Komorowski: Jeśli Polska ma być zakałą Europy...
Jeśli sytuacja będzie narastała w sposób dramatyczny, jeśli będzie groziło to tym, że Polska się skompromituje, jako zakała Europy, to wtedy wszelkie rozwiązania, nawet najbardziej radykalne wchodzą w grę. Nawet przedterminowe wybory parlamentarne - uważa marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, gość Kontrwywiadu RMF FM.
Jutro Sejm wróci do drugiego czytania ustawy zezwalającej na ratyfikację Traktatu Lizbońskiego.
Konrad Piasecki: Referendum, przyspieszone wybory. Panie marszałku co jest na serio, a co tylko straszakiem?
Bronisław Komorowski: Wszystko jest na serio.
Naprawdę będzie pan przekonywał, że cztery i pół miesiąca po wyborach trzeba robić następne?
Dobrze dla Polski jest, aby nie było wcześniejszych wyborów i takiego planu nie ma nikt.
Pan mówi "nikt" a ja daję cytat: "Jeśli sprawy nie posuną się naprzód, będę przekonywał kolegów do wariantu przyspieszonych wyborów" - mówi szef klubu parlamentarnego Platformy.
Ale to nie jest planowanie. Ktoś może mieć taką opinię.
Pan się do pomysłu wyborów przekonać nie da?
Jeżeli sytuacja będzie narastała w sposób dramatyczny i będzie groziła tym, że Polska się skompromituje jako zakała Europy, to wtedy wszelkie rozwiązania nawet najbardziej radykalne wchodzą w grę. Dzisiaj mamy tak naprawdę problem przekonania Prawa i Sprawiedliwości do tego, aby zechcieli w łaskawości swojej zagłosować za ratyfikacją tego traktatu, który sami wynegocjowali.
Też jest taki problem, że Platforma za nic w świecie nie chce się zgodzić na zmianę ustawy ratyfikującej i ja tego nie rozumiem. Dlaczego może być uchwała a nie może być ustawa?
Dlatego, że są nie tylko dobre obyczaje, które mówią tyle, że ustawa zezwalająca prezydentowi na ratyfikację przy złożeniu podpisu pod umową międzynarodową, zawsze ma jedno zdanie. Bez żadnej preambuły, bo to jest ustawa, która umiera w momencie złożenia podpisu przez prezydenta.
Zawsze tak było, tym razem mogło być inaczej.
Nie. To co Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało w swojej poprawce, w moim przekonaniu i w odniesieniu do treści ustawy - nie do tej preambuły - jest po prostu niekonstytucyjne. Niekonstytucyjność zapisów w ustawie ratyfikacyjnej może oznaczać to, że się znajdzie jakiś wariat, który skieruje - i na sto procent się znajdzie - ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
A jak się będzie nazywał ten wariat, który skieruje na sto procent?
Nie wiem. Na sto procent będzie to na pewno jakiś radykał antyeuropejski i tego nie wolno ryzykować.
A czy to jest tak, że Platforma nie może się już nawet o krok posunąć w tej sprawie?
Chcąc ułatwić życie Prawu i Sprawiedliwości, bo pan Jarosław Kaczyński mówił o lękach własnych wyborców, zróbmy uchwałę, która by rozładowywała te lęki. W 90 procentach to są przeniesione treści z poprawki PiS-owskiej. Poza tą częścią, która jest właśnie niekonstytucyjna. Nie mogę zrozumieć dlaczego koledzy się upierają przy jakichś dziwacznych rozwiązaniach, które chcą wpisać do ustawy.
Jedni koledzy się upierają przy ustawie, inni przy uchwale. Taki kontredans parlamentarny.
Konstytucja to nie jest drobiazg. Konstytucja i konstytucyjność ustaw jest rzeczą ważną także z punktu widzenia wejścia w życie tych regulacji. Niekonstytucyjność zapisów, które proponuje PiS oznaczałoby, że ten umowny wariat byłby w stanie wysadzić proces ratyfikacyjny Traktatu Lizbońskiego w powietrze.
"Dziennik" pisze o ostaniej kompromisowej propozycji Prawa i Sprawiedliwości. Propozycji, by do ustawy ratyfikującej wpisać, że postanowienia traktatu są nienaruszalne, o ile w Sejmie i Senacie nie znajdzie się konstytucyjna większość. To też jest nie do przełknięcia?
Kłopot polega na tym, że PiS jeszcze w ogóle żadnej nie przedstawiła a pan mówi, że ostatnio przedstawiła.
To jedynej i ostatniej.
Dwa kluby Platformy Obywatelskiej i PSL przedstawiły projekt uchwały. My nie mamy nic przeciwko temu, żeby PiS powiedział: "To może w tej uchwale zbierzmy coś więcej", ale na zapisy niekonstytucyjne nie może pójść parlament.
Czyli w ustawie ratyfikującej nic, nic i jeszcze raz nic?
Oprócz tego chciałem powiedzieć - przecież to wszyscy czują doskonale - że jeżeli jest kłopot z uzyskaniem wystarczającej ilości głosów w Sejmie, czyli 307 za ratyfikacją traktatu, czy Karty Praw Podstawowych, czy Protokołu Brytyjskiego, to jest oczywistą oczywistością, że trzeba mieć te same 307 głosów, żeby cokolwiek za parę miesięcy zmienić.
Tak, ale można sobie wyobrazić, że będzie inny parlament z inną większością.
Nie, nie. Nie ma większego zabezpieczenia w prawie polskim niż większość konstytucyjna, konieczna do przegłosowania jakiejś umowy międzynarodowej. Jeżeli się to przyjmie do wiadomości, że tak samo trudno będzie cokolwiek zmienić z Protokołem Brytyjskim, czy Kartą Praw Podstawowych, to będzie to w 125 procentach zabezpieczone. Więc to co robi PiS to gra pozorów. Im nie chodzi o zabezpieczenie czegokolwiek, tylko o grę polityczną. Niestety ze szkodą dla interesów Polski.
A czy w ogóle przeprowadzenie referendum jest jeszcze możliwe? Parlament przecież już zdecydował, że to nie ścieżka referendalna będzie obowiązywała, tylko ścieżka parlamentarna.
Jest możliwe, dlatego że w ustawie o referendum jest wyraźny zapis, że można od referendum przejść do ratyfikacji przez ustawę. Taki zapis był wprowadzony w czasie, gdy Polska przygotowywała się do referendum w sprawie członkostwa w Unii Europejskiej. Na wszelki wypadek będę miał dzisiaj przygotowany projekt nowelizacji ustawy, tak aby już w stu procentach zagwarantować możliwość przejścia w drugą stronę, czyli od ustawy do referendum.
A jeśli referendum, to na jakichś specjalnych prawach? Dwudniowe na przykład, z głosowaniem przez Internet?
To są już szczegóły.
Pan wie, że osiągnięcie 50 procent frekwencji w takim referendum to mission impossible.
Ważne jest, żeby zachęcić PiS do poparcia ustawy o ratyfikacji tego co sami wynegocjowali. A jeżeli to się okaże - ze względu na upór Prawa i Sprawiedliwości - niemożliwe, to ja jako marszałek przygotuje oczywiście parlament do ewentualnego powrotu na ścieżkę ratyfikacji przez referendum.
Na koniec dwa krótkie pytania. Słyszał pan o niemieckim szpiegu w Biurze Ochrony Rządu?
Tak, medialnie. Dzisiaj jest taka sensacja.
Ale pan dostaje takie raporty ze służb specjalnych. Może tam coś było napisane na ten temat?
Ta sprawa jest sprzed jedenastu lat, więc musiałbym pamiętać jakieś bardzo dawne raporty.
Ale może pan teraz dostał? Bo on teraz został wykryty.
Nie, zdaje się, że teraz zostało to opisane.
Nic pan o tym oficjalnie...
Ani oficjalnie, ani nieoficjalnie. Sprawa - jeszcze raz przypomnę - dotyczy kwestii sprzed jedenastu lat. To tak na odległość pachnie odgrzewanymi kotletami.
Dostał pan aneks do raportu o WSI?
Nie, nic nie dostałem.
A jest pan zwolennikiem tworzenia na nowo Służby Kontrwywiadu Wojskowego?
Uważam, że zniszczono wywiad i kontrwywiad wojskowy w ostatnich dwóch latach. On jest moralnie i fizycznie zniszczony. Tak więc uważam, że trzeba to odbudowywać praktycznie od zera.
Zlikwidować to wszystko co stworzył Antoni Macierewicz?
Starać się uratować z aktywów - szczególnie zewnętrznych - to co jest do uratowania, a to co zrobił pan Macierewicz, to jest karykatura wywiadu i kontrwywiadu.
Czyli tworzyć nową instytucję? Zmienić nazwę?
To już jest na szczęście decyzja rządu. W moim przekonaniu wywiad i kontrwywiad wojskowy zostały zniszczone i fizycznie i moralnie.
Ale odbudowywać je w takiej formie w jakiej są dzisiaj, czy zmienić formę organizacyjną.
Zawsze trzeba zmieniać jak najwięcej, bo jeżeli istnieje ryzyko - choćby niewielkie - dekonspiracji, to trzeba zmienić bardzo wiele, aby uratować resztę.