Posłanka PO Marta Wcisło napisała w mediach społecznościowych, że "PiS zbiera podpisy poparcia pod listą, która nie istnieje". "Ludzie nie znają kandydatów, a mają podpisywać się in blanco i kupować kota prezesa w worku" - dodaje. Jako dowód załączyła zdjęcie rozstawionego namiotu PiS na jednej z malowniczych ulic Lublina. W mediach społecznościowych natychmiast rozgorzała gorąca dyskusja, czy PiS nie łamie w ten sposób przepisów. Internauci, a wśród nich również politycy, zastanawiają się, czy można zbierać podpisy poparcia pod listami, których jeszcze nie ma. PiS bowiem do ostatniej chwili zwleka z przedstawieniem kandydatów, a według nieoficjalnych informacji ma ich zaprezentować dopiero na początku września. Czy wobec tego można zbierać podpisy? Sięgamy do Kodeksu wyborczego, który reguluje tę kwestię. Problem ten nie został tam szczegółowo opisany, a jedynie w art. 106 możemy znaleźć częściową odpowiedź na to pytanie. Przepis brzmi tak: "(§ 1) Agitację wyborczą może prowadzić każdy komitet wyborczy i każdy wyborca, w tym zbierać podpisy popierające zgłoszenia kandydatów po uzyskaniu pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego. (§ 2). Podpisy, o których mowa w § 1, można zbierać w miejscu, czasie i w sposób wykluczający stosowanie jakichkolwiek nacisków zmierzających do ich wymuszenia. (§ 3). Zbieranie lub składanie podpisów w zamian za korzyść majątkową lub osobistą jest zabronione". Pełnomocnik wyborczy PiS odpowiada Tyle przepisy. Wynika z nich, że podpisy można zbierać po uzyskaniu pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego. Zwracamy się więc do Krzysztofa Sobolewskiego, pełnomocnika wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, czyli partii, której problem dotyczy. - Pełnomocnik wyraża zgodę, ale podpisy poparcia zbierane są na listę PiS i nie ma konieczności ich pokazywania. Poza oczywiście Senatem, gdzie zbiera się podpisy pod nazwiskami - tłumaczy nam Sobolewski. Polityk przekonuje więc, że na tym etapie zbiera się podpisy poparcia dla listy Prawa i Sprawiedliwości, czyli partii samej w sobie. Nie zaś dla listy z konkretnymi nazwiskami kandydatów tej partii. Z prośbą o wyjaśnienie wątpliwości zwróciliśmy się do Państwowej Komisji Wyborczej. Usłyszeliśmy, że "zgodnie z art. 209 § 3 Kodeksu wyborczego Wykaz podpisów wyborców udzielających poparcie liście kandydatów na posłów musi zawierać adnotację: "Udzielam poparcia liście kandydatów na posłów zgłaszanej przez... (nazwa komitetu wyborczego) w okręgu wyborczym nr... (nr okręgu wyborczego) w wyborach do Sejmu RP zarządzonych na dzień 15 października 2023 r.". Jak tłumaczy PKW, "komitet wyborczy, który zbiera podpisy poparcia dla listy kandydatów na posłów, nie ma obowiązku umieszczenia na wykazach podpisów nazwisk kandydatów". Hermeliński: Zarejestrowany komitet może zbierać podpisy Z naszymi wątpliwościami zwróciliśmy się również do prof. Wojciecha Hermelińskiego, byłego szefa PKW. Zaznaczył, że nie ma przed sobą Kodeksu wyborczego, ale w jego opinii podpisy można zbierać, bo komitet jest zarejestrowany. - Jeśli komitet jest zarejestrowany, to może już zbierać podpisy. Mogą zbierać, bo nawet zwykły obywatel może prowadzić przecież kampanię wyborczą. Nie ma związku, czy kandydaci zostali już przez partie ujawnieni i że trzeba czekać ze zbieraniem podpisów do momentu ich ujawnienia - uważa były szef PKW. PiS zamierza ogłosić nazwiska kandydatów w pierwszej połowie września, a czas na zebranie podpisów mija 6 września. Hermeliński zwraca uwagę na pragmatyczny aspekt sprawy. - Myślę, że mogą sobie te podpisy już zbierać, a dopiero potem komitet wyborczy zgłosi do rejestracji listę kandydatów. W tej sytuacji - gdyby czekano do momentu ujawnienia list na początku września - nie mieliby w zasadzie szans, by zdążyć z podpisami. Nie mam przed sobą kodeksu, więc odpowiadam intuicyjnie - zaznacza. Tymczasem przed opublikowaniem listy kandydatów inne komitety również zbierały podpisy. Tak było choćby w przypadku Ruchu Społecznego AgroUnia Tak!. Był to sojusz Marka Materka i Michała Kołodziejczaka, który natychmiast po zarejestrowaniu komitetu rozpoczął zbieranie podpisów. Sęk w tym, że Kołodziejczak wspólne ustalenia złamał i wystartuje z list PO. Materek, w rozmowie z Interią, zwracał uwagę, że dotąd zebrane podpisy wylądują w koszu. - Michał podjął tę decyzję w najgorszym możliwym momencie. Gdyby poszedł do PO tydzień wcześniej, to nasze ugrupowanie i AgroUnia miałyby czas, żeby zarejestrować swój komitet i zacząć zbierać podpisy pod innym szyldem. Wywinął nam numer w takim momencie, kiedy mieliśmy już tysiące podpisów, a to powoduje, że ludzie czują się totalnie oszukani - opowiadał Materek. Łukasz Szpyrka