna, która znajduje się w połowie drogi między wybrzeżem Bałtyku a podnóżem Gór Skandynawskich. Jak się jednak okazuje, mały samolot sportowy niespodziewanie zboczył z trasy i zaczął lecieć w kierunku portu lotniczego Sztokholm-Skvasta w gminie Nyköping. W pewnym momencie zaczął tracić wysokość i runął do morza. Szwedzka policja wszczęła w sprawie śledztwo, ale nie podejrzewa, że doszło do przestępstwa. To w takich przypadkach rutynowa procedura. "Dochodzenie najprawdopodobniej pokaże, że był to tragiczny wypadek" - czytamy na portalu Aftonbladet. Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!