Wielki plan Władimira Putina legł w gruzach? Dwa tygodnie wojny ujawniły jego słabości
Wojna Rosji z Ukrainą trwa już dwa tygodnie. Przez ten czas rosyjska armia nie zrealizowała najważniejszych celów inwazji, ma coraz większe problemy logistyczne i traci sporo żołnierzy. Rosja bombarduje mieszkania i szpitale, ponieważ liczy na poddanie się Ukrainy. Wielki plan wojny błyskawicznej Władimira Putina ma więc sporo pęknięć.
Kijów miał upaść w dwa dni
Dwa tygodnie to wystarczająco długi okres by stwierdzić, że plan Władimira Putina nie został zrealizowany w sposób, jaki chciałby tego rosyjski dyktator. Przeliczył się jednak nie tylko najeźdźca, ponieważ Ukrainy nie docenili również amerykańscy urzędnicy. Ci przewidywali, że Kijów upadnie w ciągu 48-72 godzin od momentu rozpoczęcia działań wojennych. Jednak zaangażowanie 150 tysięcy rosyjskich żołnierzy wystarczyło na razie na zajęcie tylko niecałych dziesięciu procent kraju.
Dlaczego wojna na Ukrainie nie idzie zgodnie z planem Putina?
Próby odpowiedzi na pytanie, dlaczego realizacja planu inwazji na Ukrainę nie idzie zgodnie z kremlowskim scenariuszem, podjął się Tim Lister. Reporter CNN, który przebywa na terenie Kijowa zauważa, że tam, gdzie Rosjanie mieli być witani kwiatami, zamiast pozdrowień słyszą wyzwiska i obelgi. Agresywna postawa mieszkańców Ukrainy ma nawet miejsce tam, gdzie okupowane tereny są w większości rosyjskojęzyczne.
Władimir Putin takiej postawy mieszkańców Ukrainy prawdopodobnie nie przewidział. Radość z pojawienia się rosyjskich wojsk muszą więc udawać ludzie przywożeni z Krymu. Rosyjski przywódca zderzył się z rzeczywistością i faktem, któremu od zawsze zaprzeczał - Ukraina jest prawdziwym państwem, a jej mieszkańcy bronią terenu, który uważają za swój.
Władimir Putin kontra zjednoczony Zachód
Atak Putina na Ukrainę obudził w państwach zachodnich niespotykaną dotąd jedność i solidarność. Działania NATO, dość anemiczne podczas zajęcia Krymu w 2014 roku, stały się dziś niezwykle skoordynowane, a na Ukrainę wjechały ciężarówki z bronią przeciwlotniczą i przeciwpancerną. Dzięki temu Ukraina skutecznie psuje plany Putina.
Wojna Ukraina - Rosja przyniosła niespotykane wcześniej sankcje, a najśmielsze scenariusze nie przewidywały uniezależnienia się Zachodu od rosyjskiego gazu i ropy. Tuż przed atakiem Rosji na Ukrainę agresor nie brał na poważnie zapowiedzi unijnych restrykcji, sądząc, że to tylko słowa rzucane na wiatr.
Według Tima Listera Putin mocno przeliczył się w swoich kalkulacjach. Zapewne nie pamiętał też wydarzeń, które zapoczątkowały koniec imperium rosyjskiego. Lister w swoim reportażu przywołuje słowa, które są przepowiednią dla każdego autokratycznego władcy: żaden dyktator nie może przegrać wojny i pozostać autokratą. Zupełnie jak car Rosji Mikołaj II, który przegrał wojnę z Japonią w 1905 roku, by później paść ofiarą rewolucji bolszewickiej.
Władimir Putin banitą
Władimirowi Putinowi osamotnienie na kremlowskim tronie zapewne nie przeszkadza. Mimo to rosyjski agresor musi zderzyć się z faktem, że na Zachodzie jest spalony pod każdym względem. Jakiekolwiek koneksje z rosyjskim autokratą są wizerunkową śmiercią dla europejskich firm, które wycofują się z rosyjskiego rynku. Dostęp do konsumpcyjnych dóbr uderza w mieszkańców, a rubel od lutego dwukrotnie stracił na wartości. Realnej straty pieniędzy i dochodów nie zmieni nawet najlepsza kremlowska propaganda.
Putin ponosi porażkę również w starciu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Tim Lister słusznie zauważa, że Putin jest jak odizolowany szaleniec, którego przemówienia są chaotyczne i pełne nienawiści. W tych klasycznie Rosja jest ofiarą, której wojenne działania to reakcja obronne na potencjalne zagrożenia płynące z Zachodu. Trudno więc dziwić się komentarzom, które mówią, że Putin wydaje się mieć problemy psychiczne.
Dwa tygodnie inwazji Ukrainy uwidoczniły pęknięcia w planie Władimira Putina. Kreml zderzył się z niezwykle skuteczną armią ukraińską, nieustraszonym prezydentem Ukrainy i zjednoczonym jak nigdy wcześniej Zachodem, który bez broni w ręku destabilizuje Rosję skazując ją na ekonomiczną banicję.
Dziennikarza CNN niepokoi jednak jedna rzecz. Wściekły Władimir Putin twierdzi, że "operacja" jest kontynuowana zgodnie z harmonogramem. Problem w tym, że "harmonogram" ten to zapewne zrównanie z ziemią Kijowa, podobnie jak Groznego, stolicy Czeczeni.