Na początku listopada japoński premier Fumio Kishida odniósł się do wspólnych ćwiczeń rosyjskich i chińskich bombowców, przeprowadzonych nad wodami otaczającymi Japonię. Szef tokijskiego rządu wyraził "zaniepokojenie" i zapowiedział "drastyczne podniesienie zdolności obronnych" kraju. - Nasilające się próby jednostronnej zmiany "statusu quo" sprawiają, że środowisko bezpieczeństwa wokół Japonii jest obecnie najbardziej skomplikowane od II wojny światowej - ocenił Kishida. W Japonii obowiązuje konstytucja z 1946 r., której artykuł 9. mówi o wyrzeczeniu się prawa do wojny. Formalny pacyfizm nie zmienia faktu, że Kraj Kwitnącej Wiśni dysponuje pokaźną armią, nazywaną Siłami Samoobrony, powołanymi do życia w 1954 r. Dziś to potęga nie tyle liczna (250 tys. ludzi), co wyposażona w doskonały sprzęt i broń, których mogą Japończykom pozazdrościć przedstawiciele sił zbrojnych większości krajów świata. Znamienne nazewnictwo Najliczniejszy pozostaje komponent lądowy (150 tys. wojskowych), lecz to Morskie Siły Samoobrony (jap. Kaijō Jieitai) mają najbardziej imponujący arsenał. Składają się na niego cztery niszczyciele śmigłowcowe, osiem większych i 31 mniejszych niszczycieli rakietowych. Zastosowane nazewnictwo jest znamienne, w pierwszym przypadku mówimy bowiem o jednostkach będących w istocie lotniskowcami (których formalnie Japonia posiadać nie może). Dwa z nich, typu Izumo, zostały dostosowane do przenoszenia samolotów F-35 (morskiej wersji B - krótkiego startu i pionowego lądowania). Wspomniane duże niszczyciele rakietowe - wypierające 10 tys. ton i więcej - to de facto krążowniki, okręty o klasę wyżej. Wyposażone w nowoczesne systemy kierowania walką oraz całą paletę wyrzutni, zdolne są zwalczać nie tylko cele morskie, ale też tworzyć przeciwlotniczy i przeciwrakietowy parasol chroniący flotę i macierzyste wyspy. Dość powiedzieć, że pojedynczy okręt klasy Maya ma siłę rażenia większą niż cała marynarka wojenna RP. Na straży japońskich interesów czuwa też pokaźna flotylla podwodna, składająca się z 18 jednostek (niebawem będzie ich ponad 20). Japońskiego nieba chronią dwie setki ciężkich myśliwców F-15 i ponad 80 maszyn oznaczonych jako F-2. To lokalna odmiana F-16, nazywanego - z uwagi na lepsze parametry - "szesnastką na sterydach". Tokio zamówiło również ponad 150 najnowocześniejszych F-35, z których kilkanaście pełni już służbę. Ile wynosi budżet wojskowy Japonii? A zakupów będzie więcej. Wiosną zeszłego roku rząd premiera Kishidy przyjął dokument, na mocy którego w ciągu pięciu lat Japonia dwukrotnie zwiększy wydatki na obronność. Do 2 proc. PKB, co oznacza docelowy budżet wojskowy w wysokości 111 mld dol. - trzeci najwyższy na świecie (czwarty, jeśli uwzględnić szacowane rosyjskie wydatki na wojnę w Ukrainie). W rozpoczętym w kwietniu nowym roku budżetowym Japonia przewidziała wzrost wydatków na obronę o 26 proc. w porównaniu do minionego okresu rozliczeniowego. Dodatkowe pieniądze mają pozwolić na zbudowanie "zdolności do kontrataku" - dać m.in. możliwość rażenia celów na dalekich dystansach, poprawić efektywność ochrony cyberprzestrzeni oraz pozyskać nowe systemy bezzałogowe. Zbrojeniom towarzyszy dyskusja o rozmieszczeniu w Japonii amerykańskiej broni nuklearnej. Miałoby to odbyć się w taki sposób, jak w przypadku europejskich państw NATO (gdzie pieczę nad głowicami sprawują Amerykanie), jednak pomysł na razie nie zyskuje szerszej akceptacji. Ma to zapewne związek z japońskim "urazem do atomu", wynikłym z doświadczeń z 1945 r. Niezależnie od tego, zmiana nastawienia do pacyfistycznej formuły państwa jest trendem stałym i rosnącym. Obecnie 64 proc. Japończyków opowiada się za wzmacnianiem potencjału obronnego Japonii. To najwyższy wynik w historii sondażu, przeprowadzanego przez uniwersytet tokijski regularnie od 2003 r. Japonia. Miękkie mocarstwo Japoński dług publiczny stanowi 2,5-krotność PKB, co czyni go rekordowym pośród wysoko rozwiniętych gospodarek. Dlatego niektórzy ekonomiści uważają kosztowną remilitaryzację za kontrowersyjny pomysł. Rząd pozostaje głuchy na argumenty sceptyków i aby sfinansować wydatki obronne, zdecydował się na emisję obligacji budowlanych - w tym roku fiskalnym na kwotę 434 mld jenów (2,86 mld dol.). Podkreśla się przy tym, że duża część pieniędzy zostanie w kraju, Japonia ma bowiem rozwinięty przemysł zbrojeniowy. Co więcej, Tokio przygotowuje się do złagodzenia polityki transferu uzbrojenia - obecnie zakazuje ona eksportu tzw. broni śmiercionośnej. Zwielokrotnione zamówienia z wewnątrz i z zewnątrz wzmocnią krajową zbrojeniówkę - przekonują militaryści. Gospodarka, która przez dwie dekady borykała się z marazmem, zyska dodatkowy impuls. Lecz nie o korzyści czysto ekonomiczne tylko chodzi. Japonia to wyspiarskie państwo, w przypadku którego zabezpieczenie szlaków żeglugowych urasta do rangi życia i śmierci. Japońska strefa wyłączności gospodarczej to 4,5 mln km kw. (siódma pod względem wielkości na świecie, odpowiadająca 14-krotnej wielkości Polski). Kraj rozłożony jest na wyspach, których łączna długość (z północy na południe) przekracza trzy tysiące kilometrów. Na północy graniczy z Rosją, z którą formalnie pozostaje w stanie wojny. Stosunkowo wąskie Morze Japońskie odgradza Nippon od Korei Północnej, Morze Wschodniochińskie od Chin. Oba deklaratywnie komunistyczne kraje dysponują arsenałami jądrowymi i rakietowymi, i o ile państwo Kimów nie rzuca otwartego wyzwania Japonii, o tyle Pekin dąży do regionalnej hegemonii kosztem swoich sąsiadów. Japoński rząd wychodzi z założenia, że agresywna polityka Rosji w Europie zachęci Chiny do podobnych działań w regionie Indo-Pacyfiku. Fakt, iż Moskwie nie wychodzi - jej armia dostaje w Ukrainie solidne baty - niekoniecznie działa na Chińczyków odstraszająco. Pekin po prostu uwzględni rosyjskie doświadczenia i lepiej się przygotuje, nim ostatecznie sięgnie po rozwiązania siłowe. W Tokio wolą być na tę opcję przygotowani, więc Japonia się zbroi i mówi o tym wszem i wobec, rezygnując z wizerunku "miękkiego mocarstwa". Marcin Ogdowski