Nowak: Całe szczęście, że Kaczyński skorzystał z okazji
Na spotkanie z prezydentem Barackiem Obamą zaprosiliśmy ojców i dzieci polskiej demokracji. Ojców jak Wałęsa i Mazowiecki, dzieci jak Grzegorz Napieralski - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Sławomir Nowak.
- Będzie parę osób, sprawdzamy jeszcze kto może być - odpowiada pytany o szczegółową listę gości.
Konrad Piasecki: Prezydencki minister Sławomir Nowak, dzień dobry.
Sławomir Nowak: - Dzień dobry.
Kto wpadł na pomysł spotkania Obama plus polscy politycy?
- To była inicjatywa prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby prezydent Obama miał okazję spotkać się z polską demokracją, czyli z przedstawicielami ruchu walki o wolność w Polsce, czyli Solidarności, tej pierwszej prawdziwej Solidarności i liderami dzisiejszego świata polityki.
Ale to zaproszenie opozycji wynika z przekonania, że rządzenie obecnie rządzących dobiega końca, wobec czego trzeba Baracka Obamę zaznajomić z następną ekipą?
- Skąd takie skojarzenie?
To wy mówicie, że PiS i SLD będą rządzić po wyborach, więc rozumiem chodzi o to, żeby Barack Obama...
- ...kto wy?
...no, Platforma. Nie słyszał pan takiej narracji?
- Nie, nie słyszałem...
...że PiS jest dogadany z SLD i że, będą rządzić po wyborach.
- Ja głęboko wierzę w mądrość moich rodaków i wierzę, że coś takiego się w Polsce nie przytrafi.
Czyli nie jest tak, że chodzi o to, żeby amerykański prezydent poznał przyszłych rządzących w Polsce?
- Nie, chodzi o to, żeby amerykańskiego prezydenta spotkać z ojcami polskiej demokracji.
Grzegorz Napieralski w ramach ojców, czy dzieci polskiej demokracji?
- W pewnym sensie. Grzegorz Napieralski jest, tak jak i ja zresztą, dzieckiem polskiej demokracji, jesteśmy w podobnym wieku. Natomiast mówię o tych ludziach, którzy walczyli o polską wolność, wobec których również Amerykanie mają wielki szacunek.
Wiem, że Tadeusz Mazowiecki, Lech Wałęsa. Kto jeszcze w ramach ojców? Bogdan Borusewicz, też słyszałem. Kto jeszcze?
- Będzie parę osób, sprawdzamy jeszcze te listy, uzgadniamy ze stroną amerykańską, ludzi, którzy po prostu w tym czasie mogą być...
...nie mogę przy tej okazji nie zapytać: a Wojciech Jaruzelski? Kwalifikuje się na ojca demokracji?
- Ta prowokacja nie zasługuje na komentarz.
Nie, to nie jest prowokacja. Pytanie, czy Wojciech Jaruzelski został zaproszony, czy nie?
- W jakiej kategorii?
Nie wiem, nie wiem, jakie były dokładnie kategorie.
- Ja rozumiem, że pan redaktor jest usposobiony, że tak powiem, radośnie...
Skoro na Radę Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie Rosji był zaproszony, więc na spotkanie z Barackiem Obamą też mógłby zostać zaproszony. Mówiąc częściowo ironicznie.
- Doceniam błyskotliwy żart ze strony pana redaktora, natomiast ja mówię bardzo poważnie o koncepcji tego spotkania. To jest spotkanie prezydenta Polski i prezydenta Stanów Zjednoczonych, na zaproszenie polskiego prezydenta z ludźmi, którzy wywalczyli polską wolność, polską demokrację. Tacy właśnie jak Tadeusz Mazowiecki czy Lech Wałęsa z liderami obecnego świata polityki, z liderami partyjnymi, politycznymi, z marszałkami Sejmu i Senatu...
...i Wojciech Jaruzelski takim ani ojcem, ani liderem nie jest, więc go nie będzie.
- Pan ma jakąś manię prześladowczą, panie redaktorze, jeśli chodzi o Wojciecha Jaruzelskiego.
Spotkania prezydenta z Wojciechem Jaruzelskim zawsze budzą duże zainteresowanie, również mediów. Dlatego pytam o niego. A pan nie chce odpowiedzieć od minuty i czterdziestu sekund na to pytanie.
- Czuję się lekko zawstydzony taką koncepcją i takim pytaniem. Ale OK.
To nie ja zapraszałem Wojciecha Jaruzelskiego na posiedzenie RBN-u. Więc nie ja zawstydzam takimi pytaniami i takimi podejrzeniami.
- Ja myślę, że słuchacze chcieliby poznać koncepcję prawdziwą tego spotkania. Inaczej to się nazywa "Spotkanie z polską demokracją". I tam są zaproszeni ojcowie polskiej demokracji, liderzy polskich przemian jak Leszek Balcerowicz, czy Jan Krzysztof Bielecki, ludzie, którzy dzisiaj odpowiadają za kształt polskiej polityki, czy liderzy partyjni, marszałkowie Sejmu i Senatu i taka jest formuła, oraz organizacje pozarządowe.
Nie zaskoczył pana Jarosław Kaczyński przyjęciem zaproszenia prezydenckiego?
- Nie, nie zaskoczył. Ja myślę, że cale szczęście skorzystał z okazji, żeby w takiej bieżącej polityce trochę uczestniczyć. To dobrze.
Nie boi się pan, że ukradnie prezydentowi show?
- Nie, nie.
A prezydent zaproponuje jakiś temat rozmowy czy wolność będzie rządzić?
- Gospodarzem rzeczywiście jest prezydent RP. Przewidziane są wystąpienia prezydenta Polski i prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz rozmowa. To będzie normalne spotkanie.
Trwające pół godziny, godzinę, trzy godziny?
- Prezydent Stanów Zjednoczonych ma ograniczony czas, potem ma jeszcze spotkanie bilateralne z premierem RP i to wszystko musi podyktowane możliwościami czasowymi. Także chyba wszyscy się zmieszczą w tej formule, spokojnie.
Ale jak długo będzie trwać to spotkanie? Żebyśmy sobie wyobrazili, jak istotne wartości ojcowie polskiej demokracji będą mogli przekazać Barackowi Obamie.
- Wystarczająco dużo czasu, żeby normalnie wymienić myśli między sobą i polskie doświadczenia, jeśli chodzi o walkę o wolność i transformacje...
Z ojcami polskiej demokracji, to już słyszałem. A teraz o pańskiej przyszłości politycznej, bo ile pan był w pałacu? Jest w pałacu?
- Jestem.
Jest pan od siedmiu miesięcy?
- No, już trochę. I co?
11 miesięcy i wystarczy? Znudziło się panu? Aż tak jest źle, że pan ucieka do Sejmu?
- Nie, nie uciekam do Sejmu.
Uznał pan, że się marnuje w pałacu, że pańskie talenty gdzie indziej bardziej rozkwitną?
- W parlamencie byłem. Pan redaktor konsekwentnie mnie tutaj prowokuje, doceniam.
Proszę tego tak nie odbierać, panie ministrze.
- Ale chcę powiedzieć tyle, że rzeczywiście w życiu każdego polityka, każdej osoby, która jest zaangażowana w życie polityczne, przychodzi taki czas, kiedy chce się też zweryfikować przed swoimi wyborcami. Ja czerpię wielką satysfakcję z pracy na rzecz gdańszczan i Pomorzan. Tego nigdy nie ukrywałem, że mój okręg wyborczy czy tak naprawdę moje miasto, w którym żyję i w którym się urodziłem, i wychowałem, jest dla mnie najważniejsze. W związku z tym przychodzi taki czas, kiedy chcę również stanąć przed swoimi wyborcami i poprosić ich o zaufanie.
Takie "flagi", mówiąc językiem radiowym, kampania wyborcza.
- Nie. Oczywiście może pan bagatelizować, trywializować, ale akurat dla mnie to jest ważne.
I kiedy pan odejdzie z Kancelarii Prezydenta w związku z wagą tej decyzji, którą pan podjął?
- To zależy od decyzji wyborców. Zgodnie z polskim prawem nie można łączyć mandatu posła i ministra w Kancelarii Prezydenta. Natomiast wyborcy zdecydują na jesieni, czy chcą, czy nie.
A jeśli zdecydują, że chcą Nowaka w Sejmie, to z dniem wyboru odejdzie pan z Kancelarii Prezydenta już bezpowrotnie?
- To jest automatyczne.
Nie, bo pan może wtedy zrezygnować z mandatu i zostać w kancelarii.
- To jest mało prawdopodobne, tak bym powiedział.
Ale możliwe?
- Nie, proszę mnie nie ciągnąć za język. Zobaczymy, jak się gdańszczanie wypowiedzą w tej kwestii, natomiast - jak powiedziałem, przychodzi czas nowych zobowiązań i nowych wyzwań...
Tak, to już słyszeliśmy. I Gdańsk, i wyborcy, i ojcowie polskiej demokracji. A prezydent jakoś to wytrzyma? Nie załamie się?
- Rozmawiałem z prezydentem na ten temat, bez jego akceptacji oczywiście nie byłby możliwy tego rodzaju ruch z mojej strony.
Łza mu po policzku płynęła?
- Nie. Dlaczego pan teraz wszystko sprowadza do takiego banalnego poziomu?
Dlaczego banalnego? Spodziewam się, że jak Bronisław Komorowski usłyszał, że Sławomir Nowak go porzuca, to mogło mu się zrobić przykro.
- Nie, na pewno nie. To jest kwestia tego, że jesteśmy wszyscy dorosłymi ludźmi i podejmujemy pewne polityczne zobowiązania wobec siebie. Ja naprawdę bardzo się cieszę - i to nie jest banał, czerpię dużą satysfakcję ze współpracy z prezydentem. Cieszę się z tego, że wygraliśmy poprzednie wybory i mamy dobrego prezydenta i mam zaszczyt z nim pracować. I będę z nim pracował jeszcze wiele, wiele miesięcy. Natomiast będę go wspierał w każdej sytuacji, niezależnie od mojego miejsca politycznego usytuowania. Ale jest czas weryfikacji, kiedy trzeba podejmować zobowiązania wobec własnego projektu politycznego - jakim jest Platforma Obywatelska, wobec wyborców na Pomorzu. Ludzie się wypowiedzą, także ja nie uciekam od odpowiedzi na pańskie pytanie.