Joe Biden oddał głos. Ostatnie odliczanie przed kluczowym dniem
Joe Biden skorzystał z możliwości wcześniejszego głosowania i oddał swój głos na Kamalę Harris. Prezydent USA powiedział po wyjściu z lokalu wyborczego, że ingerencja Elona Muska w kampanię jest "całkowicie niewłaściwa". Tymczasem kandydaci ruszyli do wahających się stanów Michigan i Georgia, by walczyć o głosy niezdecydowanych. Nie milkną jednak echa niedzielnego "żartu" na wiecu Donalda Trumpa, od którego sztab postanowił się odciąć.
Ustępujący prezydent oddał głos w lokalu wyborczym w miejscowości New Castle w jego rodzimym stanie Delaware na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.
Krótko po postawieniu krzyżyka przy nazwisku swojej wieloletniej współpracowniczki Kamali Harris, Joe Biden zabrał głos w rozmowie z dziennikarzami, komentując loterię zorganizowaną przez Elona Muska. Miliarder zaoferował, że codziennie będzie przekazywał milion dolarów każdej wylosowanej osobie, która podpisze petycję autorstwa jego komitetu wspierającego Donalda Trumpa.
- Rozdawanie pieniędzy przez Elona Muska podczas kampanii wyborczej jest całkowicie niewłaściwe - ocenił Joe Biden, cytowany przez agencję Reutera.
Wybory w USA. Joe Biden zagłosował na Kamalę Harris
Tymczasem kandydaci kontynuują swoją trasę po kraju, odliczając czas do kulminacyjnego dnia, który nastąpi we wtorek 5 listopada.
Kamala Harris spędziła ostatnie dni w wahającym się stanie Pensylwania, gdzie spotkała się z czarnoskórymi mężczyznami i rozmawiała z nimi na temat wiary. W poniedziałek natomiast wiceprezydentka udała się do Michigan - innego "swing-state", w którym przeprowadzi serię wizyt w zakładach pracy związanych z przemysłem, by poprawić swoje notowania wśród związkowców.
Demokratka zaplanowała tam również wiec wraz z kandydatem na swojego zastępcę Timem Walzem. W trakcie wydarzenia wystąpić ma piosenkarka Maggie Rogers.
Donald Trump czy Kamala Harris? Kandydaci na kampanijnej trasie
Po weekendzie sztab Donalda Trumpa musiał z kolei tłumaczyć się z incydentu, do jakiego doszło w niedzielę podczas spotkania ze zwolennikami w Nowym Jorku. Chodzi o wystąpienie komika Tony'ego Hinchcliffe'a, który uderzył między innymi w Portorykańczyków, określając ich ziemię "pływającą wyspą śmieci". Słowa te zostały ostro skrytykowane przez gwiazdy pochodzące z tego kraju.
Przed wyruszeniem w podróż do Michigan Kamala Harris nazwała niezbyt finezyjny żart "podsycaniem paliwa nienawiści i podziałów". - Ludzie są tym wyczerpani - skwitowała demokratka. Sztab Donalda Trumpa natomiast odciął się od wypowiedzi komika i nazwał ją "nieodzwierciedlającą poglądów kandydata".
W poniedziałek republikanin opuścił największe miasto w USA i udał się do wahającego się stanu Georgia. Donald Trump weźmie tam udział w szczycie Krajowej Rady Doradczej do spraw Wiary, a także spotka się ze swoimi zwolennikami w Atlancie.
Wybory w USA. Wyborcy z Portoryko kluczowi w Pensylwanii
Wraz z końcem weekendu ABC News opublikowała najnowszy sondaż ogólnokrajowy, zgodnie z którym Kamala Harris zdobyła 51 proc. poparcia, zwiększając swoją przewagę nad Donaldem Trumpem (47 proc.) do 4 pkt proc. To wzrost względem ostatniego badania na zlecenie tej samej telewizji z 8 października, gdy demokratka miała 2 pkt proc. więcej. (50 proc. do 48 proc.).
Stacja podkreśla jednak, że ze względu na charakterystyczny dla Stanów Zjednoczonych system elektorski wynik wyborów wciąż pozostaje niejasny i nie można wskazać demokratki jako jednoznacznej faworytki. Kluczową kwestią pozostaje więc frekwencja i mobilizacja poszczególnych grup wyborców.
Tutaj swoje reperkusje może mieć uderzające w karaibską wyspę wystąpienie Tony'ego Hinchcliffe'a - według spisu powszechnego z 2021 roku USA zamieszkuje co najmniej 5,8 miliona Portorykańczyków, co stanowi około 9 proc. wszystkich Latynosów w kraju. Natomiast w kluczowej dla ostatecznego wyników Pensylwanii ich populacja wynosi 450 tysięcy.
Źródło: Reuters, BBC
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!