Wyniki pierwszej tury wyborów na prezydenta w stolicy Dolnego Śląska są jasne. O fotel prezydenta Wrocławia powalczą Jacek Sutryk, który przekonał do siebie 34,33 proc. wyborców i Izabela Bodnar z Polski 2050. Konkurentka urzędującego prezydenta zdobyła 29,8 proc. głosów. Taki rezultat powoduje, że wygrana kandydata popieranego przez PO staje pod znakiem zapytania. Polityczne emocje podgrzewają też okoliczności, w jakich Jacek Sutryk zyskał poparcie ekipy Donalda Tuska. Jeszcze kilka tygodni temu wcale nie było wiadomo czy PO poprze włodarza, bo na fotel prezydenta Wrocławia ostrzył sobie zęby Michał Jaros, szef dolnośląskich struktur ugrupowania. Parlamentarzysta przygotowywał się do kampanii samorządowej już w grudniu, ale nie ustalił niczego z kierownictwem partii. - Michał Jaros był strasznie napięty na prezydenturę, jak struna od gitary. Trochę niepotrzebnie - mówi nam jeden z bliskich współpracowników Donalda Tuska. - Co gorsza, nie pomagał Jackowi Sutrykowi, mówiąc delikatnie. Jeżeli chce być prezydentem, musi umieć załatwić to przyzwoicie wewnątrz własnej partii - podkreśla. Wrocław. Jacek Sutryk z poparciem samorządowców W Interii ujawniliśmy, że za poparciem Platformy dla Jacka Sutryka lobbowały przede wszystkim trzy osoby: Rafał Trzaskowski, Jacek Karnowski z KO i Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha. Nawet po ogłoszeniu wyników pierwszej tury, słyszymy, że nie ma tu mowy o błędzie. - Zwycięstwo w pierwszej turze to rzadkość. Wydaje się, że przewaga Jacka (nad Izabelą Bodnar - red.) jest duża, chociaż na pewno trzeba mocno pracować i dotrzeć do mieszkańców. Jako samorządowiec, który cieszy się dobrym kontaktem z wyborcami, przekona Wrocławian i "wydrepcze" sobie fotel prezydencki - uważa Karnowski, poseł oraz były prezydent Sopotu. Nie wszyscy jednak widzą wybory prezydenckie we Wrocławiu aż tak optymistycznie. W końcu kandydatem Platformy mógł zostać tu jeden z jej członków. Do tego szef struktur partii na Dolnym Śląsku. Być może dlatego większość parlamentarzystów z regionu nie chce mówić pod nazwiskiem o potencjalnych szansach Michała Jarosa i decyzji Donalda Tuska odnośnie do poparcia dla Jacka Sutryka. Komentarza odmówiła nam m.in. Monika Wielichowska, wicemarszałek Sejmu oraz bliska współpracownica premiera. Swoją opinię wyraził za to Bogdan Zdrojewski, poseł i były prezydent Wrocławia. - Szanse Michała Jarosa, jak się dzisiaj okazuje, były znacznie większe niż myśleli sceptycy. Być może nie tak wysokie na zwycięstwo w pierwszej turze, jak myśleli optymiści - ocenił Zdrojewski. - Można powiedzieć, że gdyby Michał Jaros wystartował byłby z pewnością w drugiej turze - uważa. Michał Jaros: Ogląd spraw z Warszawy jest czasem mylny Co ma do powiedzenia główny zainteresowany? W rozmowie z Interią Michał Jaros przyznaje, że zamierzał stanąć w szranki o fotel prezydenta Wrocławia. - Zagrała jednak polityka, zapadła decyzja zarządu krajowego. Dostosowałem się, nie dałem się ponieść osobistej ambicji. Okazałem lojalność i konsekwencję w działaniu. Kiedy dowiedziałem się, że nie kandyduję, pojechałem w teren walczyć o głosy do sejmików, powiatów, gdzie tylko się dało - nie ukrywa szef dolnośląskiej PO. Michał Jaros przyznaje, że wielu jego współpracowników i znajomych widziało jego szanse na wygraną. W wiadomościach tekstowych wciąż dopytują go, dlaczego nie wystartował. - Niektórzy zachęcali mnie nawet do stworzenia własnego komitetu, ale nie chciałem kandydować bez poparcia swojej partii. Po wynikach pierwszej tury wyraźnie widać, że ogląd spraw z Warszawy jest czasem mylny - powiedział parlamentarzysta. - Przed takim scenariuszem ostrzegałem i taki scenariusz się wydarzył. Musimy chyba wyciągnąć wnioski na przyszłość - przestrzega. Wybory samorządowe 2024. "Jak nie wujek wygra to ciocia" Jak mówią nasze źródła zbliżone do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, z punktu widzenia ogólnopolskiej Platformy, nie ma większego znaczenia, kto obecnie wygra wybory we Wrocławiu. Zarówno Izabela Bodnar jak i Jacek Sutryk będą współpracować z rządem. Co więcej, osoba sprawująca funkcję prezydenta zachowuje większą niezależność od partii. Kluczowe, że o miasto nie walczy nikt z obozu PiS czy innych prawicowych formacji. - Gdyby Michał Jaros wystartował w wyborach prezydenckich z naszym poparciem, sytuacja byłaby pewnie taka, jak obecnie. Jacek Sutryk najpewniej i tak ubiegałby się o reelekcję - mówi jeden z naszych informatorów. - Był prezydentem Wrocławia, niech się zweryfikuje. Najwyżej przegra, świat się nie zawali. Z naszego punktu widzenia, wszystko zostaje w rodzinie. Jak nie wujek wygra, to ciocia - podsumowuje. Dla kierownictwa PO najistotniejsza jest wygrana z PiS. A wiadomo już, że żaden polityk z obozu Jarosława Kaczyńskiego nie jest w stanie wygrać wyborczej walki o Wrocław. - Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby Sutryk wszedł do drugiej tury z PiS-owcem czy z marnym poparciem - uważa jeden z naszych informatorów. - Obecnie to żaden dramat, jeśli nie zostanie prezydentem. Miasto nie przejdzie w ręce PiS, więc nie będzie to dla nas nawet wizerunkowy problem - dodaje. Jak na wyborcze starcie Jacka Sutryka patrzą dolnośląscy posłowie PO albo działacze związani z formacją? Nawet ci przychylnie nastawieni do prezydenta Wrocławia zdają sobie sprawę, że przed głosowaniem 21 kwietnia nic nie jest przesądzone. - Nie można nikogo i niczego lekceważyć. Na wszystko trzeba zapracować - powiedział Interii Jacek Karnowski. - Bardzo wielu samorządowców z całej Polski poprze Jacka Sutryka, bo zrobił bardzo dużo dla wygranej demokracji podczas wyborów 15 października. Pracował nad frekwencją nie tylko we Wrocławiu, ale na całym Dolnym Śląsku - dodaje. Bogdan Zdrojewski, przynajmniej obecnie, uznaje za faworytkę Izabelę Bodnar. Jak jednak mówi, jego koleżanka z Sejmu "nie ma zbyt dużego pola manewru". - Obecny prezydent Wrocławia może wygrać pod warunkiem, że zrozumie, dlaczego uzyskał tak słaby wynik w pierwszej turze. Jeżeli wyciągnie z tego poważne wnioski, prawidłowo zareaguje, nie będzie bez szans - ocenia polityk PO. - Na pewno wynik nie będzie zależał od wsparcia osób trzecich, ale zachowań pretendentów. Do tego frekwencja, zdolność do mobilizacji własnego elektoratu - diagnozuje. Izabeli Bodnar nie udało się wprowadzić ani jednego radnego do Rady Miasta Wrocławia. Jackowi Sutrykowi udało się zdobyć sześć mandatów, czyli o dwa mniej niż PiS. Bank, jako szef struktur, rozbił za to Michał Jaros: - Osiągnęliśmy historyczny i spektakularny wynik do Rady Miasta we Wrocławiu: nikt nigdy nie zdobył tu 23 mandatów. Udało się, bo kandydować chcieli ludzie z pomysłem i wolą walki - spuentował szef dolnośląskiej PO. Jakub Szczepański