Sikorski: Apelujemy, żeby nie mieszać sportu i polityki
"Apelujemy, żeby nie mieszać sportu i polityki" - mówi o niedzielnym finale Euro 2012 gość Przesłuchania w RMF FM Radosław Sikorski.
Agnieszka Burzyńska: Wiktor Janukowycz, Bronisław Komorowski i dyktator Aleksander Łukaszenko na jednej honorowej loży w Kijowie. To będzie godne i piękne zakończenie Euro 2012?
Radosław Sikorski: O ile wiem, także prezydent Włoch i bodajże jeszcze jedna głowa państwa...
...a dla nas nie jest to kłopotliwa sytuacja?
Na olimpiadzie w Chinach był cały świat, na olimpiadzie w Londynie już za chwilę też będzie cały świat. My byliśmy tym krajem, który raczej apelował o to, aby polityki i sportu nie mieszać, więc jesteśmy konsekwentni.
Ale naprawdę Bronisław Komorowski nie robi błędu? Zwłaszcza po ponownym uwięzieniu Andrzeja Poczobuta. Radosław Sikorski nie powie: "Bronku, nie idź tą drogą"?
Bronisław Komorowski wykorzysta tą okazję jutro, aby przeprowadzić kolejną turę rozmów z prezydentem Ukrainy, która jest ważnym sąsiadem i którą wspieramy w jej aspiracjach europejskich.
A jest jakaś szansa, żeby Julia Tymoszenko została uwolniona? Taka realna szansa.
To zależy od Wiktora Janukowycza, z którym właśnie nasz prezydent jutro będzie rozmawiał.
A wiadomo, gdzie będzie siedział prezydent Polski na tym meczu?
O to proszę już pytać UEFA, gospodarzy.
Ale czy polska dyplomacja też próbuje coś zrobić, żeby nie stawiać w kłopotliwej sytuacji głowy państwa, która miałaby być na przykład posadzona w pobliżu dyktatora?
Myślę, że cały świat rozumie, że wydarzenia sportowe kierują się swoimi prawami.
A czy polska dyplomacja próbowała w jakiś sposób przekonać władze Ukrainy, aby potraktowały Łukaszenkę jako persona non grata? Tego domagał się Marek Jurek.
Myśmy się o sprawie dowiedzieli wczoraj. To jest prerogatywa gospodarzy, a gospodarzem - przypomnę - jest UEFA.
Czyli nic nie robimy.
Czyli - jak już powiedziałem - tak jak w Londynie będzie cały świat, będą także przywódcy kontrowersyjni, tak pewnie podobnie będzie jutro w Kijowie.
Czyli musimy się z tym po prostu pogodzić.
My wykorzystamy to do dialogu z Ukrainą.
Czy na finał do Kijowa wybiera się również ktoś z polskiego rządu? Pan albo inni ministrowie?
Wybieram się.
Wybiera się pan? A kto jeszcze?
Nie wiem, ale spodziewam się, że dzięki gościnności pana prezydenta - bo polecimy samolotem z prezydentem...
Też zajmie pan miejsce na tej loży honorowej?
Zapewne w innym sektorze niż głowy państw.
Ale jednak na tej samej. Nie będzie pan miał poczucia niesmaku, po tym wszystkim, co się dzieje na Białorusi, co się dzieje na Ukrainie?
Ja się już prezydentem Łukaszenką spotykałem w sprawach europeizacji Białorusi, w sprawach polskiej mniejszości na Białorusi...
Ale to zakończyło się klęską.
Jestem gotów się spotkać z każdym i wszędzie. Dyplomacja nie polega na tym, że się spotykamy tylko z tymi, z którymi się zgadzamy. Proszę się do tego przyzwyczaić.
A będzie pan rozmawiał też z Aleksandrem Łukaszenką czy nie?
Nie przewiduję.
Po wczorajszym szczycie porzucił pan marzenie o uczynieniu z Europy drugich Stanów Zjednoczonych?
Tłumaczyłem w expose, to nie jest precyzyjna interpretacja tego, co proponujemy. My mówimy o unii politycznej. Mam subiektywne wrażenie, że dzisiaj wiele osób przyznaje rację temu, że już ponad pół roku temu ostrzegałem, jak dramatyczne mamy wybory w Europie. Ten kryzys, z którym mamy do czynienia, jest tylko z pozoru kryzysem ekonomicznym. Tak naprawdę jest kryzysem sposobu rządzenia Unią.
Spadamy w przepaść?
Aby znaleźć środki na ratowanie zagrożonych krajów, trzeba przekonać tych, którzy te środki dają, że tworzymy zasady, dzięki którym złe zachowania się nie powtórzą.
No dobrze, a przywódcy europejscy wczoraj zgasili kolejny pożar tak jak zawsze. Rynki zareagowały entuzjastycznie. Na ile wystarczy tego entuzjazmu? Na bardzo krótko?
Pani mówi o tym trochę lekceważąco, ale przypomnijmy, że na ratowanie kryzysu państwa europejskie, w tym najmocniejsze gospodarki, przeznaczyły już setki miliardów euro. My jesteśmy oczywiście mniejszym krajem, ale gdybyśmy my mieli przeznaczać dziesiątki miliardów euro, to uważalibyśmy, że jesteśmy dość szczodrzy.
Ale ta federacja to jest jedyne lekarstwo?
Federacja to słowo, którego pani używa. Już pani tłumaczyłem, że mówimy o unii politycznej. W tym wypadku unii bankowej, tzn. sytuacji, w której nadzór bankowy w strefie euro, a właściwie w całej Unii Europejskiej, byłby tak skuteczny jak w Polsce. Przypominam, że w Polsce on jest skuteczny i ochronił nas przed kryzysami instytucji finansowych.
"Polska nie jest nadgorliwa, by uczestniczyć we wszystkich spotkaniach strefy euro. Nie wiem, czy ktokolwiek z państwa byłby zainteresowany tym, aby Polska aktywnie uczestniczyła w dzieleniu się poważnymi kłopotami". Zaskakują pana te słowa Donalda Tuska z wczoraj?
Osiągnęliśmy dokładnie to, czego sobie życzyliśmy, podpisując pakt fiskalny w takim kształcie, a nie innym. Najpierw spotyka się cała Rada Europejska, a potem...
...a potem strefa euro o tych najważniejszych problemach debatuje bez nas.
O 2 w nocy strefa euro debatuje o tym, ile to będzie kosztować.
Tak, ale wydawało mi się, że my chcemy też wejść do strefy euro, więc chyba jednak powinniśmy być zainteresowani tymi kłopotami. Czy już nie chcemy wchodzić do strefy euro?
Uważam, że powinniśmy wejść do strefy euro, gdy tylko będzie to gospodarczo dla nas korzystne i gdy strefa euro uporządkuje swoje sprawy.
Czyli kiedy?
To zależy właśnie od tych decyzji.
Ale jest przygotowana jakaś analiza? Czy jeśli nie będzie decyzji, takich twardych, to to może się nie stać nigdy?
Przypominam, że u nas wymaga to zmiany konstytucji, co akurat w obecnym układzie sejmowym byłoby bardzo trudne.
11 lipca pojawi się pan na sejmowej komisji spraw zagranicznych. Co pan powie posłom PiS, którzy będą pytać o to, co się stało z rzeczami po świętej pamięci ministrze Tomaszu Mercie i gdzie jest obrączka?
Komisja spraw zagranicznych jest poświęcona ważnemu wydarzeniu, mianowicie zaczynającemu się 1 lipca przewodnictwu naszego kraju w Grupie Wyszehradzkiej.
Tak, ale tych pytań pan nie uniknie, więc pytam, co pan na nie odpowie.
W zeszłym roku przewodniczyliśmy całej Unii Europejskiej. Teraz zajmiemy się jeszcze bardziej naszym regionem. Sprawa tych pamiątek po moim dobrym znajomym, ministrze Tomaszu Mercie, jest badana przez prokuraturę, więc nie wypada mi tego komentować. Mogę tylko potwierdzić, że w najbliższych dniach wdowa po Tomku otrzyma list od dyrektora generalnego MSZ.
To będzie list z wyjaśnieniami, co się stało, z przeprosinami?
Urzędnicy MSZ próbowali na prośbę wdowy szybciej przywieźć te pamiątki. Z powodów, o których nie wszystkich mogę mówić, to nie wyszło.
A Bartosz Kownacki twierdzi, że obrączka przepadła w ambasadzie w Moskwie i sugeruje, że ktoś ją ukradł. Wyjaśniał pan tę sytuację?
Prokuratura na pewno ustali wszystkie fakty w tej sprawie.
A jest dokumentacja dotycząca tych rzeczy po świętej pamięci Tomaszu Mercie, czy nie ma?
Mogę po raz trzeci powiedzieć to samo.
Że prokuratura ustali. A wstyd panu za pańskich dyplomatów i urzędników, którzy działali w ten sposób - chodzi o tę przesyłkę, o to palenie.
Jak już pani powiedziałem, są aspekty tej sprawy, o których nie wypada mówić publicznie i zapewniam panią, że intencje urzędników MSZ były motywowane sympatią do zmarłego.
Na koniec, co robimy z Syrią, co robimy w tym temacie?
No temat dosyć ważny, więc nie wiem, dlaczego na koniec. Właśnie byłem w Libanie i w Iraku. Irak to kiedyś kraj rządzony przez dyktaturę partii Baas. Przywódcy dzisiejsi Iraku spędzili wiele lat w Damaszku, więc mają bardzo ciekawe opinie i oni uważają, że to niestety będzie długi konflikt.
A co my robimy w tej sprawie, co polska dyplomacja zamierza?
My przede wszystkim utrzymaliśmy tam ambasadę w odróżnieniu od większości krajów Unii Europejskiej i NATO. Nie tylko naszą, ale też zarządzamy ambasadą Stanów Zjednoczonych. Reprezentujemy interesy Stanów Zjednoczonych w Syrii.
I rozumiem, że to jest nasz plan na przyszłość.