Choć liczenie głosów z ponad 820 tys. lokali wyborczych jeszcze się nie zakończyło, zdecydowane zwycięstwo Prabowo Subianto jest oczywiste. Nowemu przywódcy Indonezji wygranej pogratulowali już ustępujący prezydent Joko Widodo - znany jako Jokowi - i wielu zagranicznych polityków. Obserwatorzy kampanii wyborczej zauważają, że do zwycięstwa Prabowo mogłoby nie dojść, gdyby nie zakulisowe poparcie jego poprzednika. Syn Jokowiego, Gibran Rakamubing Raka, wystartował w duecie z byłym wojskowym, jako kandydat na wiceprezydenta. Indonezyjczycy liczą, że duet ten zagwarantuje kontynuację szybkiego rozwoju indonezyjskiej gospodarki i infrastruktury, co kraj zawdzięcza niezwykle popularnemu Joko Widodo. Dotyczy to między innymi budowy na wyspie Borneo nowej stolicy, Nusantary - rozpoczętego w 2022 roku przedsięwzięcia, które zwycięzca wyborów poparł. Analityków niepokoi jednak wyrażana publicznie niechęć przyszłego prezydenta do demokracji (Indonezja jest po Indiach i USA trzecim największym demokratycznym krajem świata - przyp. red.), niektóre jego deklaracje na temat polityki zagranicznej i nierozliczona przeszłość. Mroczna przeszłość Prabowo - Istnieją dwie grupy, których Prabowo Subianto szczególnie nie lubi: pierwszą są dziennikarze, drugą działacze organizacji pozarządowych - mówi Interii Andreas Harsono, autor książek, obrońca praw człowieka i badacz w dżakarckim biurze organizacji Human Rights Watch. Jak wyjaśnia, jedni i drudzy przyczynili się do ujawnienia niewygodnych faktów z życia byłego trzygwiazdkowego generała. Chodzi o zbrodnie, których komandosi elitarnej jednostki specjalnej Kopassus dopuszczali się w separatystycznych regionach Papua, Aceh i Timor Wschodni. Prabowo najpierw służył w jednostce, a później nią kierował. Samego Subianto, który swoją pozycję zbudował za czasów dyktatury generała Suharto, wiarygodnie oskarżano o organizację porwań prodemokratycznych aktywistów i łamanie praw człowieka w czasie indonezyjskiej okupacji Timoru Wschodniego. Z tego powodu w 1998 roku, na początku demokratycznych przemian znanych jako "Reformasi", został usunięty z wojska. Niewielu znawców indonezyjskiej sceny politycznej wierzy w zmianę charakteru 72-letniego dziś polityka, choć w kampanii wyborczej kreowano go na "słodkiego dziadka". - Niewykluczone, że będzie próbował ograniczać swobody obywatelskie, a przeciwko krytykom używać prawa o zniesławieniu, a nawet je zaostrzyć - prognozuje Harsono. Badacz wyobraża sobie jednak scenariusz, w którym aspiracje nowego przywódcy będą ograniczone przez okoliczności, w tym niepewny jeszcze układ sił w parlamencie. Rządy silnej ręki? Podobne zdanie ma dr Mateusz Chatys z Ośrodka Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego. Dla niego jednak ważnym czynnikiem jest powszechnie znany, gorący temperament Prabowo Subianto. - Prabowo będzie dążył do centralizacji władzy, co może się spotkać ze sprzeciwem opozycji i społeczeństwa. Jeżeli krytyka polityki Subianto będzie eskalować, bardzo możliwe, że zacznie zwalczać swoich oponentów w bezkompromisowy sposób - przewiduje dr Chatys. - W najlepszym wypadku można się spodziewać kontynuacji działań Joko Widodo, które wiązały się z pewnymi przypadkami naruszania praw i osłabiania instytucji - ocenia. - Nowy prezydent Indonezji prawdopodobnie nie będzie miał na Zachodzie najlepszej prasy, a w połączeniu z dość ostrym temperamentem i małą odpornością na krytykę może to stanowić wybuchową mieszankę - uważa Michał Sęk, analityk Polityka Insight i autor książki "Archipelag Nierówności" o rozwoju regionalnym w Indonezji. Ale gdyby nawet Prabowo chciał ograniczać demokrację, na drodze stanie mu silne społeczeństwo obywatelskie, a w kraju, w którym dostęp do internetu ma dziś niemal każdy, zaprowadzenie rządów silnej ręki nie będzie łatwym zadaniem. Szorstka przyjaźń z Europą Jak podkreśla Michał Sęk, przywódca 280-milionowego, strategicznie położonego państwa będzie musiał sprostać wyzwaniu utrzymania dobrych relacji z Chinami i USA. Pekin jest dla Indonezji głównym inwestorem i partnerem handlowym. Waszyngton to z kolei gwarant bezpieczeństwa. Najwyższe władze będą musiały mądrze balansować między dwoma mocarstwami - i dzięki czemu mogą zyskać na znaczeniu. - Indonezja jest zbyt duża, zbyt szybko się rozwija i leży w zbyt ważnym regionie, by można było ją ignorować - ocenia Sęk. Analityk spodziewa się, że jej nowy przywódca w polityce zagranicznej będzie kontynuował linię poprzednika, który starał się, by rola Dżakarty na arenie międzynarodowej rosła. Prabowo Subianto, jako przywódca państwa, w którym żyje największa muzułmańska społeczność na świecie, będzie wspierał ideę niepodległości Palestyny. Jeszcze jako minister obrony przekazał Palestyńczykom wsparcie finansowe. Jak zastrzega Mateusz Chatys z Uniwersytetu Łódzkiego, taka polityka może doprowadzić do spięć w relacjach z Waszyngtonem, ale Stany Zjednoczone nadal będą odgrywały kluczową rolę we współpracy obronnej i w dziedzinie rozwoju zaawansowanych technologii. - Z kolei w relacjach z Unią Europejską spodziewałbym się kłopotów. UE zdaniem nowego prezydenta stosuje wobec Indonezji podwójne standardy w relacjach handlowych. Jest to związane z krytyką Brukseli pod adresem Dżakarty z powodu nieprzestrzegania praw pracowników i nadmiernej wycinki lasów pod plantacje oleju palmowego - wyjaśnia dr Chatys. Jak zauważa, Prabowo Subianto spędził jednak część swojego dzieciństwa w Londynie i Zurychu, dobrze zna też języki obce. To ułatwi mu kontakty z Europejczykami. Już teraz Indonezja współpracuje z Europą przy modernizacji swojego wojska, na przykład kupując francuskie myśliwce Rafale. Wbrew niektórym kampanijnym deklaracjom Europejczycy pozostaną dla Dżakarty ważnymi partnerami. Czas pokaże, jak na prezydenturę Prabowo wpłynie jego dystans wobec wartości demokratycznych i kontrowersyjny życiorys. Z Bangkoku dla Interii Tomasz Augustyniak