Białoruś zawieszona w światowej organizacji. "Nie możemy tego akceptować"

Oprac.: Sebastian Przybył
Białoruś została zawieszona w prawach członka Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca - przekazała organizacja w oficjalnym oświadczeniu. Decyzja została podyktowana niezastosowaniem się Mińska do wniosku Rady Zarządzającej IFRC o odwołanie ze stanowiska sekretarza generalnego białoruskiej komórki Dymitra Szewcowa. Mężczyzna jest podejrzany o współudział w deportacji ukraińskich dzieci oraz popieranie rozmieszenia rosyjskiej broni nuklearnej na terytorium Białorusi. Sam zainteresowany uznał decyzję za "upolitycznioną".

Międzynarodowa Federacja Towarzystw Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca (IFRC) poinformowała w specjalnym komunikacie, że 1 grudnia Białoruskie Towarzystwo Czerwonego Krzyża zostaje zawieszone w prawach członka organizacji.
Decyzja jest konsekwencją działalności sekretarza generalnego białoruskiej reprezentacji IFRC Dymitra Szewcowa, który - wbrew oficjalnemu stanowisku władz organizacji - nie został pozbawiony swojej funkcji.
O odwołanie Szewcowa wnioskowała na początku października Rada Zarządzająca IFRC - na podjęcie stosownych kroków strona białoruska miała czas do 30 listopada.
Białoruś wykluczona z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża
Wobec szefa białoruskiego Czerwonego Krzyża toczy się śledztwo w związku z wizytą sekretarza w okupowanym Ługańsku i Doniecku oraz podejrzeniem uczestnictwa w deportacji ukraińskich dzieci na Białoruś, a także jego oświadczeniami dotyczącymi rozmieszczenia rosyjskiej broni nuklearnej na terytorium jego państwa.
Wcześniej IFRC nałożyła sankcję na Szewcowa za "naruszenie polityki neutralności i uczciwości".
"Zawieszenie oznacza, że Białoruski Czerwony Krzyż traci prawa członka IFRC. Zawieszone zostaną także wszelkie transfery finansowe. Co więcej, Białoruski Czerwony Krzyż nie będzie mógł uczestniczyć w Zgromadzeniu Ogólnym IFRC, ani głosować i być wybieranym do statutowych organów IFRC" - czytamy w komunikacie.
"IFRC nie może akceptować żadnego upolitycznienia ani manipulacji"
Białoruski Czerwony Krzyż może zostać przywrócony, gdy zastosuje się do decyzji Rady Zarządzającej zgodnie z zaleceniem Komitetu ds. zgodności i mediacji. "Uczciwość i przestrzeganie naszych podstawowych zasad mają kluczowe znaczenie dla tego, kim jesteśmy i co robimy" - zastrzegł IFRC.
"Neutralność ma kluczowe znaczenie w każdym kontekście, szczególnie podczas międzynarodowego konfliktu zbrojnego: IFRC nie może akceptować żadnego upolitycznienia ani manipulacji jej działalnością humanitarną. Każde Krajowe Stowarzyszenie Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca musi przestrzegać podstawowych zasad i trzymać się z daleka od wszelkich działań politycznych. To decyduje o życiu lub śmierci wielu osób" - podkreślono z kolei w treści oświadczenia z 4 października, gdy ostrzegano Białoruś przed wykluczeniem.
Dymitr Szewcow: To decyzja całkowicie upolityczniona
Do decyzji IFRC odniósł się sam Dymitr Szewcow. Jak tłumaczył sytuacja wokół białoruskiego Czerwonego Krzyża zaczęła się zaogniać po jego wizycie w Donbasie. - Byłem tam, by udowodnić, że dzieci, które przechodzą rehabilitację na Białorusi, bezpiecznie wracają do domu - stwierdził z rozmowie z agencją BelTA, realizującą linię propagandową reżimu Alaksandra Łukaszenki.
- Decyzja Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża o zawieszeniu naszego członkostwa jest całkowicie upolityczniona. Nie wzięto nawet pod uwagę naszych wyjaśnień, powołując się na to, że zalecenia nie zostały zrealizowane - kontynuował Szewcow.
Tekst oświadczenia IFRC został opublikowany w języku angielskim, białoruskim, rosyjskim i ukraińskim. Zdaniem Szewcowa uwzględnienie języka ukraińskiego ma "zadowolić Kijów i białoruską opozycję, która także krzyczała", że Szewcow brał udział w deportacji dzieci z Donbasu.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!