Alaksandr Łukaszenka panicznie boi się zamachu. Pułk Kalinowskiego gotowy go obalić

Oprac.: Marcin Jan Orłowski
- Infiltracja terytorium Białorusi nie będzie trudna - twierdzi ukraiński ekspert wojskowy Aleksander Kowalenko. Alaksandr Łukaszenka, zdaniem analityka, jest przerażony rosnącym w siłę oddziałem białoruskich ochotników na Ukrainie.

Cytowany przez agencję UNIAN Kowalenko przekonuje, że generałowie białoruskiej armii wysyłają jasne sygnały do przedstawicieli reżimu w Mińsku o potrzebie znaczącego wzmocnienia sił obronnych kraju.
Wojskowi zdają sobie sprawę, że na Ukrainie znacząco rozrosły się jednostki Pułku Kalinowskiego. Białoruscy żołnierze - ochotnicy walczący obecnie w Ukrainie wielokrotnie podkreślali, że ich celem jest obalenie Łukaszenki.
- W dniu wkroczeniu partyzantów (żołnierzy Legionu "Wolność Rosji" - red.) na terytorium Federacji Rosyjskiej znacznie większy układ sił nie mógł zapobiec przełomowi, więc papierowa obrona Łukaszenki po prostu rozpadałby się w przypadku analogicznej próby Białorusinów - stwierdził.
- Długość granicy między Białorusią a Ukrainą wynosi 1084 km. (...) Dwa tysiące papierowych żołnierzy będzie w stanie ochronić ponad 1000 kilometrów? Wnioskujemy zatem, że infiltracja terytorium Białorusi nie będzie trudna - dodał.
Współpraca żołnierzy i opozycjonistów
Według Kowalenki, żołnierze Pułku Kalinowskiego mają ogromną przewagę doświadczenia bojowego, które zdobywają na polu walki.
Skuteczne działania militarne poparte protestami społecznymi i politycznymi mogłyby zatem doprowadzić do obalenia reżimu w Mińsku.
- Tu dochodzi do głosu czynnik siły walczących Białorusinów. To walczący, a nie ci, którzy są przyzwyczajeni do bicia nieuzbrojonych demonstrantów czy obnoszenia się w bryczesach na paradach. Białorusini biorący udział w wojnie w Ukrainie mają coś, czego nie ma cała armia białoruska, prawdziwe doświadczenie bojowe. I to oni będą głównym wsparciem protestów, w opozycji do sił bezpieczeństwa - podkreślił.
Siły na trzy miesiące walki
O przerażeniu Łukaszenki białoruskimi oddziałami ochotniczymi mówi także opozycyjny dziennikarz Siarhiej Pielasa. Na antenie "Kanału Politycznego" przekonywał, że strach jest głównym motywatorem odmawiania pomocy Rosji w wojnie na Ukrainie.
- Łukaszenka nie chce oddać amunicji (Rosji - red.) ze względu na ogromny strach przed wejściem na teren Białorusi dywersantów i żołnierzy Pułku Kalinowskiego. Boi się powtórki z tego, co dzieje się w obwodzie biełgorodzkim - podkreślił Pielasa.
- Reżim obliczył zapasy amunicji. Według uzyskanych informacji, Białoruś ma broń do walki z dywersantami na trzy miesiące działań bojowych. Jeżeli oddadzą część amunicji, to tych zapasów będzie znacząco mniej i nie będzie żadnych możliwości uzupełnienia - dodał.
Aktualne informacje na temat wojny w Ukrainie można znaleźć w specjalnym raporcie Interii TUTAJ.