W wyniku zderzenia się w powietrzu dwóch śmigłowców w okolicy miasta Gold Coast we wschodniej Australii zginęły cztery osoby - pilot, nowożeńcy i młoda mama.Po kolizji oba lądowały awaryjnie. Australijskie Biuro Bezpieczeństwa Transportu poinformowało, że wszczęło dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku.Na pokładach maszyn znajdowało się trzynaście osób. Spośród nich cztery zmarły, trzy odniosły poważne obrażenia, a sześć doznało drobnych obrażeń, w tym skaleczeń od rozbitego szkła. Kolizja śmigłowców. Pasażer ostrzegał pilota Seven News uzyskało materiał filmowy z wnętrza kokpitu śmigłowca, którego pilotowi po zderzeniu udało się ustabilizować maszynę. Na wideo widać, jak pasażer na tylnym siedzeniu wielokrotnie stuka pilota w prawie ramię, ostrzegając go przed zderzeniem z drugą maszyną. Na pokładzie śmigłowca, którego pasażerowie przeżyli tragedię, znajdowała się 33-letnia Winnie de Silva i dziewięcioletni syn Leon. "20 sekund po starcie usłyszałam głośny huk i poczułam trzęsienie. Widziałam, jak pilot naciska guziki, nie wiedział, co robić. Wszyscy bardzo się baliśmy" - powiedziała w rozmowie z "Herald Sun". Zaledwie kilka sekund później śmigłowiec uderzył w mieliznę i stanął w płomieniach. Kobieta pamięta, jak otwierała oczy, gdy była uwięziona we wraku. "Moja stopa i prawa ręka utknęły. Krzyki i wołanie o pomoc... Nie byłam w stanie się wydostać" - powiedziała de Silva. Wkrótce potem przyszedł jej z pomocą policjant. Obrażenia? Złamane dwie nogi, poważne uszkodzenie lewego kolana, poważnie złamany prawy bark i roztrzaskany obojczyk. Kokpit drugiego helikoptera został poważnie uszkodzony, ale 52-letni pilot Michael James zdołał wylądować na mieliźnie, ratując życie pięciu pasażerom. Drugie wideo pokazuje, jak po niezwykłym wylądowaniu własnej maszyny, podbiega do drugiej i pomaga uwięzionym w środku. Czy tej tragedii można było uniknąć? Skomentuj artykuł na Facebooku!