- Jestem w pierwszej trójce, razem z Borysem Budką i Beatą Szydło. Bardzo się z tego cieszę oczywiście. Wiem, że to efekt współpracy całego zespołu, ale dla mnie jest to znaczący sukces - mówi Interii Bogdan Zdrojewski, który startował z pierwszego miejsca na liście KO na Dolnym Śląsku. Polityk przekroczył barierę 300 tys. głosów, co przy tak skonstruowanych listach nie było łatwe. - Nie spodziewałem się takiego wyniku. Zwłaszcza że uzyskanie takiego rezultatu w poprzednich wyborach oznaczało start razem z Lewicą, PSL, Trzecią Drogą w zalążku. Teraz trzeba było osiągnąć taki wynik samodzielnie - nie ukrywa Zdrojewski. Wybory do Parlamentu Europejskiego 2024. KO wygrywa. "Trzy czynniki" W rozmowie z Interią Bogdan Zdrojewski analizuje, dlaczego tak dobry wynik zanotowała Koalicja Obywatelska. Jego zdaniem należy wyróżnić trzy czynniki. - Dominujące siły polityczne mają pewien handicap. Do tego składy poszczególnych list - KO miała najlepsze. KO ma też wielkie doświadczenie w PE, mamy rozpoznawalnych europosłów, którzy też stanowią siłę. Będziemy próbowali zastąpić dwóch kluczowych eurodeputowanych - Jerzego Buzka i Jana Olbrychta. Obu trzeba mocno podziękować - mówi Zdrojewski. Czy zamierza "wejść w buty" Buzka i Olbrychta? - Bardzo bym chciał, bo bardzo ich cenię, ale raczej nie. Buzek reprezentował szeroko rozumiane bezpieczeństwo energetyczne. Janek Olbrycht był z Januszem Lewandowskim wybitnym budżetowcem. Nie wiem, jaki będzie podział zadań w naszej grupie, ale na szczęście mamy większą liczbę mandatów, więc obejmiemy wszystkie kluczowe zadania - cieszy się polityk. Tymczasem w siłę urosła Konfederacja, która stała się trzecią partią w kraju. Co to oznacza? - To ciekawe wybory, bo "za" czy "przeciw" UE było tu kluczowe. Konfederacja była jedyną formacją, która mówiła, że UE jest zła, niepotrzebna. Ten elektorat pozyskała. Według mnie kosztem PiS - podkreśla Zdrojewski. Łukasz Szpyrka