Media na Bliskim Wschodzie donoszą o ataku rakietowym w Syrii. Przeprowadzić go miał Izrael, a w nalocie zginął Sajed Razi Musawi. Był on jednym z kluczowych dowódców Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Państwowa irańska telewizja przerwała nadawanie programu, aby poinformować o śmierci islamisty. W komunikacie przekazano, że Musawi był "jednym z tych, którzy towarzyszyli generałowi Kasemowi Sulejmaniemu, dowódcy elitarnej jednostki Al-Kuds, gdy ten został zabity przez Amerykanów w 2020 roku w Iraku". Wtedy rozkaz eliminacji wydał Donald Trump. Ambasador Iranu w Damaszku Hossein Akbari powiedział irańskiej telewizji państwowej, że Musawi został oddelegowany do ambasady jako dyplomata i został zabity przez izraelskie rakiety po powrocie do domu z pracy. Zamach w Syrii. Izrael nabrał wody w usta Teheran zapowiedział "rozliczenie uzurpatorskiego i dzikiego reżimu syjonistycznego za tę zbrodnię". Rzecznik irańskiego MSZ wskazał na "prawo Iranu do podjęcia niezbędnych środków w celu zareagowania na te działania we właściwym czasie i miejscu". O komentarz do doniesień podczas poniedziałkowej konferencji prasowej został poproszony rzecznik izraelskiej armii. - Nie będę komentował zagranicznych raportów, tych czy innych na Bliskim Wschodzie- powiedział kontradmirał Daniel Hagari. Zapewnił, że "izraelskie wojsko ma oczywiście za zadanie chronić interesy bezpieczeństwa Izraela". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!