Generał zeznawał przed komisją śledczą badającą prawne aspekty operacji izraelskich komandosów z 31 maja, kiedy zginęło dziewięciu tureckich działaczy propalestyńskich. - Nasi żołnierze otworzyli ogień w sposób usprawiedliwiony; strzelali do tych, do których było to konieczne, nie strzelali tam, gdzie nie było to konieczne - oświadczył Aszkenazi. - Operacja była wyważona i usprawiedliwiona. Żołnierze zachowali zimną krew i wykazali się odwagą. Życie komandosów było zagrożone, zareagowali więc w sposób wyjątkowy - podkreślił szef Sztabu Generalnego. Generał Aszkenazi jest trzecim z kolei wysokim przedstawicielem izraelskich władz, po premierze Benjaminie Netanjahu i ministrze obrony Ehudzie Baraku, który stanął przed izraelską komisją śledczą. - Nigdy nie ma perfekcyjnych informacji przed misją. Prawie nigdy operacja nie przebiega dokładnie tak, jak wcześniej przewidywano. Różnica między sukcesem a porażką operacji jest tak cienka jak włos - ocenił Aszkenazi. Agencja AFP zauważa, że w wewnętrznym raporcie izraelskiej armii, opublikowanym częściowo 12 lipca, Aszkenazi bardziej krytycznie odnosił się do majowego starcia. - Ani ja, ani zespół ekspertów nie zauważyliśmy zaniedbań, lecz z pewnością doszło do błędów, które powinny zostać poprawione w przyszłości - oświadczył wówczas. W sprawie wyjaśnienia ataku na flotyllę działają dwie komisje: od poniedziałku pięcioosobowa komisja śledcza w Izraelu, składająca się wyłącznie z Izraelczyków, choć zaproszono do niej również dwóch zagranicznych obserwatorów bez prawa głosu; a od wtorku komisja składająca się z czterech oenzetowskich ekspertów, w tym Izraelczyka i Turka, obradująca w Nowym Jorku. Szturm na konwój z pomocą humanitarną, który próbował przełamać izraelską blokadę Strefy Gazy, rządzonej przez radykalne palestyńskie ugrupowanie Hamas, wywołał falę międzynarodowej krytyki. Akcja doprowadziła do gwałtownego pogorszenia się relacji turecko-izraelskich.