Polowanie Schetyny. "Ta strategia nie doprowadzi go do politycznego sukcesu"
Wydawać by się mogło, że tak wytrawny gracz polityczny, jakim jest obecny lider Platformy Obywatelskiej, czyli Grzegorz Schetyna zdecyduje się na zastosowanie bardziej finezyjnych metod służących do zdobycia większego kapitału partyjnego niż mocno zużyta strategia eliminacji politycznych rywali. Praktyka pokazuje jednak, że często emocje biorą górę i przesłaniają racjonalność działania, powodując tym samym skierowanie uwagi na podjęcie kroków obliczonych na krótką metę. Cena za chwilową słabość może okazać się jednak zbyt wysoka, a ewentualne, nawet szybkie, otrzeźwienie i tak nie odwróci zepchnięcia do politycznego narożnika.
Grzegorz Schetyna, o czym donosi między innymi czwartkowa "Rzeczpospolita", mimo wcześniejszych zaklęć i zarzekań zdecydował się na starą oraz jak pokazuje praktyka nie zawsze skuteczną strategię marginalizacji i eliminacji swoich politycznych przeciwników. Na cenzurowanym znalazł się między innymi odwieczny rywal Jacek Protasiewicz, jak i była premier i jednocześnie protegowana Donalda Tuska, Ewa Kopacz.
Idzie drogą Tuska
Ekspertka od marketingu politycznego dr hab. Ewa Marciniak zwraca uwagę, że taktyka obrana przez Grzegorza Schetynę w przypadku działaczy Platformy Obywatelskiej niczym nowym nie jest. - Stosował ją między innymi poprzedni przewodniczący partii, Donald Tusk zarówno wobec Grzegorza Schetyny, jaki i wobec innych konkurentów politycznych. Oznacza to zatem, że obecny lider Platformy Obywatelskiej obrałby ścieżkę, która jest mu znana, tyle tylko, że wcześniej występował na innej pozycji - argumentuje specjalistka w rozmowie z Interią.
Krótka meta
Strategia Schetyny obliczona na polowanie na politycznego przeciwnika razi w niektórych punktach brakiem racjonalności i jest skalkulowana na krótką metę. - O ile, mogłabym zrozumieć jego niechęć do Jacka Protasiewicza, gdyż jest to jego bezpośredni konkurent w dolnośląskiej Platformie Obywatelskiej, o tyle całkowicie nielogiczna byłaby ta strategia w stosunku do Ewy Kopacz, czy do innych członków Platformy, którzy w konflikcie na osi Tusk-Schetyna stanęli po stronie tego pierwszego. To byłoby dla mnie niezrozumiałe - wylicza.
W ocenie Marciniak, w obecnej sytuacji Platforma powinna zupełnie inaczej rozkładać akcenty i gdzie indziej szukać politycznej siły. - Dzisiaj trzeba szukać potencjału wspólnotowego w indywidualnych zasobach poszczególnych członków Platformy Obywatelskiej - zaznacza. Jednocześnie wytyka popełniane przez partyjnych działaczy błędy. - Platforma Obywatelska traci w sondażach głównie dlatego, że społeczeństwo nie jest w stanie odczytać, ani tego, jaki jest kierunek jej zmian, ani jaką ma konstruktywną propozycję dla własnych wyborców - argumentuje.
- Póki co jedyną strategią Platformy Obywatelskiej, w tym również samego Grzegorza Schetyny, jest krytykowanie Prawa i Sprawiedliwości i wpisywanie się w antypisowską narrację. To jednak za mało. Platforma Obywatelska ma wyborców wykształconych, dobrze sytuowanych i pochodzących z dużych miast, a ci są bardzo wymagający. Oni na krytyce Prawa i Sprawiedliwości nie będą budować swojego poparcia dla Platformy Obywatelskiej - dodaje.
Strzał do własnej bramki
Ekspertka przestrzega, że strategia marginalizacji rywali politycznych zastosowana przez Grzegorza Schetynę może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego i nie doprowadzi go do politycznego sukcesu. - Dzisiaj to już nie jest tak, że wzmocnienie swojego przywództwa i swojej pozycji w partii poprzez działania marginalizujące i eliminujące przeciwników politycznych jest funkcjonalną strategią. Wielokrotnie w PO, ale nie tylko w tej partii, używało się sformułowania "wszystkie ręce na pokład" i dzisiaj Platforma Obywatelska jest dokładnie w takiej sytuacji. Wszystkie ręce na pokład. To bym podkreśliła: Wszystkie - konkluduje.
Co więcej, jeśli PO postrzegana byłaby jako spójna i nie zajmująca się konfliktami wewnętrznymi partia, to dawałoby jej to siłę polityczną w rozmowach z potencjalnymi sojusznikami, czyli przede wszystkim z Nowoczesną jak i z samym Ryszardem Petru. - Nowoczesna pokazuje się dzisiaj jako spójna partia polityczna mówiąca jednym głosem - zwraca uwagę nasza rozmówczyni.
Łakomy kąsek dla Ryszarda Petru
Ewentualne podziały w PO tylko osłabiają jej siłę i działają na korzyść politycznego przeciwnika. - Jeśli byłoby tak, że Platforma Obywatelska pokazywałaby się jako partia podzielona, to jest to szansa dla Nowoczesnej, aby w tym, czy innym czasie, ale raczej później niż teraz, kierować swoją ofertę polityczną do członków Platformy. Mimo że Ryszard Petru zaprzecza i twierdzi, że nie chce przyjmować działaczy PO, bo dzisiaj obniżałoby to jego wiarygodność - wylicza Marciniak.
Nasza rozmówczyni zwraca uwagę, że podzielona Platforma Obywatelska jest łakomym kąskiem dla Ryszarda Petru. - Platforma Obywatelska ma struktury i to jest jej wielki potencjał, którego ona nie docenia. Ryszard Petru ich nie ma. Podzielona Platforma jest zatem łakomym kąskiem dla lidera Nowoczesnej - wylicza.
Z kolei zmobilizowana i spójna Platforma Obywatelska ma silną pozycję w potencjalnych rozmowach z Nowoczesną. - Myślę, że obie te partie powinny zbudować może nie strukturalne, ale sytuacyjne koalicje, zwłaszcza przed wyborami samorządowymi, które czekają nas za dwa i pół roku - punktuje specjalistka.
"Grzegorz Schetyna rozczarowuje"
O ile Grzegorz Schetyna mógł się poczuć dotknięty wszystkimi "razami", które wymierzał najpierw Donald Tusk, a potem Ewa Kopacz, to strategia obliczona na eliminację przeciwnika w wykonaniu tak wytrawnego gracza może zostać zinterpretowana nie tylko jako pójście na łatwiznę, ale co najmniej dziwić i razić krótkowzrocznym nastawieniem na szybki zysk polityczny.
- Bywa tak, że motywacje do podejmowania jakichś decyzji politycznych mają z jednej strony charakter racjonalny, czyli są rezultatem przemyślenia i przeglądnięcia opcji za i przeciw, ale z drugiej strony bywają również te typowo emocjonalne. Myślę, że tutaj silne pragnienie pokazania, że ma się władzę, staje się ważniejsze niż racjonalne przesłanki, których spodziewamy się po Grzegorzu Schetynie. Uważamy, że on jest dobrym graczem politycznym i myśli wielowariantowo, ale są sytuacje, że to ostatnie schodzi na dalszy plan i zwycięża motywacja bazująca na pokazaniu własnej siły i tego, kto tu teraz rządzi. To w tym momencie wygrało - punktuje Marciniak.
W opinii ekspertki, mimo wszystko trzeba brać pod uwagę, że na razie mamy do czynienia głównie z medialnymi spekulacjami. - O ile wobec Protasiewicza byłoby to względnie zrozumiałe, to wobec drużyny Ewy Kopacz już nie, zwłaszcza, że uczynił Siemoniaka swoim pierwszym zastępcą, a to przecież człowiek Ewy Kopacz. Schetyna dał już zatem powody do tego, by sądzić, że zwyciężyła jednak strategia wielowariantowego, racjonalnego myślenia. Obecna zapowiedź byłaby dla mnie swojego rodzaju rozczarowaniem - przekonuje.
Zakulisowa gra, czyli jak daleko posunie się Schetyna
Specjalistka dopytywana o powody, dla których Platforma odżegnuje się od stawiania na młode, nowe i jednocześnie niezużyte twarze dopatruje się mimo wszystko symptomów zmiany. - Nie zgodziłabym się z tym tak do końca. Myślę, że Jan Grabiec, który będzie rzecznikiem klubu Platformy Obywatelskiej, to inwestycja w młodych ludzi. Uważam, że Platforma zrozumiała, że trzeba wykorzystywać 30- i 40-latków do tego, żeby pokazywać, że ta formacja ulega pewnej zmianie i uczy się na własnych błędach. Bo ludzie odrzucili PO między innymi ze względu na to, że byli znużeni eksponowaniem ciągle tych samych twarzy i tych samych polityków, którzy - mówiąc kolokwialnie - wymądrzali się na każdy temat - argumentuje.
- Zawsze jest tak, że przez twarze odbieramy polityką jako taką. Poszczególni ludzie dają twarz pewnym działaniom oraz decyzjom i itd. Tutaj doceniałabym fakt, że są pewne jaskółki zwiastujące zmianę pokoleniową w Platformie Obywatelskiej - dodaje.
Według Marciniak, eksponowanie Borysa Budki, Jana Grabca oraz Rafała Trzaskowskiego można interpretować jako początek sięgania po nowych, młodych posłów, którzy mogą dać Platformie nowy wizerunek polityczny.
Ekspertka dopytywana o zakulisową grę i szansę na ewentualny cichy sojusz Grzegorza Schetyny z Jarosławem Kaczyńskim rozwiewa wszelkie nadzieje. - Myślę, że sojusz Platformy z Prawem i Sprawiedliwością jest w tej chwili absolutnie wykluczony. Zarówno oficjalny jaki i ten zakulisowy. Podział między tymi dwoma partiami zaszedł bardzo daleko. Myślę, że niemożliwa jest w tej chwili nawet większość konstytucyjna - puentuje nasza rozmówczyni.