Finanse Prigożyna pod lupą. Kreml zapowiada kontrolę
Władimir Putin zapowiedział, że finanse Grupy Wagnera zostaną zbadane. To konsekwencja buntu szefa najemników Jewgienija Prigożyna i jego "marszu na Moskwę". Prezydent Rosji zauważył, że wagnerowcy otrzymali od Kremla w ubiegłym roku prawie dwa miliardy dolarów, a znaczne zyski przynosiła także jedna z firm należących do "kucharza Putina". - Mam nadzieję, że w ramach tej pracy nikt niczego nie ukradł lub, powiedzmy, ukradł mniej, ale oczywiście będziemy to wszystko badać - powiedział Putin.
We wtorek na Kremlu odbyło się spotkanie Władimira Putina z żołnierzami armii rosyjskiej. Jak poinformowała agencja Reutera, prezydent Rosji zapowiedział na nim zdecydowany krok wobec Grupy Wagnera.
Putin powiedział, że "zawsze szanował" bojowników, ale faktem jest, że firma Jewgienija Prigożyna była "w pełni finansowana" z budżetu państwa. W związku z tym Putin ogłosił, że Moskwa przeprowadzi jej kontrolę.
Grupa Wagnera dostała od Kremla dwa miliardy dolarów. Putin zapowiada kontrolę
Jak wynika ze słów prezydenta Rosji, między majem 2022 a majem 2023 roku grupa Wagnera miała otrzymać od Ministerstwa Obrony 86 miliardów rubli (miliard dolarów). Co więcej, firma cateringowa Concord, należąca do Prigożyna, miała zarobić kolejne 80 miliardów rubli z kontraktów państwowych na dostawy żywności dla rosyjskiej armii.
- Mam nadzieję, że w ramach tej pracy nikt niczego nie ukradł lub, powiedzmy, ukradł mniej, ale oczywiście będziemy to wszystko badać - stwierdził Putin, który - jak zauważa Reuters - nie wymienił imienia i nazwiska Prigożyna.
Kilka dni temu pojawiły się doniesienia, że FSB weszło do biura Prigożyna w Petersburgu. Podczas przeszukania znaleziono fałszywe dokumenty, gotówkę i złoto. Szef wagnerowców mówił wówczas, że pieniądze były przeznaczone na wypłaty dla najemników.
Bunt Jewgienija Prigożyna. Putin mówi o zdrajcach
Agencja przypomina, że na początku roku Putin mówił, że zawsze finansował grupę Wagnera, ale - jak wówczas stwierdził - szukał też dodatkowego finansowania po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.
Prezydent Rosji początkowo określał bunt najemników, porównując go do zamieszek, które zapoczątkowały rewolucję z 1917 roku. Wagnerowców określał zaś mianem "zdrajców". Jak później ogłoszono, w wyniku porozumienia zawartego za pośrednictwem Alaksandra Łukaszenki, zezwolono Prigożynowi i niektórym jego bojownikom na wyjazd na Białoruś.
Sam szef grupy Wagnera mówił tymczasem, że nie dążył do obalenia państwa rosyjskiego i że "pozostaje patriotą, który próbuje wyrównać rachunki z resortem obrony".
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!