Nowa Ziemia - należący do Rosji archipelag na Oceanie Arktycznym. Zimne, odludne miejsce, które na stałe zamieszkuje około dwóch tysięcy mieszkańców. Jednak okresowo ludzi jest tam więcej - to załogi rosyjskich baz wojskowych. Są tam trzy poligony atomowe: Czornaja Guba, Matoczkin Szar, Suchoj Nos. Na części ich terenu występuje skażenie radioaktywne, ponieważ w czasach zimnej wojny Rosjanie przeprowadzali na Nowej Ziemi próby jądrowe, w tym dotychczas największą - w październiku 1961 roku eksplodowała tam bomba Car, o mocy 58 megaton. W późniejszych latach USA i ZSRR podpisały porozumienie o ograniczeniu prób jądrowych i na Nowej Ziemi przeprowadzano jedynie testy podziemne. Odludny i strzeżony region pozostał jednak obszarem spekulacji i domysłów. Tak też było tym razem. Próba jądrowa w Rosji? Internet huczy, mapy dają wskazówki "Rosja odpaliła test nuklearny na archipelagu Nowa Ziemia" - to jeden z serii wpisów, które w ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiły się w serwisie Wykop. Dowodem na potwierdzenie tezy o próbie jądrowej miały być dane z aplikacji pogodowej Windy, która rzeczywiście przez kilkanaście dni wskazywała wyższe stężenie tlenku węgla i aerozoli atmosferycznych w rejonie archipelagu. Inne platformy pogodowe jak Nullschool pokazywały również wyższy poziom dwutlenku azotu. Nową Ziemią zainteresowali się nie tylko polscy internauci. Sugestie o teście jądrowym pojawiły się również w Facebooku i serwisie X. W tym ostatnim wpisy były poparte faktyczną aktywnością rosyjskiego wojska w rejonie archipelagu. W tym kontekście spekulacje trwają od października 2023. Wówczas "New York Times" przedstawił analizę, której tezą była możliwość przeprowadzania przez Moskwę w rejonie Nowej Ziemi testu pocisku napędzanego energią jądrową o nazwie Buriewiestnik. W kodzie NATO pocisk nazwano Skyfall. W tym samym miesiąc Władimir Putin oświadczył, że do testu rakiety doszło, ale zachodnie media na czele z BBC podważyły te twierdzenia, wskazując, że nie ma niezależnego potwierdzenia przeprowadzenia próby. Abstrahując od testu rakiety, artykuł "NYT" był poparty analizą zdjęć satelitarnych i aktywności pojazdów przy wyrzutniach startowych przy archipelagu. Podobnie w lipcu i sierpniu 2024 platforma dostarczająca zdjęcia satelitarne SkyFi wskazała na taką aktywność w rosyjskich bazach na Nowej Ziemi. Co więcej, dane z aplikacji Flightradar wskazywały przeloty w pobliżu archipelagu samolotu An-74D, należącego do rosyjskiego Instytutu Badań Systemów Pomiarowych, który współpracuje z Rosatomem przy projektach jądrowych. Samolot zaobserwowano 3, 12 i 15 sierpnia. Zdjęcia satelitarne pokazały też, że rano 10 sierpnia, w bazie lotniczej Rogaczewo na południu Nowej Ziemi, nie było dwóch, znajdujących się tam wcześniej samolotów Ił-76SKIP. Musiały wcześniej wzbić się w powietrze. Maszyny należą do lotniczego Instytutu Gromowa, który m.in. śledzi i bada rakiety w powietrzu. Teraz najdziwniejsza informacja: 9 sierpnia o godzinie 22:12, obsługiwana przez NASA satelita Aqua zarejestrowała masowe detekcje anomalii termicznych w rejonie Nowej Ziemi. Teoria o próbie jądrowej mogłaby się wydawać logiczna. Ale jest kompletnie nieprawdziwa. Wybuchu nie było. Błędne odczyty danych Rosjanie mogą prowadzić badania, testy czy podejmować inne działania w rejonie swoich poligonów, które tłumaczyłyby aktywność ich samolotów. Natomiast na pewno nie doszło do eksplozji jądrowej. By sprawdzić co oznaczają mapy Windy i satelitarne z NASA, poprosiliśmy o ich ocenę Piotra Szustera, członka zarządu Skywarn Polska oraz wykładowcę Politechniki Krakowskiej. Najpierw dane z Windy. Szuster zbadał modele numerycznej prognozy pogody, odczyty z satelitów, z których korzysta aplikacja, czyli systemu Copernicus: Sentinel 5P i Sentinel 3, jak również dane NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej z satelitów FIRMS i Meteosat. - Moim zdaniem w rejonie Nowej Ziemi wysokie wskazania stężenia tlenku węgla są spowodowane licznymi pożarami w rejonach Jakucka i Tobolska oraz z napływem ich produktów spalania zgodnie z przemieszczaniem się mas powietrza. Dodatkowym czynnikiem był transport emitowanych substancji pochodzących z pożarów w Kanadzie - zaznacza Szuster. Nasz rozmówca wskazuje też na "surowe" dane systemu Copernicus. - Zawierają luki. Prawdopodobnie dane wynikowe Windy są obarczone dużymi błędami, wynikającymi z interpolacji lub ekstrapolacji - wyjaśnia. Oznacza to, że w aplikacji pojawia się niedokładna wizualizacja mapy pogodowej, która tam, gdzie nie ma danych, tworzy jedynie przewidywalny przebieg danego zjawiska. Przejdźmy do anomalii termicznych 9 sierpnia, które wykryła satelita NASA. Uwagę zwraca bardzo regularny kształt zjawiska, zasięg anomalii wyznaczają proste linie na mapie. - Są to fałszywe detekcje spowodowane nieprawidłową interpretacją odbicia światła słonecznego od zachmurzenia, podczas przejścia terminatora - tłumaczy Szuster. Terminator to linia pomiędzy oświetloną i nieoświetloną stroną ciała niebieskiego, w tym przypadku Ziemi. - Moim zdaniem źródłem tych emisji są zdarzenia w postaci pożarów drzewostanu, roślinności. Nie doszło do próbnej eksplozji jądrowej na terenie poligonu Nowa Ziemia - podsumowuje Piotr Szuster. Jakub Krzywiecki Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!