Obniżenie składki zdrowotnej, koniec z nepotyzmem w spółkach Skarbu Państwa czy waga wyborów prezydenckich to tematy, które dominowały podczas spotkania ugrupowania Szymona Hołowni w warszawskim Koneserze. W trakcie swojego wystąpienia polityk dobitnie wypowiedział się m.in. na temat swoich koalicjantów z Lewicy w kontekście składki zdrowotnej. Przypomnijmy: ekipa Włodzimierza Czarzastego chciałaby bowiem zastąpić obecną 9-procentowym podatkiem od zdrowia. - Będziemy o tę składkę (ZUS-owską - red.) walczyć, bo jesteśmy absolutnie przekonani, że Koalicja 15 października to nie jest miejsce, w którym wszyscy dyskutują, naradzają się, a na końcu realizuje się program naszych przyjaciół z Lewicy. To nie na tym ma polegać Koalicja 15 października. To partnerstwo, czasem bardzo trudne rozmowy - mówił Hołownia. - Bo to koalicja, a nie Alicja z Krainy Czarów. Różnice postaw, różne programy, czasami bardzo ostre spory. Ale na koniec mamy dojść do kompromisu, wdrożyć go w życiu. Składki zdrowotnej nie odpuścimy. Jeżeli ktoś tak myśli, grubo się myli - zadeklarował. Dlaczego marszałek wywołał do tablicy rządowego koalicjanta? - Zależało nam na tym, by bardzo jasno przedstawić naszym wyborcom nasz punkt widzenia. To koalicja, kompromis między czterema ugrupowaniami, które nie we wszystkim mają to samo zdanie - tłumaczy europoseł Michał Kobosko. - Pokazujemy, że mamy coś do powiedzenia w koalicji, że nasza partia ma tożsamość, cel programowy - wtóruje koledze Paweł Śliz, szef klubu parlamentarnego Trzecia Droga Polska 2050 Szymona Hołowni. Wybory prezydenckie 2025. Szymon Hołownia wbija szpilę PO Istotnym tematem, z punktu widzenia marszałka, okazały się także wybory prezydenckie. Jeszcze w sierpniu 2023 r. deklaracje Szymona Hołowni odnośnie do potencjalnej prezydentury były dość jasne. - Chciałbym wystartować w wyborach prezydenckich w 2025 roku - wyznał w rozmowie z PAP. - Mam pomysł na to, jak wykorzystać urząd Prezydenta RP do skończenia wojny polsko-polskiej i kompletnej mentalnej zmiany polskiej polityki - deklarował. Tym razem wstrzymał się od deklaracji. Chociaż w trakcie konwencji swojego ugrupowania marszałek podkreślał wagę elekcji, nie chciał ogłosić czy dalej myśli o udziale w wyścigu o fotel prezydencki. Podobnie jak w ciągu ostatnich miesięcy zastrzegał, że daje sobie czas na podjęcie decyzji do grudnia. To wówczas mają się pojawić "kandydat albo kandydaci" koalicji rządzącej. Niemniej, jak przyznał Hołownia, żadne decyzje jeszcze nie zapadły. U żadnego z koalicjantów. Kiedy jednak Interia dopytywała, czy w opinii szefa Polski 2050 rządzący powinni wystawić jedną czy może więcej osób, Hołownia przyznał, że osobiście skłania się do wystawienia jednego kandydata. O ile tylko będzie to możliwe. Nie omieszkał przy tym wbić delikatnej szpili w ugrupowanie Donalda Tuska. - Pytanie, jak sprawić, żeby prezydent był kimś, kto mając niezależną pozycję, jest w stanie wpisać się w rozwój Polski. Nie wiem czy dobrym rozwiązaniem jest, żeby prezydent i premier byli z jednej partii - stwierdził marszałek, jednoznacznie nawiązując do Platformy Obywatelskiej. - Bo znowu wchodzimy w opowieść: jedno ugrupowanie ma Polskę, co implikuje poważne konsekwencje. Choćby dla wyborów parlamentarnych w 2027 r. Będzie czas, żeby o tym rozmawiać - przekazał. Jak wyjaśnił Szymon Hołownia, koalicja jest obecnie na etapie przeprowadzania "pogłębionych badań, rozmów z ludźmi i wyjazdów w Polskę". - Tak, żeby w perspektywie maksymalnych kilkunastu tygodni zaproponować im (wyborcom - red.) bardzo przemyślaną ofertę. Nie ma zwierzęcego ciśnienia, walki o stołki - powiedział. - Nie chcemy psuć tego, co wywalczyliśmy 15 października. Najpoważniejsi kandydaci zostaną zgłoszeni bliżej końca - obiecał Szymon Hołownia. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!